Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pożar klasztoru w Alwerni. Najnowsze fakty [ZDJĘCIA, VIDEO]

Małgorzata Gleń
Konrad Madeja - KP PSP Chrzanów
Zakonnicy z klasztoru oo.bernardynów w Alwerni, który spłonął w nocy z niedzieli na poniedziałek wierzą, że klasztor da się szybko odbudować. Pieniądze na odbudowę zabytku obiecało już ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Przy odbudowie pomogą władze województwa małopolskiego. Pomoc-rodzinny dom na tymczasowe lokum dla zakonników-oddał aktor Andrzej Grabowski.

Bernardyni z Alwerni wierzą, że klasztor, który spłonął w nocy z niedzieli na poniedziałek, da się szybko odbudować. Obietnice pomocy słyszą z ust ministrów, polityków i zwykłych ludzi. To nie puste słowa.

O chęci niesienia pomocy zapewniał aktor Andrzej Grabowski. Efekt - wczoraj zaproponował zakonnikom swój rodzinny dom jako tymczasowe lokum.
Bernardynów cieszy ta propozycja. - To dla nas badzo ważne, byśmy byli razem. Jesteśmy zgromadzeniem wspólnotowym- podkreśla o. Zbigniew Krystek, zastępca gwardiana klasztoru i ekonom. - Teraz każdego z nas przygarnęła jakaś rodzina. Im też jesteśmy bardzo wdzięczni.
Gwardian Bartłomiej Mazurkiewicz i o. Zbigniew Krystek śpią w remizie OSP, niedaleko klasztoru.

Andrzej Grabowski w swoim geście nie widzi nic nadzwyczajnego. - To naturalny odruch- mówi. Jest alwernianinem z urodzenia. W tamtejszym klasztorze był chrzczony i przyjmował Pierwszą Komunię św. Grał w misteriach paschlalnych.

Pożar klasztoru w Alwerni (NAJNOWSZE ZDJĘCIA)

Ojcowie chcą jak najszybciej przenieść się do domu Grabowskich, by być razem. W klasztorze jest ich zaledwie sześciu. Liczą też, że nadzór budowlany zezwoli na zagospodarowanie na mieszkanie dla zakonników parteru budynku klasztoru i że niebawem wrócą do siebie.

Nad Alwernią świeciło piękne słońce, nad lasem otaczającym klasztor z trzech stron słychać było głośne trele ptaków. Przez poprzednie 24 godziny w tym samym miejscu słychać było wycie syren, odgłosy pił spalinowych i krzyki strażaków. Wczoraj trwała praca na zgliszczach. Co jakiś czas trzeba było uruchamiać pompy. Jeszcze po południu tliły się stropy nad nawą kościoła. Strażacy planowali tam zostać do dziś, by do końca zabezpieczyć klasztor.
W pożarze spalił się dach nad kościołem i przylegającym do niego budynkiem mieszkalnym.

Zniszczenia widać wszędzie. Tuż za bramą kościoła na trawniku leżą nadpalone deski i krokwie, a wszędzie jest pełno popiołu. Chrzęści pod stopami.
Kościół jest bardzo zniszczony. Stojąc przed ołtarzem i zerkając w górę przez dziurę w dużej kopule i małej, tuż nad ołtarzem, można oglądać niebo. Dach nad nimi spłonął całkowicie. Przez dziury na posadzkę kościoła przez kilka godzin spadały iskry i tłące się kawałki drewna. Teraz leży na niej gruba warstwa popiołu. Najgorsze jest to, że osiadł on także na niedawno wyzłoconych figurkach, ołtarzu i innych elementach wyposażenia.

- Znowu potrzebna będzie renowacja. A tak się cieszyliśmy, gdy nasz kościół został wyremontowany - mówi ze smutkiem o. Zbigniew.
Na szczęście płomnienie ani gorąco nie uszkodziły cudownego obrazu Jezusa Miłosiernego "Ecce Homo". Mała kaplica, w którym się znajduje, została nieuszkodzona. W razie czego ojcowie byli gotowi wynieść obraz.

Nie byłoby to jednak proste. Cudowny wizerunek jest bowiem osadzony za pancerną szybą w żelaznej ramie, do tego zabezpieczny kratą. - Strażacy poradziliby sobie, gdyby zaszła taka potrzeba - z ufnością stwierdza o. Zbigniew. - Wykazali bohaterstwo, ratując Najświętszy Sakrament.
Zakonnicy chcieli zresztą zrobić to sami - gdy tylko się zorientowali, że klasztor się pali, a płomienie są nie do opanowania, pobiegli po monstrancję. Już jednak nie udało im się wejść do kościoła. Na pomoc ruszyli strażacy - po omacku, w wielkim zadymienu, z butlami tlenowymi na plecach dotarli do tabernakulum i wynieśli hostię.

Zobacz także: Pożar klasztoru w Alwerni. Straż bada przyczyny

- W naszej prywatnej kaplicy był drugi Najświętszy Sakrament, ale ta kaplica płonęła. Powiedziałem o nim młodemu strażakowi - opowiada o. Leonard Hryniewski. - Ten chłopak wszedł w płomienie i wyniósł go, przyciskając do piersi - mówi wzruszony zakonnik.

O. Zbigniew zawiózł hostie do pobliskiego klasztoru Sióstr Pasjonatek w pobliskiej Porębie Żegoty. - Siostra przełożona napisała mi właśnie SMS-a: "Niesamowite. Zwołałam ludzi na wspólną adorację. Cały czas przychodzą nowi" - zakonnik się uśmiecha, bo w klauzurowym klasztorze Pasjonatek wierni pojawiają się sporadycznie.

Bernardyni nie są załamani. - Bóg tak widać chciał - mówi ze stoickim spokojem o. Zbigniew.
Energicznie przystąpili do działania. Wczoraj gwardian Bartłomiej Mazurkiewicz cały dzień był w rozjazdach. Klasztor wizytował kard. Stanisław Dziwisz.

Potem gwardian rozmawiał z ministrem kultury Bogdanem Zdrojewskim, który obiecał pomoc. Pieniądze zadeklarował też marszałek Małopolski.
Potrzeba będzie kilkunastu milionów na odbudowę. Na szczęście klasztor był ubezpieczony.

Parafianie także obiecują pomoc. Cały dzień pod klasztor podchodziły grupy ludzi. - Czekamy tylko, aż ojcowie powiedzą nam, co robić. Jesteśmy chętni do pracy- mówi Marek Mikołajczyk z Alwerni.

Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: Brutalna wojna o turystę. Kto podpala meleksy?
Sportowetempo.pl. Najlepszy serwis sportowy
**MPK Kraków -

wszystko o zmianach w komunikacji Krakowa

**

od 7 lat
Wideo

Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto