Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rozmowa z prof. Zbigniewem Izdebskim o edukacji seksualnej

Spoza miasta
Spoza miasta
Rodzice wciąż czują barierę związaną z edukacją seksualną, co więcej nie mają potrzeby bądź chęci, by uczestniczyć aktywnie w edukacji seksualnej własnego dziecka - wynika z badania CBOS przeprowadzonego na "młodocianych dziadkach” w ramach III edycji Kampanii na Rzecz Świadomego Rodzicielstwa "Kiedy 1+1=3".

Dlaczego rodzice nie rozmawiają z dziećmi o seksie? Czy seks jest nadal tematem tabu w Polsce?

Tegoroczne badania, jak również te z poprzednich lat, pokazują, że w Polsce temat seksu nadal jest tematem tabu. Także „młodociani dziadkowie”, którym rodzicielstwo ich nastoletnich dzieci skomplikowało młodość, stwierdzają, że nikt z nimi nie rozmawiał o seksie, a mimo to większość z nich powiela te same błędy wychowawcze. Nie rozmawiają ze swoimi dziećmi na tematy dorastania czy rozpoczęcia współżycia. Wydawałoby się, że w tych rodzinach seks nie powinien być tematem tabu. Często uważa się, że ludziom trudno jest rozmawiać o seksualności, bo występuje różnica pokoleniowa, rodzicie nie rozumieją problemów swoich dzieci, a dzieci nie rozumieją problemów rodziców. A tutaj przecież mamy do czynienia z ludźmi relatywnie młodymi. Nie możemy więc mówić, że są na tyle starsi od swoich dzieci, że nie wiedzą nic o ich życiu, dojrzewaniu, tym bardziej, że nie tak dawno przeżywali to samo . Mimo to, nadal jest widoczna bariera. Sądzę, że te badania są dowodem na to, że nic się w zasadzie nie zmienia w socjalizacji i edukacji seksualnej i to jest przerażające, jeśli się weźmie pod uwagę narastającą skalę sytuacji w życiu młodego człowieka sprzyjających podejmowaniu zachowań ryzykownych. Dziadkowie jako dzieci narzekali na brak dobrej i rzetelnej edukacji w szkole oraz w domu rodzinnym, a także na brak otwartej dyskusji, a jak przyszło im stanąć w podobnej sytuacji, gdy ich dzieci zaczynały dorastać, to niekoniecznie pamiętali, co ten brak wiedzy znaczył dla nich w ich młodości. Rodzice mając poczucie, że dom rodzinny nie wywiązuje się z funkcji edukacyjnej mają nadzieję, że chociaż szkoła spełnia tę rolę. Jak wynika z badań, dziadkowie bezpośrednio krytykowali stan wiedzy dostarczanej w szkole, określając ją jako niewystarczający. Według nich zajęcia nie są prowadzone przez odpowiednio przygotowaną kadrę, za mało mówi się o antykoncepcji i konsekwencjach rozpoczęcia współżycia seksualnego. Moim zdaniem, ze strony rodziców jest zbyt małe zaangażowanie chociażby w egzekwowanie tego, by szkoła realizowała rzetelny program edukacji seksualnej, między innymi w zakresie odpowiedzialnego podejmowania aktywności seksualnej i stosowania antykoncepcji. Widząc, że szkoła się w to nie angażuje, sami tej aktywności też nie przejawiają.

Może rodzicom wydaje się, że ktoś inny powinien wyręczyć ich w edukacji seksualnej, np. rówieśnicy, Internet?

Media bombardują nas seksem, gazety i billboardy epatują erotyzmem, co powoduje, że temat ten się nam osłuchał i opatrzył. Niektórym ludziom wydaje się, że już wiedzą wszystko o seksie. Tak sądzą również rodzice, a szczególnie dzieci, które opowiadają sobie kawały na temat seksu, buszują po Internecie, wchodzą na strony pornograficzne. W ten sposób wszyscy oswajamy się z seksem
i erotyzmem, ale to niestety wcale nie powoduje, że więcej wiemy na temat antykoncepcji i konsekwencji nieodpowiedzialnego współżycia.

A może rodzice uważają, że ich dzieci są jeszcze za młode, by rozmawiać z nimi o seksie?

O tyle jest to zadziwiające, że te same osoby, które doświadczyły młodocianego rodzicielstwa w przeszłości, miały w pamięci, że ich rodzice uważali, że oni jeszcze seksu wtedy nie uprawiali. Powielili ten sam schemat błędnego postępowania i sądzili, że ich dzieci seksu nie uprawiają. Znane powiedzenie: „rodzicie myślą, że dzieci jeszcze tego nie robią, a dzieci myślą, że rodzice już tego nie robią” odnosi się do rodziców, którzy są starsi, a tutaj mamy do czynienia z relatywnie młodymi rodzicami. Zastanawiające jest to, że doświadczyli tego samego będąc nastolatkami, a teraz idealizują własne dzieci. Może to również świadczyć o tym, że dziadkowie dzieci nastolatków byli przekonani, iż ich dzieci wiedzą o tym, że są dziećmi młodych rodziców, będą preferować inne, bardziej odpowiedzialne wzorce późniejszej inicjacji. Niestety, stało się inaczej.

Czy istnieją w takim razie skuteczne sposoby rozmawiania z dziećmi?

Nie ma jednakowych dla wszystkich, skutecznych sposobów rozmawiania z dziećmi nt. seksu. W dobie Internetu młodzi ludzie mają na temat zachowań seksualnych i wiążących się z tym konsekwencji, ale często wykazują brak asertywnych zachowań, infantylnie postrzegają świat. Receptą na skuteczne przekazywanie wiedzy może być realizacja rzetelnej edukacji seksualnej od początku szkoły podstawowej, potem w gimnazjum i szkole ponadgimnazjalnej. Problem polega na tym, że szkoła niezbyt życzliwie odnosi się do tych lekcji. Organizacje pozarządowe mogą być instytucjami inspirującymi, wspierającymi młodzież w edukacji seksualnej, ale one nie zastąpią szkoły.

A może lekcje wychowania seksualnego w szkołach powinni prowadzić specjaliści zamiast nauczycieli, jak deklarowała część respondentów?

Moim zdaniem wystarczy, gdy nauczyciel będzie dobrze przygotowany do zajęć, będzie mieć ukończone studia podyplomowe. Warunkiem koniecznym jest profesjonalna i rzetelna wiedza, w tym o najnowszych środkach antykoncepcyjnych, przekazywana obiektywnie, bez zakłamań, niezależnie od światopoglądu. Oczywiście, od czasu do czasu, kontakt z ginekologiem w szkole byłby wskazany, by młodzież mogła odbyć konsultacje z ekspertem. Jednak specjalistów, którzy mogliby prowadzić zajęcia w szkole, którzy dobrze znają problemy związane z rozwojem psychoseksualnym i mają niezbędne kompetencje metodyczne nie jest tak dużo i dlatego, byłoby to trudne do zrealizowania.

Kiedy należy zacząć rozmawiać z dzieckiem?
Cały problem polega na tym, ze atmosfera wokół nauczania o seksualności człowieka w Polsce jest upolityczniona. Program szkolny przewiduje rozpoczęcie edukacji od czwartej klasy podstawówki. Uważam jednak, że gdy pojawiają się sytuacje sprzyjające poruszeniu tego tematu, to powinno się je wykorzystać. Nie mam na myśli tego, by rodzice powiedzieli: "a teraz zapraszamy was na godzinną edukację seksualną przy stole". Jeśli młodzież ogląda z rodzicami serial, w którym pojawiają się kwestie nieplanowanej ciąży, młodocianego rodzicielstwa czy antykoncepcji to jest dobry pretekst, by zacząć z dziećmi rozmawiać na te tematy. Po to właśnie m. in. twórcy seriali umieszczają takie wątki w scenariuszach, by rodzice oglądając kolejny odcinek z dzieckiem nie tylko milczeli, czy przełączali program, ale żeby właśnie rozmawiali, dzielili się własnymi refleksjami, wprost zapytali dzieci, co wiedzą na ten temat, by można było zareagować lub wyrazić swoją opinię np. o wczesnym rozpoczynaniu współżycia seksualnego. Gdy rodzic nie chce się rozmawiać z dzieckiem otwarcie o seksualności, to powinien chociaż zadbać o to, by otrzymało ono fachową lekturę lub literaturę popularno-naukową. Często zdarza się, że dziecko - co prawda - posiada taką, wartościową książkę, ale do niej sięga. Sądzę, że literatura jest ważna – zarówno ta popularna jak i popularno-naukowa. Trzeba również więcej czasu poświęcić na edukację w Internecie. Warto podsyłać dzieciom, zamiast książek, linki do konkretnych stron, ale trzeba mieć pewność, że znajdą tam wiedzę opartą na wiarygodnych i sprawdzonych źródłach.

Czy rzeczywiście wina braku edukacji seksualnej leży po stronie rodziców? (Większość rodziców miała poczucie niewielkiego wpływu na zachowania swoich dzieci, przyczyny upatrywali w czynnikach od siebie niezależnych.)
Rodzice mają prawo oczekiwać, że to inne instytucje, a nie oni, wezmą odpowiedzialność za edukację w zakresie seksualności. Ze względów psychologicznych jest to uzasadnione. Ale to absolutnie ich nie usprawiedliwia, nie uwalnia od obowiązku wyegzekwowania od szkoły rzetelnej realizacji edukacji seksualnej. Rodzice nie powinni się usprawiedliwiać tym, że nie mają wpływu na wychowanie swoich dzieci, ponieważ nie są dla nich autorytetem (co często było podnoszone w wywiadach). Nastolatkowie dążą do autonomii. Tym bardziej duża rola w tym okresie winna przypaść szkole.

Jak można pomóc rodzicom w edukacji seksualnej swoich dzieci?
Badania w sposób pośredni pokazują, ile jeszcze mamy do zrobienia, jeśli chodzi o pomoc społeczną, centra pomocy rodzinie, lekarzy rodzinnych, ginekologów. Widzę potrzebę, by iść w kierunku większego współdziałania z lekarzami rodzinnymi. Lekarz rodzinny znający rodzinę wie jakim wieku dana kobieta została matką. Ponieważ czynniki ryzyka mogą powodować powielanie się wzorców, dlatego lekarz powinien zachęcić bardzo młodą matkę do edukacji dziecka i przypomnieć jej o jej własnych doświadczeniach. Powinien także zainteresować się tym, czy temat seksu został już podjęty przez nią w rozmowach z dorastającym dzieckiem lub zachęcić do wizyty u ginekologa. Moim zdaniem także pracownik socjalny lub centra pomocy rodzinie powinny mieć pod opieką rodziny młodocianych rodziców. Potrzebna jest oferta programu profilaktyki seksualnej w tych instytucjach. Tacy pracownicy mogą zasugerować spotkanie z lekarzem rodzinnym, lub ginekologiem. Ta profilaktyka byłaby wyjściem naprzeciw tej rodzinie, która jest niewydolna. W Polsce powinno się zacząć rozmawiać o takim systemie opieki nad rodziną, który uwzględniałby pomoc rodzicom w edukacji seksualnej ich dzieci.

Młodociani dziadkowie to młodzi ludzie w kwiecie wieku. Czy w tym wieku łatwo zaakceptować fakt zostania babcią/dziadkiem?
Badania wykazały dużą akceptację faktu zostania dziadkiem. Z perspektywy czasu, dziadkowie, a zwłaszcza babcie, cieszą się, że mają nie tylko dzieci, ale także wnuków. Mimo początkowego szoku i niedowierzania, stosunkowo łatwo zaakceptowali sytuację, w której się znaleźli. Widać, ze dosyć umiejętnie poradzili sobie z aprobatą tego faktu. Może akceptacja ciąży u swoich dzieci przychodzi – niektórym z nich - tym łatwiej, gdyż mają w pamięci dezaprobatę i odtrącenie okazywane przez własnych rodziców w sytuacji, gdy sami - jako bardzo młodzi ludzie zostali rodzicami. Przejawia się tutaj podejście "jakoś to będzie" - my przeżyliśmy własną nieplanowaną ciążę, to przeżyjemy również i tę. Mało tego, gdy pojawiają się wnuki, radzą sobie i angażują się w wychowanie. Czasami pojawia się konflikt, gdy młoda kobieta zostaje babcią - zaczyna konkurować z mamą w wychowaniu dziecka. Kobieta 38 – letnia, w kwiecie swojej aktywności seksualnej, często nie czuje się babcią, ponieważ zdarza się, że zostaje w tym samym czasie również mamą. Coraz więcej kobiet rodzi dzieci później. Często kobiety, które pierwsze dziecko urodziły wcześniej, dążą do tego, by postarać się o jeszcze jedno. Motywacją bywa chęć sprawdzania tego, czy potrafią być tym razem inną matką, bardziej świadomą. Często mają poczucie, że to jest ich pierwsze chciane i zaplanowane dziecko, na które czekały. To trochę reorientuje ich myślenie.

Jakie znaczenie ma seks w życiu badanych? Badanie pokazało, że większość jest zadowolona z życia seksualnego, ale jednak w procesie wychowania dzieci, seks jako wartość jest mało obecna. Z czego to wynika?
To są dwie różne rzeczy - nasz seks i rozmawianie o seksie. Z badania wynika wyraźnie, że większość osób woli uprawiać seks niż o nim rozmawiać. Żałuję, że Polacy nie są otwarci w relacjach i rozmowach o seksie. Uważam, ze większość tych rodzin, które odwiedzili ankieterzy, mogła już nie powtarzać błędów; rodzice nie musieli zostawać młodocianymi dziadkami.

Badanie wykazało, że stan wiedzy o seksie zależy od wiedzy wyniesionej z domu rodzinnego. Czy i czym różni się dom rodzinny dziadków od ich dzieci?
Dom rodzinny dzieci młodocianych dziadków jest bardziej liberalny, ponieważ zmienił się system wychowawczy, który również jest bardziej tolerancyjny. Badania pokazują, że rodzice na więcej pozwalają swoim dzieciom. Są mniej rygorystyczni i wymagający – wynika to zapewne z faktu, że bardzo młodzi rodzice nie potrafią sobie dawać rady z dziećmi. Tak nieduża różnica wieku powoduje, że nie potrafią się odnaleźć w roli rodzica. Nie wiadomo, czy to czas na karierę, imprezy, na wychowanie kolejnego, własnego dziecka albo wnuka czy czas na uprawianie seksu. Młodzi dziadkowie są rozdwojeni w takiej sytuacji. Najbardziej zaskoczyło mnie, że nie przeciwdziałali temu, aby dzieci powielały ich błędy. Podejrzewałem, że może tak być, ale myślałem, że mimo wszystko rodzice mają więcej przemyśleń dotyczących swojej przeszłości. Zaskoczył mnie ogrom ich nieodpowiedzialności i brak wyciągnięcia wniosków ze swoich niedojrzałych zachowań w młodzieńczych latach.

Badanie pokazuje, że dziś świadomość antykoncepcyjna dziadków nie różni się zbytnio od tej, którą otrzymali w wieku młodzieżowym.
Badanie pokazało, że świadomość antykoncepcji jest mała, szczególnie dotycząca antykoncepcji awaryjnej. Z moich badań wynika, że aż 16% Polaków stosuje stosunek przerywany jako metodę antykoncepcyjną, a tylko 23% kobiet używa tabletek antykoncepcyjnych. W Polsce istnieje problem dotyczący świadomości antykoncepcyjnej. Ponadto, mam wrażenie, że młode osoby dały sobie większe prawo do ryzyka, przejawiają tendencje do ryzykowania, myślą, że im się uda – rodzicom się nie udało, a nam może uda się, ale jak pokazuje rzeczywistość, im też się nie udaje. Powinniśmy traktować antykoncepcję awaryjną jako jedną z metod antykoncepcji. Młodzi ludzie powinni wiedzieć, że w sytuacjach awaryjnych mają bezpieczny środek "po", z którego mogą skorzystać. Taka wiedza powinna być przekazywana w szkole w sposób sensowny i wiarygodny.

Czy w świadomości antykoncepcyjnej mogłaby pomóc refundacja środków antykoncepcyjnych? Antykoncepcja jest ciągle tematem kontrowersyjnym. Młodzi ludzie są zwolennikami antykoncepcji. A jak rodzice patrzą na kwestię refundacji środków antykoncepcyjnych?
Dziadkowie opowiadają się za refundacją antykoncepcji. Moim zdaniem, środki antykoncepcyjne powinny być dostępne za darmo do pewnego wieku, np. do 24 roku życia, dopóki człowiek nie usamodzielni się finansowo. Jeśli jednak wprowadzimy refundację środków antykoncepcyjnych, to zaraz w Polsce podniesie się alarm i zaczną pojawiać się pytania: Czy można młodocianej dziewczynie przepisać tabletki antykoncepcyjne bez wiedzy rodziców? Jeżeli bierzemy pod uwagę współżycie młodych ludzi i jego częstotliwość to musimy wyobrazić sobie, że dla młodego chłopaka/dziewczyny zakup środków antykoncepcyjnych stanowi znaczny wydatek w ich budżecie. Dlatego rodzice postulują refundację środków antykoncepcyjnych. Ponadto, dla wielu dzieciaków poproszenie rodziców o pieniądze na środki antykoncepcyjne może być sytuacją krępującą. Moim zdaniem, brak refundacji jest jedną z przyczyn podejmowania ryzykownych zachowań seksualnych, niestosowania żadnych środków antykoncepcyjnych.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto