Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Recenzje nowości płytowych. KSU gra metal zamiast punka, Kaśka Sochacka tworzy intymny nastrój, a Afro Kolektyw lekko przynudza

Paweł Gzyl
Paweł Gzyl
KSU
KSU Krzysztof Kapica
Grupa KSU gra już 45 lat i na nowej płycie bliżej jej do metalu niż punka. Bardziej intymny nastrój tworzy Kaśka Sochacka, czego dowodem jej koncertowa płyta. Afro Kolektyw znów rapuje - ale nazbyt monotonnie. A według nagrań Egipcjan można by ustawić wzorzec indie-popu w wersji lo-fi.

Coraz chętniej kupujemy na marketplace’ach? Bez względu na wiek

od 16 lat

KSU „44”, Mystic, 2023
Aż trudno uwierzyć, że ta bieszczadzka grupa działa już 45 lat. To właśnie w Ustrzykach Dolnych pięciu chłopakom zachciało się w 1978 roku grać punk, o którym słyszeli w Radiu Wolna Europa. Początkowo wykonywali polskie covery Sex Pistols czy The Damned, ale z czasem zaczęli tworzyć własny repertuar. Potem losy grupy były kręte: dość powiedzieć, że z oryginalnego składu do dziś został tylko wokalista i gitarzysta Eugeniusz „Siczka” Olejarczyk. I on nie raz zapominał o zespole, rozmieniając go na alkohol i dziewczyny. Za każdym razem jednak stawał na nogi. I to jego determinacji zawdzięczamy kolejny album KSU.

„44” to logiczna kontynuacja poprzedniej płyty zespołu. Już na „Dwóch narodach” pojawiły się tendencje, które na nowym krążku przybrały na sile. Z jednej strony bliżej dziś muzyce KSU do metalu niż do punka. Decyduje o tym ciężkie i mroczne brzmienie aktualnych nagrań. Nic w tym dziwnego – wszak „Siczka” był zawsze fanem Black Sabbath. Z drugiej strony znów pojawiają się na „44” folkowe piosenki. I trzeba przyznać, że KSU wypada w tej konwencji całkiem ciekawie. Punka jest tu w sumie najmniej. Niewykluczone więc, że nowy album wpłynie na radykalną zmianę w gronie odbiorców formacji.

Kaśka Sochacka „Live”, Jazzboy, 2023
To prawdziwy fenomen: wystarczyła jedna płyta, a krakowska wokalistka stała się nie tylko ulubienicą mediów, ale i publiczności. Oczywiście długo dobijała się do wrót sławy i jej artystyczna droga była dosyć kręta. Ostatecznie jednak wsparcie wytwórni Jazzboy sprawiło, że „Ciche dni” stały się bestsellerem. Potem posypały się liczne nagrody, a na koncertach pojawiały się coraz większe tłumy. W sumie Sochacka dała aż 70 występów promujących swój debiutancki album. Nic więc dziwnego, że teraz podsumowuje ten czas podwójnym zestawem „Live”.

Większa część materiału z obu krążków została zarejestrowana w listopadzie 2022 roku we Wrocławiu, ale znalazło się w nim również miejsce na pojedyncze piosenki z Krakowa i z Gdańska. Ci, którzy znają „Ciche dni”, odnajdą na „Live” te same głębokie emocje. Bo to one są największą siłą wyciszonych i intymnych piosenek krakowskiej wokalistki. Ich koncertowe wersje niespecjalnie różnią się od tych studyjnych. Sochacka potrafi jednak wyczarować nimi wyjątkowy nastrój. „Live” oddaje go w perfekcyjny sposób. Jeśli więc ktoś nigdy nie był na występie piosenkarki, ten zestaw pokaże mu co stracił.

Afro Kolektyw „Ostatnie słowo”, Thin Man, 2023
Kiedy pod koniec lat 90. Afro Kolektyw pojawił się polskiej scenie muzycznej, było to nowe zjawisko w rodzimym hip-hopie. Warszawscy muzycy starali się bowiem łączyć raperskie rymy z graniem na „żywych” instrumentach o zdecydowanie jazzowym charakterze. Grupa zdobyła większe uznanie w mediach niż wśród słuchaczy i z czasem zwróciła się ku bardziej piosenkowej formule. Kontrakt z dużą wytwórnią nie uratował jej jednak przed rozpadem. Pod sześciu latach przerwy Afro Kolektyw doczekał się jednak reaktywacji i powraca teraz z nową płytą.

Formuła muzyki warszawskiej grupy niespecjalnie się zmieniła. Dowodzący nią Afrojax rymuje w charakterystyczny dla wczesnego polskiego hip-hopu sposób, a koledzy dogrywają mu energetyczne podkłady, którym tym razem bliżej do funku niż jazzu. Mimo piosenkowego charakteru, refreny poszczególnych piosenek są zbyt mało wyraziste, w efekcie czego całość brzmi nieco monotonnie. Sposobem na poradzenie sobie z tym efektem jest wsłuchanie się w teksty Afrojaxa. Trzeba bowiem przyznać, że raper ma dobre pióro i potrafi serwować ciekawe rymy. Ich treść nie wszystkim się może spodobać, ale trudno mu odmówić literackiego kunsztu.

Egipcjanie „Czas dla siebie”, Thin Man, 2023
Muzyczny kanon indie-popu czy indie-rocka powstał właściwie już na początku lat 80. w Wielkiej Brytanii za sprawą takich zespołów, jak Josef K., Orange Juice, Aztec Camera czy The Smiths. Ta muzyka nie docierała wtedy do Polski, więc tak naprawdę grające tego rodzaju piosenki zespoły pojawiły się u ans dopiero znacznie później. Jednym z nich jest działający obecnie projekt Egipcjanie, za którym stoi jeden muzyk – Jędrzej Szymanowski. Na rynek fonograficzny trafiła właśnie jego debiutancka płyta.

„Czas dla siebie” bezwstydnie odwołuje się do schedy po latach 80.: zarówno wspomnianego indie-popu z Wysp Brytyjskich, jak i piosenek trójmiejskich zespołów post-punkowych w rodzaju Bielizny. To oznacza granie w stylu lo-fi: niepewny śpiew wokalisty, brzęczące gitary i monotonny podkład rytmiczny. Może słuchałoby się tego lepiej, gdyby Szymanowski potrafił tworzyć lepsze melodie. A tak trochę to płaskie i nudnawe. Ciekawiej robi się, kiedy słychać na płycie gości – choćby Gosię Zielińską z krakowskich Rycerzyków. Miejmy nadzieję, że Egipcjanie z czasem nabiorą większej wprawy z muzycznym rzemiośle.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wideo
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto