Branża muzyczna rozpoczęła protest przeciw wykluczeniu, żądając od władz równego traktowania koncertów z innymi zgromadzeniami publicznymi. Twierdzą, że sytuacja przekroczyła już dawno granice absurdu. I nie ma się co dziwić. Pandemia koronawirusa spowodowała, że wiele branż znalazło się w trudnej sytuacji, ale można pokusić się o stwierdzenie, że to koncertowa ucierpiała najbardziej. Jeśli przeanalizujemy, jak wyglądała kultura od pierwszego lockdown’u to zobaczymy, że kina były zamykane, otwierane, zamykane, otwierane, tak jak teatry, opery, muzea czy galerie sztuki. Podobnie było z wydarzeniami sportowymi – raz mogli być kibice, raz nie. Znacznie gorzej wygląda obraz koncertów - od półtora roku artyści nie mogą na żywo zagrać dla swoich fanów. Nawet ich branża pominięta została w najnowszym planie odmrażania gospodarki, który ogłosił premier Mateusz Morawiecki pod koniec kwietnia. Mimo obietnic, że koncerty wrócą w ograniczonej formie organizacji z końcem maja.
Wykluczenie i dyskryminacja
Wiele osób o tym zapomina, ale branża muzyczna to nie tylko artyści występujący na scenie. To są również menedżerowie, technicy, firmy scenotechniczne promotorzy czy, pracownicy obsługi wydarzeń. I to właśnie w ich imieniu oraz w imieniu milionów fanów, uczestników wydarzeń koncertowych różnego typu, Izba Gospodarczej Menedżerów Artystów Polskich, Stowarzyszenie Organizatorów Imprez Artystycznych, Polska Izba Techniki Estradowej i Związek Zawodowy Muzyków RP opublikowali wspólny list do rządzących.
- Stanowczo protestujemy przeciwko niesprawiedliwemu I niezgodnemu z zasadami życia społecznego wykluczaniu nas z pracy, dyskryminacji i niszczeniu powszechnej i bardzo ważnej formy kultury, jaką jest udział w koncertach! - czytamy w oświadczeniu.
Jak dalej zaznaczono, „nie istnieją przesłanki, które przy dopuszczeniu do organizacji meczów piłkarskich z udziałem dziesięciotysięcznej publiczności, organizacji wesel, imprez domowych, komunii, spektakli, kabaretów, seansów filmowych w salach kinowych z udziałem 50 proc. publiczności; funkcjonowania kościołów, centrów handlowych czy gastronomii na świeżym powietrzu (a już za kilka dni również w przestrzeniach zamkniętych), uniemożliwiają organizację wydarzeń kulturalnych w postaci koncertów, zarówno w warunkach plenerowych, jak i w jakichkolwiek salach do tego przeznaczonych”.
„Działanie jest kompletnie niezrozumiałe”
- Dlaczego tylko koncerty mają pozostać zamknięte!? Dlaczego grupy muzyczne mają zakaz działalności, w przeciwieństwie do grup cyrkowych, sportowych i wszystkich innych? – pytają przedstawiciele branży muzycznej.
Podkreślają, że „działanie takie jest nie tylko kompletnie niezrozumiałe, ale również jest całkowicie przeciwstawne do działań podejmowanych w krajach Unii Europejskiej”.
- Nie ma ani jednego przypadku w Europie, aby ograniczenia kulturalnych wydarzeń muzycznych stały w tak silnej sprzeczności nie tylko z innymi wydarzeniami kulturalnymi, ale ze wszelkimi innymi dziedzinami życia – napisali. Jako przykład podano takie kraje jak: Austria, Włochy, Wielka Brytania, Francja, Dania, Holandia czy Belgia.
„Żądamy elementarnej sprawiedliwości”
- Nie zgadzamy się na utrzymanie dyskryminujących i nieracjonalnych zapisów uderzających w organizację koncertów – podkreślają. – Mamy wieloletnie doświadczenie i dysponujemy profesjonalną wiedzą w organizacji bezpiecznych koncertów – jesteśmy w tym specjalistami.
Branża muzyczna w oświadczeniu wyjaśniła, że domaga się „przejrzystych zasad i równych szans”.
- Żądamy elementarnej sprawiedliwości – uwolnienia koncertów i możliwości ich realizacji od 29 maja. Dziesiątki innych branż i obszarów życia społecznego, w ostatnim czasie powróciły już do funkcjonowania – branża muzyczna oczekuje równości wobec prawa – apelują.
Artyści zabierają głos
Do apelu włączyły się gwiazdy polskiej sceny muzycznej. Jedną z nich jest Dawid Podsiadło, który w mediach społecznościowych napisał, że nie rozumie, dlaczego artyści cały czas są pomijani.
- Nawet jeżeli planujemy zagrać W TYCH SAMYCH miejscach i obiektach, z przestrzeganiem DOKŁADNIE TYCH SAMYCH środków ostrożności. Teatr, sport, kabaret, kino - tak. Koncert - nie. Nie rozumiem skąd to „wyjątkowe” traktowanie branży muzycznej. W całym kraju plenerowe restauracje, imprezowanie, amfiteatry i stadiony przyjmują tysiące ludzi a nam zakazuje się spotkań z wami tylko dlatego że wykonujemy muzykę na żywo – pisze w mediach społecznościowych Podsiadło.
Z kolei Krzysztof Zalewski napisał, że czuje „obezwładniającą bezsilność”.
- Żyjemy w kraju absurdu. Można w wielotysięcznym tłumie oglądać mecz, pójść na występ kabaretu/standupu, iść do kina, teatru, cyrku, muzeum i do kościoła. A na koncert nie można. W ostatnich rozporządzeniach zespoły muzyczne zostały wykluczone z możliwości pracy. Czuję obezwładniającą bezsilność. Protestujmy! Nie chcemy przywilejów, chcemy równego traktowania. OTWÓRZCIE KONCERTY!!! – informuje w mediach społecznościowych Zalewski.
Bela Komoszyńska, wokalistka zespołu Sorry Boys przyznała nam w rozmowie, że to był, a właściwie cały czas jest bardzo trudny czas dla muzyków.
- Koncerty to kluczowa część naszego zawodu, to nasze życie. Koncerty on-line dosyć szybko wyczerpały swoją formułę. Koncert to wymiana energii między muzykami a publicznością - na żywo. Nie uciekniemy od tego. Czas bez koncertów poświęcamy na pisanie nowej muzyki, rodzinie, realizacji pobocznych projektów. Pandemia część z nas zmusiła do szukania innych źródeł utrzymania - tłumaczy Bela. - Nie ma ani jednego przypadku w Europie, aby ograniczenia kulturalnych wydarzeń muzycznych stały w tak silnej sprzeczności nie tylko z innymi wydarzeniami kulturalnymi, ale ze wszelkimi innymi dziedzinami życia. My po prostu oczekujemy równości wobec prawa.
„Im się w tym całym burdelu po prostu zapomniało”
Łukasz Cegliński, członek zespołu happysad powiedział nam w rozmowie, że chyba nikt nie spodziewał się takiego chaosu.
- Tego że branża eventowa i cała kultura zostanie zamrożona jako pierwsza i odmrożona na końcu spodziewali się wszyscy jej pracownicy, natomiast nikt nie spodziewał się takiego chaosu i rozległych archipelagów nonsensu, jakie pojawiają się po niemal każdej konferencji premiera dotyczącej kultury – tłumaczy Cegliński.
I jak dodaje, ma świadomość, że pewne rzeczy mogą być niejasne, innymi można się nie interesować, ale nie rozumie, jak można zapominać o odmrożeniu artystów.
- Cały czas myślę, że im się w tym całym burdelu po prostu zapomniało. To TSUE, teraz ten Turów, przekonywanie ludzi do szczepień, kiedy sami dawali wątpliwy przykład, ten cały bałagan nie do ogarnięcia sprawia, że oni o kulturze myślą w tej chwili najmniej. A może, co gorsza, nie myślą nawet na co dzień? – wyjaśnia nam Łukasz.
Natomiast Marek Całka, menadżer zespołu Organek, powiedział, że protest przeciwko wykluczeniu jest obowiązkiem całego środowiska związanego z działalnością koncertową.
- Nie ma żadnego logicznego i medycznego uzasadnienia dla opóźniania ogłoszenia daty, od której będziemy mogli organizować koncerty z udziałem publiczności. Tracą na tym tysiące ludzi, którzy pracują jako kierowcy, technicy sceniczni, realizatorzy światła, realizatorzy dźwięku i artyści. Traci na tym również publiczność, ponieważ koncerty to poza rozrywką również kultura. Przypomnę, że kultura to jedna z najważniejszych dziedzin rozwoju społecznego – tłumaczy Całka.
„Zespół jako kabaret”
Doskonałym zobrazowaniem słów Dawida Podsiadły czy Krzysztofa Zalewskiego jest historia Organka, która zagrał w sobotę (22 maja) koncert w Narodowym Centrum Polskiej Piosenki w Opolu dla… pustych ławek. I może nie byłoby w tym nic dziwnego, zaskakującego, bo przez pandemię przyzwyczailiśmy się do koncertów bez udziału publiczności, koncertów online, ale w tym samym czasie, również w Opolu odbywał się mecz pomiędzy Odrą Opole a Miedź Legnica. Na trybunach w reżimie sanitarnym zasiedli kibice, a na koncercie, na ławkach w amfiteatrze, fani zespołu już takiej możliwości nie mieli.
Po tym koncercie Tomasz Organek powiedział w mediach społecznościowych, że chyba musi zamienić zespół w kabaret, by móc występować dla publiczności. Na taki sam pomysł wpadł zespół Pawbeats, który napisał: „Dobra ja od dzisiaj rejestruję nasz zespół jako kabaret i wrócimy do grania normalnie. W razie kontroli sanepidu śmiejcie się z moich żartów i wszystko będzie jak dawniej”.
I tu jest ten największy absurd – dlaczego fani stad-up’u, kabaretu czy cyrku mogą oglądać występy, a miłośnicy muzyki na żywo już nie?
Zobaczcie też:
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?