Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Paweł Dróżdż aka Bohater: Wiertarka to bardzo dobry instrument

Redakcja
Eksperymentuje z dźwiękiem, nie boi się ryzykownych połączeń i improwizacji. Uwielbia Nowa Hutę, w której mieszka i promuje ją na każdym kroku - oto Bohater.

Jest artystą zaangażowanym i wielowymiarowym - współpracuje z teatrami, śpiewa, gra, i komponuje. Ostatnio nawet współtworzy film dokumentalny. Lubi improwizować - z Ryszardem Styłą, z którym koncertuje miał może, jak sam przyznał, może dwie-trzy próby. Bohater, czyli Paweł Dróżdż zdradza nam, co mu w duszy gra, za co nie lubi internetu i dlaczego z jego koncertów wszyscy wychodzą głodni.

Słuchając Twoich utworów trudno powiedzieć, z czym ma się do czynienia. Wiem, że nikt nie lubi być szufladkowany, ale czy chciałbyś być postrzegany jako artysta konkretnego nurtu?

Przyznam, że ja też mam bardzo duży problem z tą klasyfikacją i ostatnio miałem nawet na ten temat telekonferencję z kolegą z Orkiestry Bohatera – czyli jednego z prowadzonych przeze mnie projektów, w ramach którego tworzymy ścieżkę dźwiękową do filmu. Tam muzyka miała być rockowo-jazzrockowa. Ja w ogóle mam ostatnio coraz więcej wspólnego z jazzem, bo tam jest najwięcej wolności i swobody interpretacyjnej.

Mam zawsze strasznie duży problem, żeby grać ciągle jedno i to samo. Jazz jest dla mnie najlepszy. Choć nie jest to klasyczny jazz, co zarzucają mi czasami niektórzy "konserwatyści". Przewinąłem się przez kilka stylów – od rocka w liceum, przez jazz, zahaczając o jeszcze inne nurty, wracając znowu do jazzu i czuję to na tyle, żeby w tej melodyce tworzyć i swobodnie łączyć ją z innymi stylistykami. Denerwuje mnie na przykład, jak ktoś daje wstawkę jazzową bez żadnego uzasadnienia i wychodzi takie "plumkanie". Istotą jazzu jest improwizacja i wyrażanie siebie. To mi odpowiada najbardziej.

Ale jazz jest taki "z wysokiej półki" - każdy o nim słyszał, mało kto go słucha. Jest absolutnie niemainstreamowy. Mówisz, że ciągnie Cię w stronę jazzu, ale czy z jazzu można wyżyć?

To wszystko zależy. Jak to mówią - dla najlepszych zawsze jest miejsce. W dobie mp3 niemal każdy artysta ma problem z zarobkami. Rynek muzyczny zalewany jest często zwyczajnym szajsem a wszystko jest na wyciągnięcie ręki. Ludzie nie chcą płacić za koncerty, bo nie chce im się ruszyć z domu – z podobnymi trudnościami często borykają się także teatry, więc problem jest generalnie szerszy.

Usłyszałem kiedyś, że jesteśmy pokoleniem pilota – jak coś od razu nie wciąga to przerzucamy dalej, a często niestety, a może "stety", dobre rzeczy wymagają uwagi, chwili skupienia, wsłuchania się, a nam się zwyczajnie nie chce. Szczególnie jazz jest takim właśnie gatunkiem - jak się go słucha jednym uchem, to wszystko się zlewa i każdy utwór brzmi tak samo, nawet jak to jest jakieś soczyste fusion, gdzie muzycy ostro szarpią instrumenty - nie czujemy tego. Dopiero gdy się zagłębimy w muzykę i uda się zrozumieć intencję, bo przecież jazz opowiada różne historie często bez słów, wtedy możemy powiedzieć, że słuchaliśmy jazzowego utworu. Ja do jazzu mam takie podejście, że używam go, żeby nie do końca było jazzowo właśnie. Wykorzystuję jego stylistykę, ale nie brnę w utarte schematy.

Łączysz jazz z innymi nurtami tylko dlatego że tak czujesz, czy może klasyczny jazz jest już za trudny dla współczesnego rozleniwionego odbiorcy?

W sumie to nie wiem, czy jest za trudny - łączę, bo tak mi pasuje. Inna sprawa, że w tej chwili praktycznie nie ma już ludzi, którzy słuchają "czegoś". No może są jeszcze zatwardziali metalowcy albo hiphopowcy, ale generalnie słucha się teraz wszystkiego po trochu.

Doświadczenie mnie nauczyło, że nagrania nie mogą być za długie. Takie jazowe zagrania na 8-10 minut z solówkami i w ogóle, zupełnie się nie sprawdzają. Próbowaliśmy kiedyś puścić coś takiego w radiu i okazało się, że ludzie tego nie kupują – no bo leci sobie piosenka za piosenką, a tu nagle bum i na 10 minut jeden i ludzie nie wiedzą, co ze sobą zrobić, czy siedzieć, słuchać i czekać na koniec, czy iść zrobić sobie kawę [śmiech].

A z miksami to różnie wychodzi. Na przykład, przy okazji tego filmu, który robimy, reżyser na wstępie zastrzegł "tylko żeby mi tu żadnego rapu nie było". Ja na to, że no oczywiście. A koniec końców, tak mi siedziała w głowie jedna zwrotka, że po prostu musiałem ją przemycić do utworu. Żeby było ciekawiej, ten właśnie kawałek okazał się tak pasujący do całości, że idzie na finał.

Uprzedziłeś mnie z tym filmem, miałam zapytać o niego później, ale skoro temat już wypłynął - Jak Ci się pracuje nad ścieżką do "Strajku na zgniataczu"? Co z Twoją swobodą artystyczną, reżyser twardo wytycza granice?

"Strajk" z racji tego, że jest dokumentem, rządzi się swoją specyfiką. Ale projekt przypadł mi tak do gustu i ja przypasowałem do projektu, że oprócz samej muzyki, w ogóle współtworzę całość. I to jest świetne, bo mam wpływ na wszystko.

Tworzysz zawsze z myślą o konkretnym przedsięwzięciu, o finalnym efekcie? Czy zdarza Ci się komponować do szuflady i przy okazji jakiegoś zlecenia wyciągasz gotowca?

Jeśli chodzi o tworzenie, to tu zdarzają się czasem prześmieszne sytuacje. Czasem jak mi coś wpadnie do głowy to nagrywam, żeby nie uciekło. Jak sobie tak po prostu brzdąkam albo ćwiczę i coś fajnego wychodzi - też to rejestruję. Albo sobie zapiszę gdzieś jakieś nutki, czy słowa - takich zeszytów mam kilka. Do płyty z Ryśkiem Styłą w zasadzie wszystkie teksty powstały kiedyś tam i teraz doczekały się swojej chwili. Sporo się takich próbek nazbierało i to potem mocno ułatwia pracę, jak ma się taki szkielet.

A miałem taką śmieszną historię, jak parę lat temu, prowadziłem sklep z butami i trafił się dzień, kiedy to ja miałem siedzieć za ladą. No i stwierdziłem, że w wakacje ruchu nie będzie, więc zabiorę sprzęt to sobie pogram. No i nagrywałem akurat solówkę gitarową i w tym momencie wchodzi jakaś kobieta, a je jestem w połowie i czuję, że jak przerwę to koniec. Więc dograłem kilka taktów i dopiero mogłem się nią zająć.

Zawsze mocno improwizujesz w duecie ze Styłą. Denerwujesz się przed występami?

Właściwie nie. Ale to zależy od tego, gdzie i dla kogo mamy grać. Zdarzały się takie sytuacje, że przed koncertem myślałem, że tym razem się nie uda i po kilku nutach nas wyrzucą ze sceny, jak zaczniemy improwizować i jeszcze w dodatku wyciągniemy wiertarkę, a tu się okazywało że jest naprawdę fajnie. Raz mieliśmy z Ryśkiem zagrać na imprezie sylwestrowej. I wtedy przyznaję trochę się stresowałem, bo wiadomo sylwester, każdy chce się bawić tańczyć, a my nie gramy takiej muzyki. W dodatku, występ był przygotowywany na szybko i był strasznie nietypowy skład – byłem ja na wokalu, Rysiek na gitarze i perkusista, i najzwyczajniej brakowało basisty! Ale daliśmy radę.

Wiertarka to dobry instrument?

Bardzo dobry! Ten motyw mam jeszcze z czasów projektu Zgniatacz Dźwięków. Ale ja generalnie tak mam, że mi dużo rzeczy gra. Nawet jak mam coś przykręcić, to mi czasem bit na wiertarce siada. Poza tym, fantastyczne jest zaskoczenie w oczach ludzi, jak wyciągam wiertarkę i zaczynam wwiercać się w deskę.

Deska zresztą też ma swoja historię, bo znalazłem ją u mojej babci, a służyła do przykrywania beczki z kiszoną kapustą. Więc to drewno jest super zakonserwowane, wydaje fajny dźwięk, jak się w nią stuka, no i jest twarda, więc nie przewierca się za szybko. Jest tylko jedno "ale" - po naszych koncertach wszyscy wychodzą głodni, bo pachnie bigosem!

Masz pomysły na kolejne oryginalne dźwięki?

W sumie to mam. Chciałbym zagrać w opuszczonej fabryce. Totalny odlot – te wszystkie łańcuchy, kotły i inne sprzęty, a my porozstawialibyśmy kilka mikrofonów, zagrali na tym i dodali jeszcze nasze dźwięki – gitarę i jakiś wokal. Grałem kiedyś w Radomiu w opuszczonej ciepłowni i wtedy te wszystkie pogłosy i odgłosy zrobiły na mnie wrażenie, dlatego chciałbym coś takiego powtórzyć tu w Krakowie.

Pracujesz nad płytą z Ryszardem Styłą. Kiedy zobaczymy Bohatera&Styłę na sklepowych półkach?

Idzie nam z górki, więc myślę że w połowie roku coś powinno z tego być. Ta płyta będzie moim najbardziej spójnym i kompletnym projektem. Będzie mocno jazzowa i harmonijna. Stylistyka jest dość ascetyczna, nie ma tam żadnego nadmiaru dźwięku i wszystkie utwory bardzo spójnie się zgrywają.

Planujecie zrobić się bardziej medialni?

Przy okazji płyty odpalimy wreszcie własną stronę, bo też ani ja, ani Ricardo się tym nie zajęliśmy do tej pory. To może też wynika z tego, że ja przez długi czas olewałem internet. Ale teraz przekonałem się, że to są faktycznie prawdziwi ludzie, którzy spędzają tam mnóstwo czasu. Postanowiłem się przełamać, wziąć za to porządnie i regularnie prowadzić swój profil.

Czyli gdy wejdę teraz na facebooka, to do porannej kawy przeczytam, co się dzieje u Bohatera i Styły, w ciągu dnia zaleją mnie informacje o postępach w pracy, a na dobranoc będą kotki...

Tak, dokładnie tak, informacji będzie dużo i będzie się działo! Ale kotków i piąteczku nie będzie!

Zobacz inne materiały na MMKrakow.pl


Tak wygląda mural na Galerii Krakowskiej

Wyrusz śladami krakowskich emancypantek i odkryj rewolucyjny Kraków

Koncerty 2013 w Krakowie
Muzeum w komputerze? Czemu nie? [zdjęcia, wideo]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto