Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rodziny pacjentów skarżą się na krakowski ZOL

Marta Paluch
fot. Joanna Urbaniec
Dwie rodziny pacjentów Zakładu Opiekuńczo-Leczniczego przy Wielickiej w Krakowie poskarżyły się śledczym na złe traktowanie chorych.

Tydzień temu opisaliśmy skargi rodzin na niewłaściwą opiekę nad ich bliskimi w krakowskim ZOL. Okazuje się, że takich osób jest więcej. I poszły do prokuratury.

Straszny stan
Prokuratura Rejonowa Kraków-Podgórze prowadzi śledztwo z zawiadomienia rodziny Krochmalów z 2015 r., w sprawie narażenia ich ojca Władysława Krochmala na niebezpieczeństwo utraty zdrowia i życia. - Ojciec cztery razy trafiał z zakładu przy Wielickiej do szpitala: na intensywną terapię i na SOR. W strasznym stanie - opisują Anna i Jacek Krochmalowie, synowa i syn starszego pana. Miał 67 lat, początki Alzheimera. Do ZOL trafił z uwagi na zalecenia lekarzy po pobycie w szpitalu i wszczepieniu endoprotezy. Wymagał bowiem całodobowej opieki połączonej z rehabilitacją.

Pod koniec 2012 r. Krochmalowie wybrali ten zakład, m.in. dlatego, że przy Wielickiej jest odnowiona sala gimnastyczna. - Chcieliśmy, żeby był rehabilitowany. Lekarze ze szpitala mówili, żeby jak najwięcej chodził, ruszał się. Potem mieliśmy go wziąć do domu. Ale do sprawności nie wrócił - mówią Krochmalowie.

Kiedy odwiedzali ojca i pytali personel o rehabilitację, słyszeli: ojciec nie współpracuje, nie nadaje się do chodzenia, jedynie siedzi na wózku. - Ale kiedy stawialiśmy go do balkonika, chodził - opowiada Anna Krochmal.24 września 2014 r. zapamiętają do końca życia. - Zadzwonili z ZOL mówiąc, że ojciec jest w stanie agonalnym. Uparliśmy się, żeby wziąć go do szpitala przy Kopernika.W karcie szpitalnej Władysława Krochmala czytamy: ostra niewydolność nerek, klinicznie odwodniony, w stanie dość ciężkim. A przecież był karmiony sondą. - Widok był przerażający. Ojciec leżał zwinięty, miał przykurcze mięśni. Ludzie patrzyli na nas jak na zbrodniarzy, bo myśleli, że w domu doprowadziliśmy go do takiego stanu - wspomina Anna Krochmal.

Kiedy 67-latka podleczyli w szpitalu, zaczął rozmawiać, dostawał odpowiednie leki. A lekarze z ZOL-u obiecali, że tym razem dobrze się nim zajmą. Wtedy ważył jeszcze 70 kg. Podobna sytuacja powtórzyła się jeszcze trzy razy: w grudniu 2014 r. (z karty szpitalnej: ostra niewydolność oddechowa, treść pokarmowa w gardle), w styczniu 2015 r. (zapalenie płuc, odwodnienie, stan ciężki, odwodniony) i w kwietniu 2015 r. (ostra niewydolność oddechowa, zachłyśnięcie się treścią pokarmową, organizm wyniszczony, odleżyny). - Lekarze wyciągali mu z gardła resztki pokarmu, którymi się dusił. Jak można było go tak zaniedbać? - pytają Krochmalowie. Ostatnim razem pan Władysław ważył 46 kg...W marcu 2015 r. zawiadomili prokuraturę, zaczęli też szukać innego ośrodka dla ojca. Zdecydowali się na Hospicjum św. Łazarza w Krakowie.

- Ojciec tam odżył. Miał wspaniałą, serdeczną opiekę, co godzinę go odwracali, żeby nie miał odleżyn. Wolontariusze z nim rozmawiali, uśmiechał się, żartował. Miał też zapewnioną codzienną pielęgnację, mycie, golenie. W ZOL był kąpany raz na dwa tygodnie. W hospicjum wyciągnęli mu cewnik, założyli sondę bezpośrednio do żołądka, by miał większy komfort - opowiadają Krochmalowie.

Jednak po chwilowej poprawie pan Władysław zmarł 30 lipca 2015 r. (powód: wielonarządowa niewydolność). O spowodowanie skrajnego wyniszczenia organizmu ojca Krochmalowie obwiniają ZOL. - Mamy nadzieję, że za to odpowiedzą - podkreślają.

Spuchnięte oko
Do prokuratury zwrócił się również Włodzimierz Kowalczyk. Jego mama Stefania była w ZOL od 21 lipca do 31 sierpnia 2015 r. - Musiałem ją tam zawieźć, gdy żona miała udar i wymagała mojej opieki non stop - opowiada pan Włodzimierz. Kiedy przyszedł do niej 22 lipca (dzień po przyjęciu!), miała zasiniałe i spuchnięte prawe oko i łuk brwiowy.

- Pytałem pielęgniarki, co się stało, nie odpowiadały. Poszedłem do dyrektora, ale nie miał dla mnie czasu. Napisałem więc pismo z prośbą o badanie okulistyczne mamy i wyjaśnienie sytuacji. Do dziś nie dostałem odpowiedzi - opisuje Kowalczyk. To nie koniec jego zarzutów. Mama, chora na Alzheimera, w domu chodziła i sama jadła, chodziła do toalety. Także wtedy, gdy pan Włodzimierz zabierał ją na „przepustki” z ZOL. - A tam lekarze wmawiali mi, że ona nic sama nie zrobi. Nosiła pampers - opowiada.

I dodaje: - Kiedyś też, gdy przyszedłem, mama miała na przegubie siniaki. A na barierce łóżka był zawiązany bandaż - podkreśla. Napisał wiele pism ze skargami. Dostał odpowiedź na kilka. O najważniejszej sprawie, tj. spuchniętym oku, dowiedział się pośrednio, z protokołu przesłuchania w śledztwie. Dyrektor ZOL tłumaczył, że to obrażenie od... poduszki. - Przez 40 lat pracowałem w Domach Pomocy Społecznej i wiem, jak opieka powinna wyglądać. Na pewno nie tak, jak w ZOL - podkreśla.

Policja (której sprawę przekazała prokuratura) odmówiła wszczęcia postępowania, ale pan Włodzimierz się odwołał. Zażalenie rozpatrzy w maju sąd.

Nękał go pismami
Co na te zarzuty odpowiada dyrektor ZOL Janusz Czekaj?

Jak przekonuje w odpowiedzi na pytania, które mu przesłaliśmy, zakład zapewnił prawidłową opiekę nad tymi pacjentami. Przekazane nam przez rodziny informacje na temat stanu zdrowia pana Władysława i pani Stefanii, a także opieki, jaką sprawowano nad nimi w ZOL, są, według dyrektora, nieprawdziwe. Janusz Czekaj dodaje, że ze względu na przepisy nie może udzielać informacji o stosowanym wobec tych dwojga pacjentów leczeniu. Podkreśla też, że nasze źródła informacji w tych sprawach są mocno wątpliwe.

Twierdzi, że pan Włodzimierz wręcz nękał go pismami i absurdalnymi zarzutami. Urząd Miasta Krakowa, który nadzoruje ZOL, nakazał tydzień temu kontrolę placówki. Przypadek pana Włodzimierza już badał. „Przeprowadzane były postępowania wyjaśniające i postępowania skargowe (...), które nie potwierdziły stawianych zarzutów” - napisał nam Michał Marszałek, szef Biura ds. Ochrony Zdrowia UMK.

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto