Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ośrodek MONAR-u w Pleszowie obchodzi 15-lecie działalności

KATARZYNA JANISZEWSKA
Kilkanaście lat temu, kiedy w Pleszowie powstawał ośrodek MONAR-u, ludzie się bali. Nie chcieli u siebie narkomanów. W ciągu 15 lat dawne obawy i opory zniknęły, jak ręką odjął.

Kilkanaście lat temu, kiedy w Pleszowie powstawał ośrodek MONAR-u, ludzie się bali. Nie chcieli u siebie narkomanów. W ciągu 15 lat dawne obawy i opory zniknęły, jak ręką odjął. Dziś w całym Pleszowie trudno znaleźć osobę, która przyznałaby się do dawnych niechęci i protestów. - Nie było się czego bać. To normalni ludzie.
Tacy sami, jak wszyscy - mówią mieszkańcy o sąsiadach z ośrodka MONAR-u.

Teraz już przywykłem
Pleszów to peryferyjna dzielnica Nowej Huty. Dużo zieleni, mało samochodów, domki otoczone ogródkami. W oknie pomalowanego na żółto domu, siedzi starszy mężczyzna. - Ja tam dużo rzeczy widzę - zaczyna opowieść pan Józef, nie chce jednak podać swojego nazwiska - Byłem świadkiem, jak mieszkańcy ośrodka naćpanego kolegę wrzucali do rowu. Nie jest dobry przykład dla mieszkającej tu młodzieży. Ale więcej uwag do ich zachowania, to nie mam. Na początku ludzie byli niechętni. Ja też protestowałem - przyznaje. - Teraz już przywykłem. Tylko nie mogę się pogodzić z jedną rzeczą, że oni te zasiłki dostają, mają darmowe przejazdy. A ja byłem nauczony, że na wszystko trzeba samemu zapracować.

To po prostu szpital
- Jak ktoś ma taką naturę, to zawsze będzie narzekał - kwituje Lucyna Bała z zakładu fryzjerskiego. - To spokojni, kulturalni, ludzie. Pracują, uczą się. Czasem przychodzą do mnie się ostrzyc. Nigdy się tu nie wydarzyło nic złego. Nie było żadnych burd, czy głośnych imprez. Mieszkam na Złocieniu, i sama chętnie bym się tu przeprowadziła. -To normalni ludzie, można z nimi pogadać - mówi Jakub Sądel. - Nieraz gramy razem w piłkę. Rzadko kręcą się po okolicy. Jak już wychodzą na wycieczkę, to przeważnie całą grupą. Mieszkam tu od ośmiu lat i nigdy nie było problemów. - Mnie takie sąsiedztwo wcale nie przeszkadza - zapewnia Małgorzata Jagodzińska. - Ci ludzie nikogo nie atakują. Chcą się leczyć i wyjść z nałogu. Dobrze, że jest instytucja, która pomaga w takiej walce.

Dobry kontakt z sąsiadami
Żeby dojść do ośrodka, trzeba przejść przez park, minąć kościelne mury, plebanię i pole ze słonecznikami. Przed murowanym dworkiem stoi kilku młodych ludzi. Rozmawiają, śmieją się. W środku już trwają przygotowania do uroczystości jubileuszowej. Krzysztof Kozerski, terapeuta MONAR-u przekonuje, że odbiór społeczny ośrodka, nigdy nie był zły. A źródło dawnych protestów tkwiło w fermencie sianym przez jedną osobę. Chodziło o igły i strzykawki, znalezione przy kapliczce, które mógł wyrzucić każdy. Teraz chłopcy z MONAR-u pomagają gospodarzom przy wykopkach, a mieszkańcy w zamian pożyczają im sprzęt do zaorania pola.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto