– To jest ogromny problem – przyznaje dr Krystyna Mackiewicz, dyrektor szpitala klinicznego im. Heliodora Swięcickiego w Poznaniu. – Pacjenci zapisują się na zabiegi w kilku miejscach, ale po wykonanej operacji nie informują pozostałych szpitali, że już nie będą korzystali z ich usług.
A gdy zaplanowany jest zabieg operacyjny w gotowości jest zespół, przygotowana sala operacyjna – wszystko odpowiednie dla danego pacjenta. Trudno w takiej sytuacji znaleźć „zastępstwo”. Tym bardziej że szpital obowiązują procedury i przepisy, które na przykład uniemożliwiają wykonanie zabiegu pacjentowi, który zgłosiłby się tego dnia akurat do szpitala i „pasowałby” do operacji.
– Nas obowiązują kolejki – wyjaśnia dyrektor Mackiewicz. – Wzięcie kogoś z zewnątrz jest niezgodne z przepisami.
Kolejki będące zmorą pacjentów w przychodniach specjalistycznych też mogłyby być w niektórych poradniach krótsze, gdyby nie niefrasobliwość pacjentów.
– Na 436 pacjentów przychodni nefrologicznej w styczniu do lekarzy nie zgłosiło się 95 – mówi Renata Wiertel, koordynatorka zespołu poradni przy Przybyszewskiego w Poznaniu. – A na zapisanych 83 w poradni chorób metabolicznych, na wizytę nie stawiło się 41.
To blisko połowa wszystkich zapisanych. Najbardziej swojego miejsca w kolejce pilnują pacjenci endokrynologów.
– Na 774 pacjentów, którzy się zgłosili, na wizyty nie stawiło się zaledwie 25 – mówi Renata Wiertel. – Jeśli pacjent odpowiednio wcześnie zadzwoni i uprzedzi, że nie może przyjść, to rejestratorki starają się uzupełnić brak w kolejce dzwoniąc do następnych pacjentów z listy oczekujących.
Na 5757 pacjentów przyjętych w poradniach przy Przybyszewskiego, na wizyty nie stawiło się 1016 osób, czyli 17,6 proc!
Według informacji wielkopolskiego NFZ wśród ponad 29 tysięcy pacjentów czekających na zaledwie 6 różnych zabiegów, między innymi na angioplastykę, zabiegi usunięcia zaćmy i endoprotezoplastykę stawu biodrowego, z zabiegu – z różnych względów – zrezygnowało 22 proc. osób. Z tego zaledwie jedna trzecia poinformowała wcześniej, że z wizyty nie skorzysta.
Są takie przychodnie, w których pacjenci pilnują swoich miejsc bardziej niż w innych.
– Praktycznie zjawisko opuszczania wizyt nie istnieje w przychodni hematologicznej przy ul. Szkolnej – przekonuje Stanisław Rusek, rzecznik szpitala miejskiego im. Strusia w Poznaniu. – Pacjenci bardzo pilnują terminów również u kardiologów.
– W naszych poradniach to rzadkość – dodaje Krzysztof Nowakowski, zastępca dyrektora Poznańskiego Ośrodka Specjalistycznego Usług Medycznych. – Nasi pacjenci są przez nas nauczeni, że jeśli lekarz z jakiegoś powodu nie może przyjmować, to oni są o tym informowani, więc gdy sami przyjść nie mogą, też nas o tym informują.
To, że o zamiarze zrezygnowania z wizyty lekarskiej należy poinformować, regulują w Polsce przepisy. Ustawa o świadczeniach opieki zdrowotnej wyraźnie mówi iż: „w przypadku, gdy świad-czeniobiorca nie może stawić się u świadczeniodawcy (...) lub gdy zrezygnował ze świadczenia opieki zdrowotnej, jest on obowiązany niezwłocznie powiadomić o tym świadczeniodawcę”. W praktyce nie zawsze jednak tak się dzieje, a możliwości dyscyplinowania pacjentów niestety nie ma.
Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?