Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Patryk Małecki: Nienawidzę siedzieć na ławce

Rozmawiał Bartosz Karcz
Andrzej Banaś
- Trener Smuda jeszcze przed obozem przygotowawczym powiedział do mnie, że albo będę grał, albo mi d... pęknie. Wziąłem sobie te słowa do serca - powiedział w rozmowie Patryk Małecki, piłkarz Wisły Kraków.

Nowy sezon przyniósł lepsze wyniki Wisły. Łatwiej się teraz pracuje, gdy drużynie idzie?
W moim podejściu do treningów nic się nie zmieniło. Zawsze jestem gotowy na ciężką pracę i tak samo było w poprzednim sezonie. Uważam, że wiosną też mieliśmy kilka dobrych meczów. Do lepszego wyniku zabrakło nam trochę szczęścia, trochę też było sędziowskich pomyłek. Teraz najważniejszą sprawą jest, że nie przegraliśmy meczu. To efekt tego, że wszyscy pracują na sto i więcej procent. To później widać na boisku.

Zgodzi się Pan jednak z tym, że zmieniła się wasza gra, choćby w tym aspekcie, że w każdym meczu drużyna walczy przez pełne 90 minut.

Wiadomo, jakim trenerem jest Franciszek Smuda. Żyje meczami, treningami. Motywuje nas cały czas. Nawet jak ktoś zagra dobry mecz, potrafi sprowadzić człowieka na ziemię.

A Pan jest zadowolony ze swojej gry w dotychczasowych meczach?
Nie.

Zgodzi się Pan z opinią, że chęci nie można Panu odmówić, ale brakuje Panu takiej czysto piłkarskiej jakości, dokładności w zagraniach?
Zgodzę się, ale czymś to musi być spowodowane. Jeśli porównam moje mecze z tymi, które grałem u trenera Kulawika, to widzę, że wtedy byłem przygotowany perfekcyjnie. Byłem szybki, dynamiczny, ciągle w ruchu.

Może jeszcze nie doszedł Pan do siebie po ciężkich przygotowaniach?
Może. Trener Smuda jeszcze przed obozem przygotowawczym powiedział do mnie, że albo będę grał, albo mi d... pęknie. Wziąłem sobie te słowa do serca. Starałem się na każdym treningu, w każdym meczu dawać z siebie nawet nie 100, a 110 procent. Wierzyłem, że poprzez ciężką pracę mogę wejść na wysoki poziom. Na razie tak nie jest. W pierwszych meczach sam siebie nie poznawałem. Czułem, jakbym cały organizm miał nabity. Głowa i serce chciały, ale nogi nie puszczały. Nie załamuję się jednak, dalej ciężko pracuję, bo kiedyś ktoś mi mądrze powiedział, że jak piłkarz trenuje w tygodniu, tak później wygląda w meczu. Wierzę, że wkrótce mój organizm po prostu przyzwyczai się do ciężkich treningów i będzie lepiej. Mam nadzieję, że te dwa tygodnie przerwy w lidze pozwolą mi dojść do optymalnej dyspozycji. Każdy kto mnie zna, wie że bazuję na szybkości i dynamice. Jeśli tego nie mam, to nie ma też na boisku Patryka Małeckiego.

Jak porównuje Pan to, co robicie pod kierunkiem trenera Smudy i to, z czym zetknął się Pan np. w Turcji, czy różnice są duże?
W Turcji też było bardzo ciężko. Przede wszystkim bardzo mocno trenowaliśmy w okresie przygotowawczym. W sezonie wyglądało to natomiast tak, że w poniedziałek i wtorek trenowaliśmy bardzo ciężko, a w kolejne dni były już tylko zabawy z piłką.

Mimo że jest Pan niezadowolony ze swojej gry, to trener Smuda ciągle na Pana stawia. Tylko raz posadził Pana na ławce rezerwowych.
Nie obrażałem się na trenera, tylko gdy wpuścił mnie w drugiej połowie meczu ze Śląskiem, starałem się jak najlepiej pomóc drużynie.

Zaszła w Panu zmiana? Dawniej gdy któryś z trenerów sadzał Pana na ławce, różnie Pan reagował?

I dalej nienawidzę siedzieć na ławce. Aż mnie wtedy trzepie. Na pewno jednak nie będę w takiej sytuacji się obrażał na trenera czy cały świat. Koncentruję się wówczas na tym, żeby udowodnić trenerowi, że jednak na miejsce w składzie zasługuję.

Po przerwie na mecze reprezentacji czeka was mały piłkarski maraton.
Nie wybiegam zbyt daleko w przyszłość. Najważniejszy jest każdy najbliższy mecz. Teraz liczy się tylko Piast i zwycięstwo. Jak to się uda, to dopiero od soboty zaczniemy myśleć o derbach.

Paweł Brożek niedawno wrócił do kadry. Myśli Pan w ogóle jeszcze o tym, że kiedyś uda się to Panu?
Jak patrzę na mecze kadry, to zawsze żałuję, że mnie tam nie ma. Żebym jednak mógł pomyśleć o kadrze, to cała Wisła musi grać dobrze, a jeśli ja w tej drużynie będę prezentował się dobrze, to kto wie, może zasłużę na powołanie.

Kontrakt kończy się Panu po sezonie. Są jakieś sygnały z klubu, że Wisła chciałaby przedłużyć umowę?
Nie ma żadnych sygnałów czy rozmów na ten temat. Trenuję i gram, a czas na rozmowy o przyszłości przyjdzie.

Myśli Pan o tym, żeby jeszcze spróbować swoich sił za granicą?

Chciałbym pograć jeszcze kiedyś w lepszej lidze. Wszyscy jednak wiedzą, jak bardzo chciałem wrócić do Wisły, więc na razie moje plany są związane z Krakowem. Oczywiście jeśli Wisła będzie chciała, żebym został. Po tylu latach w Krakowie czuję się jak w domu. Chyba nawet bardziej niż w Suwałkach.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto