Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Po przyjściu Jerzego Brzęczka do Wisły Kraków sygnałów alarmowych z każdym meczem tylko przybywało [FELIETON]

Krzysztof Kawa
Krzysztof Kawa
Jerzy Brzęczek pracował w Wiśle Kraków od 14 lutego do 3 października 2022 roku
Jerzy Brzęczek pracował w Wiśle Kraków od 14 lutego do 3 października 2022 roku Wojciech Matusik
Dla klęski, jaką poniósł Jerzy Brzęczek prowadząc Wisłę Kraków, nie sposób znaleźć okoliczności łagodzących. Były selekcjoner zaczął kadencję od lutowego, bezbramkowego remisu z Górnikiem Łęczna w obronie ekstraklasy, a na początku listopada „Biała Gwiazda” będzie toczyć z tą drużyną mecz o obronę I ligi. Kwestia, czy tylko dla jednego z tych zespołów, rozstrzygnie się w październiku.

Po drodze zdarzyło się wiele niedobrego, choć oczywiście zawsze znajdziemy ekipę, która doznała więcej porażek w ciągu ostatnich dwustu dni, więc trudno mówić, by Wisła sięgnęła dna. Tyle że chyba nie w takich kategoriach mieliśmy oceniać drugą drużynę w rankingu frekwencji na trybunach w Polsce...

Dziś [byłemu] trenerowi szczegółowo wylicza się ligowe potknięcia, zupełnie pomijając marcową wpadkę z III-ligową Olimpią Grudziądz. Wobec sytuacji zagrożenia spadkiem z elity, wszyscy machnęli ręką na Puchar Polski. Później sygnałów alarmowych tylko przybywało i - tak jak ten pierwszy – były one jeden po drugim totalnie lekceważone.

Czas na opamiętanie nastąpił w maju. Miałem świadomość, że wujek Jakuba Błaszczykowskiego nie zostanie rozliczony tak, jak każda inna osoba na jego miejscu, dlatego apelowałem wówczas, by dokonać roszady, która pozwoliłaby trenerowi wyjść z tej trudnej sytuacji z twarzą. Rozwiązanie miało polegać na powierzeniu funkcji trenera dotychczasowemu asystentowi Radosławowi Sobolewskiemu z jednoczesnym wycofaniem Brzęczka na pozycję dyrektora sportowego. Miałby on możliwość dalszego realizowania się w swojej drugiej pasji, jaką jest wyszukiwanie piłkarzy i prowadzenie negocjacji z menedżerami, a zespół zyskałby zarządcę z nowym podejściem.

To rozwiązanie miałoby i tę zaletę, że „Sobol” nie pozwoliłby na ingerowanie w swój warsztat osobom trzecim, na czele z obciążającym od ponad pół roku klubowy budżet psychologiem. Dzięki temu byłaby szansa na wzmocnienie mentalnej strony drużyny, która legła w gruzach wczesną wiosną i do dziś nie została odbudowana. Inna sprawa, że nie mam pewności, czy dałoby to efekt, bo gdyby wybory transferowe Brzęczka były podobne do tych, jakich dokonał latem, w składzie wciąż mielibyśmy piłkarzy pokroju Jelicia Balty, Bashy i Niewiadomskiego.

Klimat wokół klubu pogarszają pogłoski o nieporozumieniach pomiędzy właścicielami. O tym, jak jest źle świadczy fakt, iż dziś kibice większe nadzieje niż w ikonicznym Błaszczykowskim pokładają w osobie Władysława Nowaka, człowieka, który w środowisku funkcjonuje raptem od roku, gdy ze sponsora zamienił się w mniejszościowego udziałowca.

Pomysł nowego prezesa, by wzmocnić zarząd i wprowadzić plan oparty o regularne dofinansowanie spółki przez jej sześciu właścicieli wciąż jest procedowany i nie wiadomo, czym się zakończy. W lecie pion sportowy oddano w dzierżawę Brzęczkowi i wyglądało to tak, jakby nikt inny nie miał w tym względzie nic do powiedzenia. Oczywiście nie licząc Kuby, który zapewne mocniej angażował się w działalność na tym polu, aniżeli za czasów Guli i Pasiecznego, zadając ostatecznie kłam wersji, że gdyby wtedy sprawował większą kontrolę nad ich poczynaniami, to z pewnością klubowi wyszłoby to na dobre.

Felieton z cyklu "Cafeteria", Dziennik Polski, Gazeta Krakowska 3.10 2022

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto