Pół na pół

GARBARNIA KRAKÓW - BESKIDY ANDRYCHÓW 4 (1)- 1 (1)
Bramki: 0:1 Błachut 27, 1:1 Kwater 43, 2:1 Gnyla 58, 3:1 Kwater 82, 4:1 Czech 88. Żółte kartki: Śliwa - Dybał, Chowaniec, Kokoszka. Sędziował: Grzegorz Noworolnik (Nowy Targ). Widzów 150.

Piękna bramka, zdobyta przewrotką przez Kwatera, pozwoliła fanom Garbarni zdekompensować przykre wrażenia, związane z przebiegiem pierwszej połowy meczu. Garbarnia miała w tej fazie dwie doskonałe sytuacje, ale obu nie wykorzystał Szymczyk. Za pierwszym razem niepotrzebnie przerzucał piłkę z lewej na słabszą prawą nogę i skutecznie interweniował Hanasiuk. Natomiast krótko przed zmianą stron Szymczyk otrzymał idealne podanie od Kozubowskiego, ale trafił piłką prosto w nogi obrońcy stojącego na linii bramkowej gości. Zbawienny skutek odniosła zmiana, dokonana już po przerwie. Na placu gry pojawił się Gnyla i choć zmarnował wcześniej dwie dogodne sytuacje, to jednak w końcu z kłopotami sfinalizował idealne podanie Kwatera. Stan zagrożenia dla Garbarni pojawił się z chwilą nieodpowiedzialnego zagrania Noconia, w ostatniej chwili uratował groźną sytuację Matyja. W 82 min Gnyla idealnie wyłożył piłkę Kwaterowi i ten dopełnił formalności. Wynik zamknął Czech, który wepchnął piłkę do siatki po idealnym zagraniu Przeniosły. Gra Garbarni do przerwy kiepska, po zmianie stron "brązowi" mieli multum sytuacji, żeby znokautować przeciwnika. Oprócz zdobytych bramek idealne okazje zmarnowali m.in. Gnyla, Para i Czech. Zwycięstwo bezdyskusyjne, choć odniesione zaledwie z połowicznym wykorzystaniem stuprocentowych szans. Garbarnia nie przekonała swoją postawą. Powinna wygrać zdecydowanie łatwiej i wyżej. Żeby jednak spełnić te warunki, należy wykazać się przyzwoitą skutecznością w sytuacjach podbramkowych. A tego, mimo zdobycia czterech bramek, jednak zabrakło. Tak jednak czy inaczej Garbarnia wreszcie w sposób znaczący powiększyła konto punktowe. Co do stylu pojawiają się poważne wątpliwości...