Tym razem legenda krakowskiej sceny artystycznej postanowiła wskrzesić idee dancingu. Oczywiście nie mogło zabraknąć w tym twórczego "psycho".
„Zmierza na bankiet muzyków ekipa
W tym celu wzięli i vana i jeepa
Zaś z drugiej strony w przyczepie przewiewnej
Wiozą w tę stronę tonę trzody chlewnej
Jedni i drudzy niezbędni zabawie
Jednym i drugich czasem trudno strawić
Jedni dla ciała zaś drudzy dla ducha
Gość lepiej trawi gdy muzyczki słucha
Jak świnia na bankiecie muzyk się urzyna
Kwiczy wokalista niczym rżnięta świnia
Zaś gość czuje wenę chyże pląsa tany
Gdy świnię na scenę i do stoły damy”.
Melorecytacją tych słów rozpoczął się dwugodzinny show, balansujący między klasycznymi standardami polskiej piosenki. Maleńczuk oprócz prezentacji materiału z płyty Psychodancingu [m.in. "Kronika Podróży - Czyli Ciuchcią W Nieznane", "Bo To Się Zwykle Tak Zaczyna", "Wakacje z Blondynką"] przedstawił swoje solowe dokonania oraz fragmenty repertuaru krakowskiej grupy Pudelsi.
Bez względu na pochodzenie i charakter poszczegolnych piosenek Psychodancing zaserwował legendarną stylistykę dancingową - kojącą repertuar buntowniczy i arykuującą piosenki z dawnych lat. Wielbiciele artysty mieli także okazję usłyszeć kompozycje wzbogacone brzmieniem elektrycznego klarnetu, który od płyty "Ande la more" stale towarzyszy solowym działaniom Maleńczuka.
Podczas wieczoru w klubie Lizard King pojawiło się wiele osób. Jedni żywo reagowali na piosenki najnowsze, pozostali manifestowali zadowolenie z kompozycji starszych. Po raz kolejny potwierdził się jednak fakt niezaprzeczalny - gdy ktoś tak charakterystyczny jak Maleńczuk podejmuje się nowego wyzwania, nie ma mowy by obeszło się to bez społecznego zaopiniowania. W przypadku krakowskiej legendy - zaopiniowania pozytywnego.
I jeżeli to pastisz to bawmy się i cieszy, jeżeli szczere przekonanie, czyńmy to samo. Psychodancing ma być zabawą. "Jeżeli nie będziecie dziewczyny tańczyły pod sceną to idę do garderoby" - powiedział Maciej Maleńczuk.
Trzeba przyznać, że z minuty na minutę atmosfera w klubie Lizard King przeobrażała się w wesołą potańcówkę, która na koniec koncertu rozruszała nawet najbardziej drętwych. I nawet jeżeli było to po części związane z ilością wypitego alkoholu, to należy uzmysłowić sobie jedno - coż to za dancing bez lampki wieloprocentowego trunku.
Przeczytaj także wywiad z Maciejem Maleńczukiem.
Zmarł Jan Ptaszyn Wróblewski
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?