Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Patryk Makuch, napastnik Cracovii: Nie kalkulujemy, chcemy po prostu wygrywać

Jacek Żukowski
Jacek Żukowski
Patryk Makuch (Cracovia)
Patryk Makuch (Cracovia) cracovia.pl
Patryk Makuch zdobył swą piątą bramkę dla Cracovii w ekstraklasie. Ustalił wynik spotkania z Radomiakiem na 3:0. - Dwucyfrowa liczba bramek? Jest to realne, ale nie będę sobie tym zaprzątał głowy, chcę, żeby to przyszło naturalnie. Na pewno będę się starał w każdym spotkaniu, a jak bramki przyjdą, to będzie super.

Wszedł pan tylko na kilkanaście minut w samej końcówce meczu, a już po minucie wpisał się pan na listę strzelców. Spełnił pan oczekiwania swoje i trenera. Humor więc dopisuje.

Na pewno jest to bardzo przyjemne uczucie dostać nawet szansę w końcówce meczu, dziesięć minut doliczonego czasu gry. Tak naprawdę w drugim kontakcie z piłką udało mi się strzelić bramkę. Jest więc powód do szczęścia, ale nie ma co się za bardzo nad tym rozwodzić, trzeba starać się to powtórzyć i trenować dalej.

To była dość prosta bramka – golkiper Radomiaka Gabriel Kobylak popełnił błąd, wybijając piłkę przed siebie po strzale, nie miał pan więc wielkich kłopotów z dobitką.

Najważniejsze było to, że do końca zachowałem spokój, minąłem bramkarza, a nie starałem się strzelić w pierwszym kontakcie. Otworzyłem sobie drogę do bramki i najważniejsze, że trafiłem.

W poprzednim meczu, z Pogonią w Szczecinie, siedział pan na ławce rezerwowych, ale nie zagrał ani minuty. Był pan kontuzjowany i pańska obecność to był tylko „straszak”?

Kontuzja pojawiła się na treningu przed meczem z Widzewem, było to naciągnięcie mięśnia przywodziciela. Myślałem, że już jest OK, nie bolało mnie, a na wyjeździe, przed meczem z Pogonią odnowiła mi się ta kontuzja i trener nie chciał ryzykować, żebym pogłębił sobie uraz. Chciał dać mi jeszcze trochę czasu, żeby się zaleczyła.

Ten mecz w Szczecinie to było spotkanie, które de facto pogrzebało wasze szanse na puchary. Mogliście nawet wygrać, gdyby w końcówce Benjamin Kallman trafił do siatki rywali. Z kolei spotkanie z Radomiakiem było takie, by sobie zapewnić spokój przed końcową fazą rozgrywek, by się już nie denerwować.

Ważne było dla nas to, byśmy wygrali ten mecz. Teraz będziemy chcieli każde kolejne spotkanie wygrać, po to się trenuje, po to się gra. Nie kalkuluje się.

Zdajecie sobie sprawę, że czwarte miejsce jest już praktycznie nieosiągalne.

Tak, wiadomo, teraz musimy dawać z siebie wszystko w każdym meczu i starać się go wygrać.

Będzie się wam łatwiej grało, skoro nie będzie już żadnej presji pucharowej, ani też takiej, związanej z zamieszaniem się w walkę o utrzymanie?

Presja będzie mniejsza, ale nie będzie zerowa. Mamy ambicje, będziemy chcieli wygrać każde spotkanie.

Teraz czeka was spotkanie z Lechią Gdańsk, która przystąpi do tego meczu z nożem na gardle. Czy sądzi pan, że ten mecz będzie miał taki schemat jak konfrontacja z Radomiakiem, czy też zobaczymy inną Cracovię?

Myślę, że będziemy chcieli narzucić swój styl gry, utrzymywać się przy piłce, stwarzać sobie jak najwięcej sytuacji. A jak będzie wyglądał? Będziemy musieli reagować na boisku.

Ma pan pięć goli na koncie. Chciałby pan pewnie skończyć sezon z dwucyfrową liczbą bramek, co byłoby już przyzwoitą liczbą. Zostaje sześć meczów do końca. Wiadomo, że jest to zadanie trudne, ale realne, bo nie gracie z rywalami z górnej półki, oprócz konfrontacji z Lechem Poznań.

Jest to realne, ale nie będę sobie tym zaprzątał głowy, chcę, żeby to przyszło naturalnie. Na pewno będę się starał w każdym spotkaniu, a jak bramki przyjdą, to będzie super.

Pana były klub – Miedź Legnica spadnie z ekstraklasy. Jest już nieprawdopodobne, żeby nawet przy serii zwycięstw legniczanie się utrzymali.

Dopingowałem kolegów, żeby się utrzymali, staram się oglądać każdy mecz Miedzi. Liczyłem na to, że się uda, bo gra nie była najgorsza, ale głupio traciła bramki i punkty. Na pewno jest mi żal tej drużyny, ale taka jest piłka.

1 maja podejmujecie Miedź. Będzie się pan chciał przypomnieć kolegom z bolesnej dla nich strony?

Na pewno dam z siebie wszystko w meczu. Spotkania z byłym klubem mają większy ładunek emocjonalny więc będzie u mnie na pewno duża motywacja. Na pewno koledzy będą mi chcieli utrudnić życie, to jest normalne, znają moje mocne i słabe strony i będą mi chcieli utrzeć nosa.

      

Sportowy24.pl w Małopolsce

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Patryk Makuch, napastnik Cracovii: Nie kalkulujemy, chcemy po prostu wygrywać - Gazeta Krakowska

Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto