Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Sąd skazał matkę. Urodziła bliźniaki, zadbać o nie nie umiała

Artur Drożdżak
archiwum Polskapresse
28-letnia Marzena T. miała już czworo dzieci, gdy urodziła bliźniaki i przywiozła je do murowanego domu koło Czernichowa pod Krakowem.

Mąż kobiety zmarł przedwcześnie, więc pomagała jej opieka społeczna, której pracownice jednak nie zauważyły, by matka zaniedbywała najmłodsze dzieci.

Tym większe było zaskoczenie, gdy 10 grudnia 2012 r. Marzena T. zjawiła się w pobliskiej przychodni i powiedziała, że jeden z bliźniaków od dwóch dni nie chce jeść i pić, ma biegunkę, wymioty. Lekarz z przychodni tylko rzucił okiem na Oliwiera i natychmiast wezwał karetkę. Niewiele może zdziwić lekarzy, którzy pracują w pogotowiu. Tym razem byli zszokowani widokiem dziecka, któremu mieli udzielić pomocy.

Malec był siny i tak skrajnie odwodniony, że jego naczynia krwionośne były prawie puste i zapadnięte. By go uratować, lekarze musieli się wkłuć bezpośrednio do szpiku kostnego i podać mu płyny. Nie płakał, nie reagował na żadne bodźce.

To nie był koniec kłopotów. W drodze do szpitala w Prokocimiu karetka miała kolizję, dopiero następnym pojazdem malca dowieziono do placówki. Natychmiast trafił na intensywną terapię.

- Ten syn był zawsze słabowity - do tego ograniczył się komentarz matki podczas jazdy karetką z lekarzami. Kobieta nie okazywała żadnych emocji.

Stan Oliwiera był bardzo poważny. Ważył 2,5 kg, czyli mniej niż tuż po urodzeniu. Wtedy waga pokazała 2,6 kg. Po przywiezieniu do Prokocimia był w stanie hipotermii, czyli znacznego wychłodzenia organizmu. Stwierdzono też u niego wstrząs spowodowany brakiem pokarmu i wody. Tomografia głowy wykazała, że dziecko ma również obrzęk mózgu, ponadto doszło do uszkodzenia wielu narządów wewnętrznych.

Przez 16 godzin przetaczano chłopcu krew. Mimo wysiłków lekarzy, które trwały trzy tygodnie, dziecko zmarło w szpitalu. Oliwier miał wtedy 42 dni. W tym czasie do szpitala trafił też jego brat bliźniak, Oskar. Jego udało się podkarmić i odratować. Na mocy decyzji sądu został oddany do rodziny zastępczej, a następnie trafił do adopcji.

Marzena T. przed prokuratorem początkowo nie przyznawała się do narażenia dzieci na niebezpieczeństwo utraty życia oraz nieumyślne spowodowanie śmierci jednego z bliźniaków. Przed krakowskim sądem zmieniła zdanie. Potwierdziła, że jest winna. Tłumaczyła się jednak, że nie nadużywała alkoholu, ma stabilną sytuację finansową, bo dostaje alimenty i zapomogi, miesięcznie ponad dwa tys. zł. Opowiadała, że prawidłowo opiekowała się dziećmi. Broniła się, że nie tylko bliźniaki, ale pozostałe maluchy zachorowały na grypę, miały wymioty i biegunkę.

Krakowski sąd wymierzył jej właśnie karę 20 miesięcy więzienia w zawieszeniu na cztery lata i oddał po dozór kuratora. Wyrok jest prawomocny.


Codziennie rano najświeższe informacje, zdjęcia i video z regionu. Zapisz się do newslettera!

od 7 lat
Wideo

META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto