Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Redaktor Janusz Michalczak nostalgicznie (reminiscencje)

Wanda Michalczak, Maks Michalczak
Archiwum prywatne Janusza Michalczaka
Dzisiaj, 23 maja skończyłby 65 lat. Na czas emerytury miał planów na lat trzysta. Tak żartowaliśmy, licząc na to, że ograniczy aktywność, ale Janusz był przekonany, że zdąży - na pomarańczowym i w życiu. Niestety, nie stanie przed pracodawcą, przyjaciółmi, koleżankami i kolegami z „Dziennika Polskiego” i „Gazety Krakowskiej”, aby powspominać, podziękować, pożegnać się. Pragniemy to zrobić w jego imieniu...

Dom

Dorastał w domu, w którym dzień zaczynał się od kawy i przeglądu prasy, a obowiązkową lekturą były książki Wańkowicza, Kąkolewskiego, Kapuścińskiego, Jasienicy, Lema… Ojciec Marian i stryj Jerzy toczyli zażarte dysputy o polityce, historii, filmach, a nie zawsze podzielali swoje poglądy.

Janusz słuchał, czytał lub stał przy Długiej w kolejkach po nowości Wydawnictwa Literackiego. Był trzecim pokoleniem w rodzinie, które fotografowało, już dziadek Andrzej sygnował swoje zdjęcia autorską pieczątką. Mama Ewa ubolewała, że syn rzadko spotyka się z rówieśnikami, on jednak na tak banalną codzienność nie miał czasu.

Gdy założył rodzinę, w jednym z dwóch pokojów mieszkania zainstalował na ścianie specjalne półki, właściwie konstrukcję stalowo-drewnianą, która pozwalała na układanie książek w dwóch rzędach. Od podłogi do sufitu. W szafach, komodach, w piwnicy też były druki i ówczesne nośniki pamięci: książki niezbyt pierwszej potrzeby, książki z drugiego obiegu, płyty winylowe, płytki CD, DVD, dyskietki, gazety i ulotki z okresu „Solidarności”, które później udostępnił Instytutowi Badań Prasoznawczych.

Maks, syn Janusza, podawał w wątpliwość potrzebę posiadania przez rodzinę tradycyjnych mebli, skoro przysłowiowe cztery ściany były kompromisem pomiędzy redakcją, biblioteką, a archiwum. Szafę na odzież Janusz zbudował sam... w przedpokoju, też od podłogi do sufitu.

Nieodzowne gadżety

Redaktor Janusz Michalczak nostalgicznie (reminiscencje)
Archiwum prywatne Janusza Michalczaka

Życie płynęło mu przy maszynie do pisania, za kierownicą, z aparatem w ręce, z telefonem, przy komputerze i laptopie. Urlop? Na wydarzenia, na które nie otrzymałby redakcyjnej delegacji, a chciał w nich uczestniczyć, niekiedy poza granicami kraju.

Wyjeżdżał też z rodziną, szczególnie w Polskę. W Bieszczadach, gdy turyści przemierzali połoniny, my tropiliśmy tych, którzy tropią wilki i niedźwiedzie, było więc po reportersku: wywiad z pracownikami placówki PAN w Zatwarnicy, z prowadzącymi stadninę koni huculskich w Wołosatem, z Antonim Derwichem wówczas leśniczym w Mucznem i fotografikiem, nocleg - u pracownika Bieszczadzkiego Parku Narodowego Grzegorza Wolańskiego, bo wtedy dzikie ostępy stawały się dla nas dostępne, a lokalnym opowieściom nie było końca.

Powrót do domu, jak łatwo było przewidzieć, szlakiem cerkwi, szlakiem Bojków i Łemków, oczywiście przez Binarową, tam bowiem jest drewniany późnogotycki kościół – jeden z najcenniejszych w Polsce i Europie. Grzechem byłoby odpuścić.

I tak było zawsze, obojętnie, w którym kierunku. Podczas naszych prywatnych wyjazdów obowiązywała zasada: nie rezerwujemy wcześniej noclegów. Potem dorzuciliśmy drugą: na terenach skąpo oświetlonych warto znaleźć zakwaterowanie przed nocą.

Janusz potrzebował minuty, by zmienić plany lub podjąć decyzję. Gdy na Dolnym Śląsku zaczęły się powodzie i wyjazd docelowo do Karlowych Warów stanął pod znakiem zapytania, pojechaliśmy na Mazury i Podlasie, tam jest przecież Grabarka, miejsce kultu prawosławnych, Wilczy Szaniec, żubry i Litwa w zasięgu paru kilometrów.

Na wschodzie Polski i na Helu trzeba było pilnować poziomu paliwa w baku, mapa stacji benzynowych nie była tam bowiem zbyt gęsta, a Januszowi, co jest tajemnicą poliszynela, towarzyszyło w życiu też roztargnienie, a może raczej skupienie na czymś bardziej istotnym niż oktany.

Zdarzało się, na szczęście rzadko, że jakaś podróż nie doszła do skutku, bo nie wiadomo było, gdzie aktualnie znajduje się jego paszport czy dowód osobisty. Kiedyś pociągiem relacji Przemyśl - Szczecin przesyłką konduktorską dosyłaliśmy z Podkarpacia profesjonalny sprzęt fotograficzny i dokumenty, na kilka godzin przed jego wyjazdem do Frankfurtu nad Menem na salon samochodowy.

Takie sytuacje dostarczały nam adrenaliny, ale takiego wujka kochały wszystkie dzieciaki i młodzież w rodzinie, a dorośli cenili. Obecność Janusza przy stole gwarantowała interesujące relacje i dobrotliwe polemiki. Dużo widział, dużo wiedział, był zabawny i serdeczny. Ciotki się nie obrażały, gdy w połowie uroczystości rodzinnych wychodził, bo akuratnie musiał pełnić funkcję jurora podczas konkursu Miss Polonia, uczestniczyć w wernisażu lub trzeci raz jechać w to samo miejsce, bo właśnie chmury nad Krakowem się przemieściły i pojawiło się lepsze światło do zdjęć.

Kto ty jesteś?

Redaktor Janusz Michalczak nostalgicznie (reminiscencje)
Archiwum prywatne Janusza Michalczaka

Miał niezwykle patriotyczne usposobienie, można go było skutecznie zapraszać na wszelkie uroczystości, wystawy, prelekcje o tym charakterze. I na plany filmowe. Jego wystawa z planu „Ogniem i mieczem” miała swój wernisaż, „Wołyń” pozostał na kartach pamięci.

Wiara i religia zajmowały w jego życiu ważne miejsce. Był dumny, że jest bratem kurkowym i zarazem rzecznikiem Towarzystwa Strzeleckiego „Bractwo Kurkowe” w Krakowie. Cenił współpracę z wydawnictwem „Biały Kruk”, Stowarzyszeniem Budowniczych Domów i Mieszkań, Krakowską Kongregacją Kupiecką, Polskim Czerwonym Krzyżem i Krakowskim Salonem Ekonomicznym NBP.

Redaktor Janusz Michalczak nostalgicznie (reminiscencje)
Archiwum prywatne Janusza Michalczaka

Eksplorowanie otaczającego świata

Redaktor Janusz Michalczak nostalgicznie (reminiscencje)
Archiwum prywatne Janusza Michalczaka

Niemal tysiąc kontaktów w książce telefonicznej i stos wizytówek organizowały mu życie - to rodzinne musiało się więc wtopić w zawodowe. Gdy kalendarz się zagęszczał, funkcjonował poza terminami w jakiś akrobatyczny sposób.

Z Januszem nie sposób było się nudzić i on też nie mógł się nudzić, jego fertyczny umysł działał jak radar, który w sekundzie namierzał w najbliższej okolicy ciekawe miejsca, ludzi, zdarzenia. W gościnie u siostry Iwony – fabrykę i samochody Wiesmanna, u teściów – Bogdana Wozowicza, kierowcę rajdowego, konstruktora samochodów i wiatrakowca, obóz jeniecki w Pustkowie, osadę słowiańską czy naziemny schron kolejowy w Stępinie dla pociągów sztabowych Hitlera. W głowie niczym na wieloterabajtowym dysku notował tematy do opisania.

- Wrócę tu, wrócę. Pojedziemy tam – powtarzał często...

Gdyby żył, tym razem wziąłby urlop, aby udać się do Lwowa, gdzie została część rodziny ze strony ojca.

Gdyby żył, dociekałby, kim byli pochowani na przycerkiewnym cmentarzu w nieistniejącej już wsi Rabe Katarzyna i Andrzej Michalczakowie, gdyż jego dziadkowie o tych samych imionach spoczywają na Rakowicach. W Bieszczadach pozostał samotny grób, z tajemnicą, której nie było mu dane poznać.

Samochody

Schedą po red. Jacku Jureckim, gdy ten odszedł z „Dziennika Polskiego”, był dział motoryzacji. Janusz testował dziesiątki samochodów. Wprawdzie był humanistą, który jako student nabierał dziennikarskich szlifów pod okiem m. in. prof. Walerego Pisarka, prasoznawcy, ale też absolwentem technikum mechanicznego, specjalizacji budowy maszyn.

Krakowskim targiem wybrał dziedzinę pojemniejszą, w niej ulokował wszystkie swoje pasje – fotografię, film, motoryzację, podróże, potrzebę opisywania świata i komentowania go. Czynił to nie tylko na łamach „Dziennika Polskiego”, poczynając od działu miejskiego po redakcję magazynów specjalnych, i nie tylko pod swoim nazwiskiem. Z pseudonimów też korzystał.

Kocham Kraków

Redaktor Janusz Michalczak nostalgicznie (reminiscencje)
Archiwum prywatne Janusza Michalczaka

Z Ryszardem Dzieszyńskim i zespołem tejże redakcji przygotował dla czytelników przewodnik po miejscach ciekawych i nieznanych „Kocham Kraków”, 64 strony podręcznych, ale najważniejszych informacji z 28 kręgów tematycznych i prawie 400 zdjęć, spośród których 160 wykonał sam, pozostałe były autorstwa Roberta Glaca, Jana Zycha, Wacława Klaga, Anny Kaczmarz, bądź pochodziły z archiwów opisywanych zabytków. Edytorsko - broszura, zdjęcia z konieczności sprowadzone do niewielkiego formatu. Był rok 1999, Wydawnictwo Jagiellonia SA rozprowadzało to wyjątkowe kompendium wiedzy o Krakowie i okolicy po 5 zł.

Potem przyszedł czas na kolejne projekty: pomoc w budowie domu dla repatriantów z Kazachstanu, nagrody Sokoła dla środowiska deweloperów, pracę z kamerą, aby utrwalić czas, historię i ludzi.

Do „Dziennika Polskiego” przyjmował go redaktor naczelny Ryszard Niemiec. Nie sposób wymienić wszystkich, z którymi i dla których Janusz pracował, w lokalnych mediach spędził bowiem prawie 40 lat.

Na pewno chciałby podziękować redakcyjnym koleżankom i kolegom, czytelnikom, również wszystkim wymienionym już stowarzyszeniom, instytucjom i firmom, a także tym nie wymienionym, z którymi łączyło go kilka dekad współpracy. Wyjątkowe miejsce w jego zawodowej biografii zajmowały ponadto salony samochodowe w Krakowie, Bielsku-Białej, Warszawie i Poznaniu…

My wyrażamy wdzięczność tym, którzy na prywatnych kontach społecznościowych serdecznie Janusza żegnali.

Janusz ufał, że geny odziedziczył po mamie. Ona zmarła dwa miesiące przed nim, w 90. roku życia. On odszedł nagle, w dniu patrona dziennikarzy Franciszka Salezego. Dwa tygodnie po Januszu zmarła red. Zofia Miszczak-Mierzyńska, ze środowiska polonijnego w Chicago, dziewięć miesięcy później red. Dorota Dejmek. Obie z nim współpracowały.

Na emeryturze chciał rozpocząć pracę edytorską i kontynuować dziennikarską, już bez presji czasu i okoliczności, jakie narzuca etat w gazecie codziennej. Był tytanem pracy.

Niestety, część załogi „krążownika Wielopole” jest już na najwyższym pokładzie, zapewne Janusz z Dorotką, tak do niej się zwracał, wypatrują tam swoich. Cześć Ich pamięci!

Redaktor Janusz Michalczak nostalgicznie (reminiscencje)
Archiwum prywatne Janusza Michalczaka
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Redaktor Janusz Michalczak nostalgicznie (reminiscencje) - Dziennik Polski

Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto