Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Prezes MZLA Paweł Czyż: Talenty są, ale potrzebują wsparcia [ROZMOWA]

Jan Otałęga
Prezes MZLA Paweł Czyż
Prezes MZLA Paweł Czyż wojciech matusik / polskapress
- Po dobrych latach ostatnie mamy mniej udane. Liczę jednak na wyjście z dołka. Trzeba działać. Sam zapał trenerów i rodziców nie wystarczy - mówi Paweł Czyż, nowy prezes Małopolskiego Związku Lekkiej Atletyki.

Z jaką nadzieją objął Pan stery małopolskiej lekkoatletyki?
Chciałbym, aby „królowa sportu” pod Wawelem i w regionie nawiązała do swych najlepszych lat. Wiem, że przyszły czasy trudne, kluby nie są bogate, muszą radzić sobie z wieloma problemami, ale stać nas na poprawę. Przed nami dużo pracy.

Jaki jest stan posiadania małopolskiej lekkoatletyki?
Zacznijmy od zawodników. Wbrew niektórym opiniom, nie jest tak, że młodzi nie garną się do lekkoatletyki. Dzieciaków jest sporo, przyprowadzają je do trenerów ich rodzice. Z pewnością ostatnie sukcesy polskiej lekkoatletyki, jak na igrzyskach olimpijskich w Tokio, w tym pomagają, medale mistrzów procentują, jest kogo naśladować. Dlatego rodziny pukają do klubów. Z kolei ważne jest, aby nie był to chwilowy zapał, tylko grupy ćwiczyły systematycznie, stale, wtedy będzie dopływ talentów z tej podstaw piramidy do góry. Obecnie mamy w regionie niemało dzieci i młodzieży, ale braki występują w małopolskiej grupie seniorów, są luki w konkurencjach. Nadzieja więc w systematycznej pracy od podstaw. Np. roczniki 2006 i 07 dają rękojmię, że ich przedstawiciele mocno zasilą szeregi seniorów.

Wystarcza Wam szkoleniowców?
Tu sytuacja nie jest zła. Pojawiają się nowi trenerzy, niekoniecznie po AWF, robią kursy instruktorskie. Tworzą oni potem grupy młodzieżowe i przyczyniają się do rozwoju lekkoatletyki. Inna sprawa, że zarobki szkoleniowców są zbyt skromne, w tej mierze trzeba poprawy.

Czy kluby lekkoatletyczne utrzymują się na mapie sportowej?
Nie notujemy ubytku klubów, natomiast powstają nowe. Najczęściej są to kluby jednosekcyjne, czyli nastawione na szkolenie biegów, rzutów i skoków. Najważniejsze, aby miały wsparcie i nie stanowiły efemerydy. Najlepiej jest, gdy sekcje powstają przy obiektach lekkoatletycznych, tak by nie trzeba daleko jeździć na treningi. Mamy poprawę, rosną w naszym województwie nowe obiekty, ostatnio w Olkuszu. Jeszcze jak dokończą tam budowę zadaszonej trybuny i zaplecza, powstanie naprawdę wspaniały obiekt. Plany budowy mają Trzebinia, Limanowa, Nowy Wiśnicz, w Białym Kościele ćwiczy filia AZS AWF Kraków, tzw. Akademia Sportu. Natomiast białą plamą na mapie jest „obwarzanek” wokół Krakowa, powiat, tu brakuje obiektów. Celem poza szkoleniem jest też powszechne organizowanie lekkoatletycznych imprez. Niech „królowa sportu” występuje nie tylko w Krakowie, ale i w innych miastach. Nasza dyscyplina sportowa to nie tylko wyczyn. To sport wszechstronny, dostępny dla każdego, poprawia ogólną sprawność młodego pokolenia.

Małopolska „królowa” przechodzi regres, mniej zdobywa medali na mistrzostwach Polski, mało ma kadrowiczów…
Po dobrych latach ostatnie mamy mniej udane. Liczę jednak na wyjście z dołka. Trzeba działać. Sam zapał trenerów i rodziców nie wystarczy. Klubom, aby posiadały odpowiednie warunki do treningów, potrzebna pomoc finansowa. Mamy dotacje z Urzędu Marszałkowskiego, rozmawiamy z Urzędem Miasta Krakowa. Realizujemy program PZLA „Lekkoatletyka dla każdego”. Należy szukać nowych form działania. Trzeba nam teraz modelu biznesowego, bez wsparcia sponsorów trudno bowiem o rozwój. Tu chodzi nie tylko o wychowanie gwiazd, ale także, by utalentowani wychowankowie nie uciekali do innych ośrodków.

I jeszcze trochę wspomnień: jak Pan trafił do lekkoatletyki?
Miałem z nią kontakty tylko jako amator. Urodziłem się w Tomaszowie Mazowieckim, a wraz z rodzicami mieszkaliśmy w Spale. Mama pracowała w Ośrodku Przygotowań Olimpijskich, ja wiele czasu spędzałem na obiektach sportowych ośrodka, śledząc treningi mistrzów, np. Artura Partyki czy Sebastiana Chmary. W 2008 roku ożeniłem się z lekkoatletką, biegaczką Wiolettą Frankiewicz. Obecnie mieszkamy w Krzeszowicach, jest z nami dwójka dzieci, 8-letnia Blanka i 5-letni Franek. Pracuję jako dyrektor Centrum Kultury i Sportu w Krzeszowicach. Mając żonę sportsmenkę, znalazłem się blisko środowiska lekkoatletycznego i ich problemów. Widząc, jak wiele tu spraw do załatwienia, zdecydowałem się działać w związku. Jestem optymistą, mam nadzieję, że nasza lekkoatletyka przetrwa trudne chwile i poprzez masowe szkolenie wychowa przyszłych medalistów.
Rozmawiał Jan Otałęga

od 12 lat
Wideo

Wspaniałe show Harlem Globetrotters w Tauron Arenie Kraków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Prezes MZLA Paweł Czyż: Talenty są, ale potrzebują wsparcia [ROZMOWA] - Dziennik Polski

Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto