Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Po tragedii na Juwenaliach: ogrodzić teren miasteczka? Nierealne

Maria Mazurek, Magdalena Balicka
Bandyci wdarli się do akademika Straszny Dwór
Bandyci wdarli się do akademika Straszny Dwór Andrzej Wiśniewski
- Bezustannie zadajemy sobie pytanie: czy jesteśmy tu bezpieczni? Przecież szaleńcy z nożami mogli poranić, a nawet zabić każdego z nas - opowiadają mieszkający na miasteczku AGH studenci. W poniedziałek minister nauki i szkolnictwa wyższego Barbara Kudrycka napisała do rektora AGH list w sprawie tragicznego zajścia na terenie jego uczelni.

Atak nożem na juwenaliach: poprawił się stan najciężej rannego studenta

Atak nożem na juwenaliach. Dawid M. i Tomasz O. usłyszeli zarzuty [ZDJĘCIA]

Przypomnijmy. W noc z piątku na sobotę na miasteczko AGH, gdzie trwała juwenaliowa zabawa, weszło dwóch niezwiązanych z uczelnią nożowników. Zaczepili przypadkowych studentów, ci uciekli przed nimi do akademika. Bandyci dopadli ich jednak i ciężko ranili. W krytycznym stanie do szpitala zostali przewiezieni Michał i Dominik. Nożownicy poranili też trójkę innych studentów i ochroniarza, który próbował ich powstrzymać.

Ofiary z lżejszymi ranami zostały już wypisane do domów. W szpitalu przebywają ciągle Michał z Włoszczowej (dostał nożem w brzuch i klatkę piersiową) oraz Dominik z Limanowskiego (zaatakowany w brzuch). Obaj odzyskali już przytomność, oddychają samodzielnie, ich stan jest wreszcie stabilny.

- Czuję się lepiej, ale nie doszedłem jeszcze do siebie, mimo że odzyskałem świadomość - mówi Dominik. - Jestem otumaniony, wszystko mi się miesza, nie chcę nawet wracać pamięcią do zdarzeń z tamtej imprezy. I tak zresztą niewiele pamiętam - tłumaczy student, który leży w Szpitalu Uniwersyteckim.

Odwiedziliśmy też pana Waldemara, ochroniarza z Chrzanowa, który próbował udaremnić atak nożowników. Jego koszmar zaczął się ok. godz. trzeciej nad ranem, kiedy zobaczył grupę studentów niosących zakrwawionego kolegę. - Miał rozpruty brzuch. Błagał o pomoc. Nigdy nie widziałem tyle krwi - opowiada ochroniarz. Przerażony zadzwonił po pogotowie i zaalarmował przełożonych. Potem wybiegł przed akademik, by wypatrywać medyków. Zobaczył przed sobą tłum rozpędzonych mężczyzn biegnących w jego kierunku. Dostrzegł, że jeden z nich ma w ręku nóż. Zdążył krzyknąć tylko "co robisz?" i instynktownie odskoczyć w bok na widok zamachu, jaki wykonał przeciwnik. Mimo to dostał cios nożem w rękę. Potem poczuł szczypiący gaz, wdzierający się do oczu.

Od soboty nie zmrużył oka. Ma sześcioro dzieci. Czworo młodszych niedługo wybiera się na wyższe uczelnie. - Dopiero teraz uświadomiłem sobie, jakie to niebezpieczne. Jak mam wypuścić dzieci z domu w świat studentów? Będą bał się o ich życie - wyznaje wciąż roztrzęsiony mężczyzna.

Obaj napastnicy, 19-letni Dawid M i 21-letni Tomasz O. zostali tymczasowo aresztowani. Prokuratura postawiła jednemu z nich zarzuty m.in. usiłowania zabójstwa i pobicia z użyciem niebezpiecznego narzędzia. Grozi mu nawet 25 lat więzienia. Drugi napastnik usłyszał zarzut udziału w pobiciu i naruszenia nietykalności cielesnej. Może trafić do więzienia na trzy lata.

Tymczasem gwarne i tłoczne zazwyczaj miasteczko studenckie od soboty jest smutne, cichsze. Wśród studentów dominują rozmowy o weekendowym zdarzeniu. - Najgorsze jest to, że pękła jakaś bańka, iluzja bezpieczeństwa, sielanki. Do tej pory czułyśmy się tu bezpiecznie. Boimy się, że to poczucie już nie wróci. Że już nie będzie tak, jak dawniej - opowiadają Edyta i Basia, które na miasteczku mieszkają od trzech lat.

O bezpieczeństwo martwią się też władze uczelni. - Ciągle zadajemy sobie pytanie: jak mogliśmy temu zapobiec i jak możemy zapobiegać takim sytuacjom na przyszłość. Ale wcale nie znajdujemy na nie odpowiedzi - przyznaje Bartosz Dembiński, rzecznik AGH. - Ogrodzić teren miasteczka? Nierealne. Jak ogrodzić miejsce, gdzie żyje 10 tysięcy ludzi, gdzie działa przedszkole, basen, sklepy. Każdego pytać przy bramkach, gdzie idzie? Zresztą, mamy odgradzać też Wawel? Maraton w Bostonie? Wszędzie może dojść do tragedii.

Rzecznik AGH przypomina, że na terenie miasteczka działa pełen monitoring i że podczas tragicznej nocy terenu pilnowało ok. 300 pracowników ochrony i wolontariuszy. - Moglibyśmy zwiększyć ich liczbę o dwa, trzy, dziesięć razy. Ale dalej nie oznaczałoby to żadnej gwarancji. Jeśli bandyta chce kogoś poranić, i tak to zrobi. Nam pozostaje mieć nadzieję, że zdarzyło się tu u nas pierwszy i ostatni raz - mówi rzecznik.

Samorząd studencki AGH ma się spotkać z rektorem.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziwne wpisy Jacka Protasiewicz. Wojewoda traci stanowisko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto