Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Piłkarz Garbarni Kraków Kamil Kuczak: Główny cel spełniliśmy, ale czujemy niedosyt, bo była szansa na baraże [ZDJĘCIA]

Jerzy Filipiuk
Jerzy Filipiuk
Kamil Kuczak w barwach Garbarnia Kraków
Kamil Kuczak w barwach Garbarnia Kraków Andrzej Wiśniewski
To był zwariowany – z powodu koronawirusa - ale udany rok. Grałem regularnie, strzeliłem siedem bramek, drużyna się utrzymała - miała nawet szansę na baraże – i wziąłem ślub w trakcie pandemii – mówi 24-letni pomocnik II-ligowej Garbarnia Kraków.

Przed sezonem w klubie nastąpiły ogromne zmiany kadrowe. Drużyna została mocno odmłodzona. Zadanie było więc proste – zachować drugoligowy status. Udało się to, więc jest powód do satysfakcji.

Naszym głównym celem było utrzymanie. Dlatego cały sezon można zaliczyć na plus. W rundzie wiosennej w pewnym momencie (po 27 kolejce – przyp.) zajmowaliśmy dopiero szesnaste miejsce w tabeli. Przeżywaliśmy wzloty i upadki, ale wygrzebaliśmy się z kryzysu. W końcówce sezonu znaleźliśmy się na fali wznoszącej (pięć zwycięstw w sześciu meczach – przyp.) i byliśmy blisko awansu do strefy barażowej. Zabrakło nam jednego punktu.

Zaledwie tydzień po zapewnieniu sobie utrzymania Garbarnia miała szansę na grę w barażach. Żal chyba straconej szansy na walkę o powrót do pierwszej ligi.

Czujemy duży niedosyt, bo głupio pogubiliśmy punkty w niektórych wcześniejszych meczach. Plujemy sobie w brodę, że na przykład u siebie przegraliśmy ze Skrą Częstochowa 0:2 oraz tylko zremisowaliśmy z Gryfem Wejherowo 1, a na wyjeździe przegraliśmy z Elaną Toruń 0:1. W tym ostatnim meczu w ostatniej minucie po moim strzale obrońca wybił piłkę z linii bramkowej. Były jednak też takie spotkania, w których to nasi przeciwnicy przeważali, ale je wygraliśmy. Tak było na przykład w Rzeszowie w meczach ze Stalą i Resovią. Stal trafiła w słupek i poprzeczkę, dominowała w grze, a jednak przegrała 2:3. Resovia stworzyła więcej sytuacji, ale moja bramka na 1:1 była dla nas dodatkowym bodźcem i wygraliśmy 2:1.

Oba rzeszowskie zespoły zagrały w finale baraży o awans do pierwszej ligi. Garbarnia ze Stalą dwukrotnie wygrała, a z Resovią zanotowała zwycięstwo i porażkę. Tym bardziej chyba można żałować, że nie udało się ich wyprzedzić.

Proszę zwrócić uwagę, że do finału awansowały drużyny z piątej i szóstej pozycji w tabeli, a nie będące przed nimi GKS Katowice i Bytovia Bytów. Przed ostatnia kolejką w lidze powiedziałem chłopakom, że jeśli Stal zajmie barażowe miejsce, to awansuje do pierwszej ligi. Była tego bliska (przegrała z Resovią karnymi - przyp.). W klubie nastąpiła zmiana trenera, w końcówce sezonu drużyna wygrywała mecze i zremisowała w Łęcznej z Górnikiem, który zapewnił sobie bezpośredni awans. Ma w składzie chyba najbardziej doświadczonych zawodników z czołówki tabeli, takich jak Grzegorz Goncerz, Dariusz Jarecki i Wojciech Reiman.

Kłopoty z awansem na zaplecze ekstraklasy miał faworyzowany Widzew, z którym pana drużyna w Łodzi sensacyjnie zremisowała 1:1. Niewiele brakowało do tego, by w barażu doszło do ponownego spotkania tych rywali, także na boisku łodzian...

Po cichu liczyliśmy, że jeśli znajdziemy się w pierwszej „szóstce”, to trafimy właśnie na Widzew. Pamiętaliśmy o remisie w Łodzi, a ponieważ nam się dobrze grało na wyjazdach, chcieliśmy sprawić kolejną niespodziankę.

„Brązowi” na wyjazdach zdobyli w sumie o sześć punktów więcej niż na własnym boisku. Strzelili też o sześć więcej goli i stracili o cztery bramki mniej. Zastanawiał się pan, dlaczego drużyna była skuteczniejsza na obcych stadionach?

Zastanawiałem się razem z kolegami. My lubimy operować piłką, lepiej się więc nam gra na dużych boiskach, gdzie jest więcej luki między zawodnikami, a mając więcej swobody z przodu, czujemy więcej luzu. Takie boiska mają na przykład Stal Stalowa Wola i Widzew Łódź, gdzie odpowiednio wygraliśmy 2:0 i zremisowaliśmy 1:1. Duże boisko ma też GKS Katowice, ale na nim akurat przegraliśmy 0:2. Ten mecz nam nie wyszedł. U nas boisko jest mniejsze, ale oczywiście chcielibyśmy, żeby było naszą twierdzą.

W minionym sezonie zdobył pan siedem goli, w tym dwa właśnie w dwumeczu z Widzewem. Jak je pan wspomina?

W Łodzi po dośrodkowaniu Grzegorza Marszalika na dalszy słupek strzeliłem i piłka po rękach Wojciecha Pawłowskiego wpadła do siatki. Kibice na trybunach – a było ich ponad 17 tysięcy - zamilkli. Fajne uczucie, które na zawsze zapamiętam. W Krakowie też doprowadziłem do wyrównania, gdy po zagraniu Krzysztofa Szewczyka wzdłuż linii bramkowej dołożyłem nogę, ale przegraliśmy 1:3.

A który gol w tym sezonie w pana wykonaniu był najładniejszy?

Ten zdobyty w Rzeszovie z Resovią. Dostałem piłkę około 35 metrów od bramki, a ponieważ widziałem, że przede mną nikogo blisko nie ma i trudno byłoby zablokować moje uderzenie, strzeliłem i piłka wpadła w „okienko” bramki. Podczas treningowych gierek kilka razy tak trafiałem, w trakcie gry pomyślałem więc, że piłka też mi może dobrze „siądzie” na nodze. I tak się stało. Takiej bramki nigdy wcześniej nie strzeliłem i nie wiem, czy kiedykolwiek ją powtórzę.

Krakowscy kibice mogą być usatysfakcjonowani z postawy Garbarni. A pan ze swojej?

Myślę, że jestem zadowolony z mojego debiutancki sezonu w drugiej lidze. Miałem lepsze i gorsze momenty, ale grałem regularnie, strzeliłem siedem bramek, drużyna się utrzymała, a miała nawet szansę na baraże. Jestem po wstępnych rozmowach z klubem. Mamy dobrą bazę, świetnego trenera, więc myślę, że porozumiem się z kierownictwem Garbarni.

Rozgrywki drugiej ligi rozpoczną się w drugiej połowie sierpnia. Wcześniej, w połowie bieżącego miesiąca, Garbarnię czeka mecz w pierwszej rundzie Pucharu Polski z GKS Katowice.

W lipcu graliśmy często. Potrzebujemy więc czasu na odpoczynek. Treningi wznowimy w połowie przyszłego tygodnia. Cieszę się, że wylosowaliśmy GKS, bo będziemy mieć okazję do rewanżu za ligowe porażki z nim u siebie 1:3 i na wyjeździe 0:2.

Miniony sezon zapamięta pan także nie tylko z powodu pandemii i walki o utrzymanie, ale także, a może przede wszystkim, z powodu lipcowego ślubu. Pewnie były obawy, czy z powodu obostrzeń do niego w ogóle dojdzie…

To był zwariowany rok także z tego powodu. Z Angeliką jesteśmy od sześciu lat. Salę weselną wynajęliśmy już dwa i pół roku temu. Do końca nie byliśmy jednak pewni, czy uda się zorganizować wesele. Ślub wzięliśmy w kościele na Białym Prądniku, a przyjęcie – na około sto osób – zaplanowaliśmy w Zielonkach. Baliśmy się, czy z powodu pandemii nie trzeba będzie przełożyć naszej uroczystości.

To tego na szczęście jednak nie doszło...

Przed naszym weselem w zamówionej sali odbywały się inne wesela i chrzciny. Gdyby ktoś się wtedy zaraził koronawirusem, lokal zostałby zamknięty. Do ostatniej chwili drżeliśmy więc, czy wszystko będzie ok. Było dużo nerwów, na szczęście wszystko skończyło się szczęśliwie. Była fajna impreza, u nikogo nie było żadnych objawów zarażenia się. Szkoda, że zabrakło moich kolegów z Garbarni, ale byli wtedy na meczu w Wejherowie. Ja pauzowałem za żółtą kartkę, bo we wcześniejszym spotkaniu przerwałem kontrę rywali. Koledze spisali się dobrze i wygrali z Gryfem 4:0.

od 12 lat
Wideo

Wspaniałe show Harlem Globetrotters w Tauron Arenie Kraków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Piłkarz Garbarni Kraków Kamil Kuczak: Główny cel spełniliśmy, ale czujemy niedosyt, bo była szansa na baraże [ZDJĘCIA] - Gazeta Krakowska

Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto