Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Przedsiębiorca kupił lokal usługowy i nie zauważył, że wcześniej na sąsiedniej działce ktoś wyburzył stary dom

Marcin Banasik
Marcin Banasik
Joanna Urbaniec / Polska Press
Pracownica urzędu wojewódzkiego twierdzi, że nie musiała informować właściciela działki o tym, że po sąsiedzku powstaną dwa budynki. Kiedy właściciel działki przylegającej do inwestycji pojawił się na swojej posesji, zamiast starego domu i drzew zastał teren zrównany z ziemią.

Pracownicy urzędu wojewódzkiego, którzy w 2013 r. wydali pozwolenie na budowę dwóch domów mieszkalnych nie wzięli pod uwagę zdania właściciela działki sąsiadującej z inwestycją.

- Zwyczajowo sąsiedzi inwestora są stronami w postępowaniu o wydanie decyzji o pozwolenie na budowę, lecz nie zawsze tak się dzieje. Decyduje kryterium oddziaływania. W tej sprawie ustalono, że zabudowa bliźniacza nie będzie miała wpływu na sąsiednie działki - mówiła przed sądem Agnieszka B.-M., urzędniczka, która przygotowywała projekt decyzji o wydaniu pozwolenia na budowę.

Kiedy właściciel działki przylegającej do inwestycji po kilku latach przyjechał zobaczyć swoją własność, zamiast drzew, ogrodzenia i domu zastał wyrównany teren posypany żwirem i stertę cegieł, zapewne pochodzących z jego budynku, leżących na palecie. Tymczasem sąsiedni domek zmienił się w biurowiec, a za nim powstały budynki mieszkalne. Deweloper, który prowadził inwestycje, twierdzi, że nie ma nic wspólnego z nielegalną rozbiórką na działce obok i że nie zlecał jej robotnikom.

W ubiegłym tygodniu w sądzie zeznawał współwłaściciel jednego z lokali, które powstały na terenie inwestycji. Józef K. przyznał, że od 12 lat mieszka w pobliżu działki, na której stanęły biurowce, ale nigdy nie zauważył żadnych prac wyburzeniowych.

- Jak kupiłem nieruchomość, to nie zwracałem uwagi na sąsiednią działkę - dodał przed sądem świadek.

Przypomnijmy. Na początku roku 2016 Thomasowi Zielińskiemu, bez jego zgody, rozebrano dom przy ul. Królowej Jadwigi. Wycięto też drzewa na jego działce. Policja umorzyła śledztwo z powodu niewykrycia sprawców. Postępowanie nakazał prokuraturze prowadzić dalej sąd, do którego odwołał się Zieliński.

Wykazano przy tym, że tylko firma Sao miała interes w wyburzeniu budynku, aby lepiej prezentowały się jej lokale przeznaczone do sprzedaży.

Mimo to prokurator również umorzył postępowania karne. Uznał, że nie może wskazać sprawców, a ponadto, że przestępstwa w sumie nie było, bo strata jest niewielka, gdyż dom był podniszczony.

Zieliński wynajął prawnika i złożył do sądu prywatny akt oskarżenia przeciwko pracownikom Sao. Mniej więcej miesiąc temu sąd wyznaczył posiedzenie, by sprawę umorzyć, ale z powodu przedstawienia nowych dowodów postanowił jednak przeprowadzić proces.

W postępowanie z urzędu włączyła się prokuratura. Poszkodowany jest oskarżycielem posiłkowym. Oskarżonymi w procesie są prezes, wiceprezes i pracownik Sao. Za zniszczenie mienia grozi do 5 lat pozbawienia wolności.

WIDEO: „Co za akcja!” z piłkarzem Wisły Kraków Pawłem Brożkiem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Przedsiębiorca kupił lokal usługowy i nie zauważył, że wcześniej na sąsiedniej działce ktoś wyburzył stary dom - Dziennik Polski

Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto