Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Oskarżony o zabójstwo syna nie przyznaje się do winy

Artur Drożdżak
Oskarżony o zabójstwo syna Marian G. w drodze do sądu
Oskarżony o zabójstwo syna Marian G. w drodze do sądu
To nie ja jestem sprawcą śmierci mojego syna. On sam się pozbawił życia - opowiadał na sali rozpraw 63-letni Marian G. Jego poszlakowy proces o zabójstwo ruszył przed krakowskim sądem. Mężczyźnie grozi dożywocie.

Fakty24: Zobacz najświeższe informacje z Krakowa i Małopolski!

Niziutki, rozczochrany, niedbale ubrany, z sygnetem na palcu oskarżony Marian G. nie był karany. Z wykształcenia jest technikiem chemikiem, rozwiedzionym rencistą, ojcem trójki dorosłych dzieci.W ostatnim czasie mieszkał na ul. Pawlikowskiego w Krakowie z synem Robertem. Relacje między nimi układały się różnie, ojciec miewał pretensje w stosunku do syna, że ten nadużywa alkoholu, ale nie wiązało się to z aktami przemocy domowej.

Najpierw śledztwo, teraz proces w znacznym stopniu koncentrują się na życiu tragicznie zmarłego Roberta G.. Wszystko po to, by sprawdzić, czy burzliwe losy 38-latka mogły mieć wpływ na jego decyzję o dokonaniu samobójstwa. Wiele lat mieszkał z rodzicami w Nowej Hucie na os. Uroczym, ale pewnego dnia matka mężczyzny wyjechała w nieznane. Małe dzieci zostawiła pod opieką sąsiadów, ci zaniepokojeniu jej dłuższą nieobecnością powiadomili policję. Okazało się, że kobieta przebywa w odległej Australii. Jej pociechy, w tym Robert G., trafiły do domu dziecka, bo ich ojca też nie było, dorabiał na drugim końcu Polski. Wrócił po kilku miesiącach.

Po ukończeniu szkoły podstawowej i średniej Robert G. zdobył zawód blacharza samochodowego, wziął ślub. Spłacał też długi za mieszkanie rodziców. Jego życie rodzinne z czasem legło w gruzach, był w separacji z żoną, ale stale utrzymywał kontakt z dziećmi, dzwonił do nich, kupował prezenty, odwiedzał w Nowej Hucie. Na stałe zamieszkał z ojcem Marianem na ul. Pawlikowskiego i tutaj doszło do tragedii. 23 października ub.r. to ojciec pierwszy o godzinie 20.54 powiadomił na numer 112 służby ratunkowe, że potrzebna jest pomoc.

- W moim mieszkaniu jest człowiek, który ma nóż w brzuchu. Przebity był - mało składnie relacjonował dyspozytorce z centrum powiadamania ratunkowego. Gdy go zaczęła dopytywać, dodał, że do zdarzenia doszło 20 minut wcześniej. Potem raz twierdził, że poszkodowanym jest jego syn, który "sam się przebił krojąc chleb". Po chwili dzwoniący przyznał, że "sprawca ugodzenia nożem jest jeszcze na miejscu". Dyspozytorka słysząc zmienne wersje zajścia po telefonie Mariana G. zawiadomiła nie tylko pogotowie, ale i policję.

Funkcjonariusze i karetka na miejscu byli szybko. Ranny trafił do szpitala wojskowego, ale rana kłuta o głębokości 17 cm klatki piersiowej okazała się śmiertelna. Mężczyzna zmarł 0 1.20 w nocy. Marian G. trafił do aresztu, nie przyznał się do winy. Przekonywał, że nie był sprawcą ugodzenia syna nożem. Podawał sprzeczne i zmienne wersje zdarzenia. Opowiadał, że syn sam przypadkowo wbił sobie nóż w ciało podczas krojenia chleba. Potem mówił, że Robert G. targnął się na swoje życie po awanturze w mieszkaniu. Marian G. potwierdził, że tego wieczoru wcześniej robił mu wymówki, że jest nietrzeźwy, uderzył nawet syna w twarz otwartą dłonią. Potem wyszedł z mieszkania, a kiedy wrócił, zastał rannego i krwawiącego Roberta G. Wtedy dopiero zawiadomił pogotowie.

Prokuratura sprawdzała, czy mężczyzna miał skłonności samobójcze, analizowano jego życie, ale biegły psycholog stwierdził, że Robert nie był typem samobójcy. Uznał, że mógł tylko dokonywać bolesnych cięć na swoim ciele lub tatuaży.

Czytaj także: Były gangster prowadzi zajecia z profilaktyki przemocy i uzależnień w Krakowie

Mieszkania Kraków. Sprawdź nowy serwis

Codziennie rano najświeższe informacje, zdjęcia i video z Krakowa. Zapisz się do newslettera!

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto