Saul Zahn był zapobiegliwym żydowskim jubilerem. Jego sklepik przy ul. Floriańskiej 31 był dobrze zabezpieczony - grube wewnętrzne szklane drzwi, drugie - zewnętrzne, obite blachą. Codziennie po godz. 18 własnoręcznie je zamykał. Nie uchroniły go jednak przed straszną śmiercią.
Zwabiło ich złoto
Zahnowie mieli wszystko. Własny warsztat i sklep, mieszkanie przy Plantach Dietlowskich, które zajmowali z córką Laurą Majer i jej mężęm. Brakowało im tylko szczęścia.
Był rok 1921, jeden z najbardziej burzliwych w historii II RP. Zakończyła się wojna z bolszewikami, młode państwo działało jeszcze mało sprawnie. Po Krakowie kręcili się maruderzy z armii.
11 stycznia Laura Majer z niepokojem czekała na rodziców, którzy razem pracowali przy Floriańskiej. - Kończyli pracę najpóźniej o 19.30. Tymczasem była godz. 21, a jeszcze nie wrócili - opowiada prof. Stanisław Waltoś, który opisał tę historię w "Pitavalu krakowskim". Laura Majer miała złe przeczucia.
Gdy poszła do sklepu, zastała tam uchylone drzwi. Widok był makabryczny. Jej matka Róża, zalana krwią, leżała w jednym kącie sklepiku. Ojciec, charczący jeszcze, z poważnymi ranami na głowie, leżał w drugim kącie. Mimo operacji nie udało się go uratować. Sklep był splądrowany.
Laura, krzycząc, wybiegła na ulicę. Dwaj policjanci, którzy jako pierwsi pojawili się na miejscu, nie znali się na robocie. Pozwolili gapiom, którzy tłumnie zbiegli się do sklepiku, zadeptać wszystkie ślady.
Bezradni śledczy
Gdy zaczęło się śledztwo, sprowadzono psa tropiącego, ale dopiero następnego dnia (był prywatną własnością policjanta). Policji nie było stać na własnego. "Prywatny" czworonóg wytropił mieszkanie mężczyzny, który jednak nie miał nic wspólnego ze zbrodnią.
W kwietniu w Kocmyrzowie zatrzymano z kolei trzech byłych gimnazjalistów: Weinreba, Amsterdama i Diamanda. Znaleziono u nich część skradzionych w sklepie zegarków i spodnie uwalane krwią. Nie zostali jednak skazani; krew była zwierzęca (ojciec jednego z młodzieńców był rzeźnikiem), a przedmioty nabyli - jak mówili - na tandecie. Nie znaleziono dowodów winy.
Zdesperowana policja zatrudniła telepatę. Eksperymenty zrobiono w Wiedniu i w Krakowie. Medium, wcielając się w mordercę, kazało policji szukać na Grodzkiej domu z zielonymi drzwiami na pierwszym piętrze, gdzie rzekomy morderca miał przebywać. Te wskazówki okazały się jednak nieprzydatne. Prawdopodobnie mordu dokonali żołnierze. Jeden ze świadków widział ich w sklepie niedługo przed zabójstwem, jeszcze inny - w szynku obok, gdzie zachowywali się dziwnie. Ponieważ ich nie odnaleziono, do dziś nie wiadomo, kto był zabójcą.
W miejscu, gdzie mieścił się zakład Zahnów, jest obecnie sklep z pamiątkami i trafika.
Sprawa Pyjasa
Z tą okolicą wiąże się również inna niewyjaśniona śmierć. 7 maja 1977 r., według zeznań mieszkającego tam Tomasza Jarosa, przechodził tamtędy Staszek Pyjas - na krótko przed śmiercią. Jaros do późna malował klatkę schodową. Około pierwszej podszedł do niego Pyjas i zapytał, czy może skorzystać z toalety w jego domu. Gospodarz odniósł wrażenie,że student chciał się ukryć. Kiedy Pyjas wszedł do mieszkania, zobaczyła go leżąca w łóżku przyjaciółka gospodarza. "Był zdenerwowany i smutny. Odniosłam wrażenie, że chce mi coś powiedzieć, ociągał się z wyjściem" - opowiadała śledczym.
Przy klatce na Floriańskiej czekał mężczyzna o blond włosach i twarzy "w kształcie gruszki", ok. 35-letni. Ruszył 2-3 metry za Pyjasem. Ponadto z przeciwległej bramy wyszło dwóch mężczyzn i też poszli za Pyjasem.
Studenta znaleziono martwego kilka godzin później przy ul. Szewskiej. Do dziś nie udało się zweryfikować zeznań świadków. W tej sprawie toczy się już piąte śledztwo.
Codziennie rano najświeższe informacje, zdjęcia i video z Krakowa. Zapisz się do newslettera!
Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?