Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Bardzo niebezpieczny pracownik"

Marek Lubaś-Harny
W roku 1964 partia nie miała już w stosunku do Karola Wojtyły takich złudzeń jak niemal sześć lat wcześniej, kiedy zostawał biskupem pomocniczym.

Według opinii Wydziału Administracyjnego KC PZPR z końca roku 1963, uważany on był w tym czasie za "bardzo niebezpiecznego przeciwnika ideowego". Jego wpływy wykraczały już daleko poza kurię krakowską. Jeden z najaktywniejszych uczestników prac II Soboru Watykańskiego, był m.in. autorem ważnych fragmentów konstytucji "Gaudium et spes", która zmieniła oblicze Kościoła.

Dlaczego więc spośród trzech kandydatów na funkcję metropolity krakowskiego, przedstawionych przez prymasa Wyszyńskiego władzom partyjnym, wybrano właśnie jego? To zagadka. Dr Marek Lasota z krakowskiego IPN wysunął hipotezę, że za Wojtyłą opowiedział się ówczesny premier Józef Cyrankiewicz, i to bynajmniej nie ze względu na wspólne małopolskie korzenie. Cyrankiewicz miał otrzymać agenturalną opinię, że udział krakowskiego biskupa w Vaticanum II bardzo wzmocnił jego pozycję w Kościele, wręcz czyniąc z niego gwiazdę, zwłaszcza wśród reformatorsko nastawionego kleru. To, być może, podsunęło towarzyszom z KC pomysł, aby windując Karola Wojtyłę na metropolię krakowską, skłócić go z kardynałem Wyszyńskim i użyć do rozgrywki z Prymasem Tysiąclecia, w którym partia upatrywała najgorszego wroga.

Jeśli rzeczywiście były takie rachuby, okazały się nader naiwne. Kościół polski nie dał się podzielić, a metropolita krakowski nie tylko nie próbował podkopywać pozycji prymasa, ale wręcz na każdym kroku wszelkimi siłami ją umacniał i na różne sposoby spędzał sen z oczu towarzyszom z Biura Politycznego. Pod koniec roku 1965 został ogłoszony słynny list biskupów polskich do biskupów niemieckich, w którym padły pamiętne słowa: "przebaczamy i prosimy o przebaczenie". Jednym z autorów tego tekstu, jak na tamte czasy niesłychanie odważnego, a nawet bulwersującego, był właśnie Karol Wojtyła. Na sygnatariuszy gromy krytyki spadły nie tylko ze strony partii i oficjalnych mediów. Okupacja hitlerowska była jeszcze świeżo w pamięci dużej części wiernych, a nawet księży, trudno było zrozumieć intencje tego gestu.

Nie zaniedbywał przy tym nasz metropolita wcześniej rozpoczętych, krakowskich dzieł. W roku 1967 osobiście wbił pierwszą łopatę w wykop pod fundamenty nowego kościoła w Nowej Hucie, nazwanego potem Arką Pana. Niemal dokładnie dziesięć lat później, po przezwyciężeniu wielu przeciwności i utrudnień ze strony władz, dokonał poświęcenia tej niezwykłej świątyni w mieście, które w zamyśle jego pomysłodawców miało być miastem bez Boga.

Bliski był już wtedy dzień powołania na stolicę Piotrową. Wiele zresztą wskazuje na to, że Biuro Polityczne, na podstawie danych z wywiadu, liczyło się z taką możliwością i to nawet jeszcze przed śmiercią papieża Pawła VI, który cenił krakowskiego arcybiskupa bardzo wysoko i robił wokół niego w Watykanie dobrą atmosferę. Najwyższe kręgi PZPR i w tej sprawie nie popisały się dalekowzrocznością. Sekretarz KC Józef Czyrek stwierdził rozbrajająco naiwnie: "Lepszy Wojtyła tam, w Watykanie, jako papież, niż tu, w Polsce, jako prymas".
Jakże się pomylił!

od 7 lat
Wideo

Nowi ministrowie w rządzie Donalda Tuska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: "Bardzo niebezpieczny pracownik" - Kraków Nasze Miasto

Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto