MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Opowieść o przyjaźni i nadziei

Magda Hejda
Magda Hejda
Pojechałem po jakąś część do samochodu na giełdę - opowiada Wieńczysław Stasiuk. - To był styczeń. Osiem lat temu. Wtedy zobaczyłem Kumpla. Był maleńkim przemarzniętym szczeniakiem wtulonym w znacznie większego szczeniaka bernardyna.

Nie miałem sumienia go tak zostawić na mrozie, chociaż nie planowałem przygarnięcia psa. Chodziłem po giełdzie dwadzieścia minut i zastanawiałem się, czy dam radę zaopiekować się tym psiakiem. Podjąć decyzję pod wpływem chwili jest łatwo, ale odpowiedzialnie nim się zająć już znacznie trudniej. Jednak go kupiłem i ku zdziwieniu rodziny wróciłem do domu ze szczeniakiem za pazuchą. W domu pojawił się pies i zaczęły się spacery.

Zaprzyjaźniły ich psy

Kiedyś spotykaliśmy dystyngowanego starszego pana, który wyprowadzał na spacer dwie niewielkie suczki. Pan uśmiechnął się do mojego szczeniaka, psy zaczęły się bawić, a my rozmawiać. I to był początek mojej znajomości z Jackiem Łucyszynem.
Nasze psy polubiły się i my też. Zaprosiłem go kiedyś do swojej pracowni [Wieńczysław Stasiuk jest rzeźbiarzem], potem on zaprosił mnie do siebie. Dużo rozmawialiśmy, opowiadał mi o swoim życiu, o mamie, która pochodziła z rodziny ziemiańskiej, o działkach na terenie Krakowa, które po wojnie odebrała władza ludowa, o czasie gdy zabrakło dachu nad głową, i o największej miłości życia - psach. Już wtedy miał kłopoty ze zdrowiem. Gdy musiał iść na parę dni do szpitala, zostawiał mi klucze. Razem z synami opiekowaliśmy się jego psiakami.

Człowiek z lochu

To było ponad dziesięć lat temu, połowa lutego. Kraków zasypany śniegiem. O człowieku, który ze swoimi psami mieszka w lochu nad Wisłą, opowiedziała mi Anna Baranowska z Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. To było na bulwarach wiślanych. Kamienna piwnica wydrążona w wale. Zastukałam kilka razy w ogromne żelazne drzwi, po chwili zobaczyłam pana Jacka Łucyszyna, a za nim ogromną zimną czarną przestrzeń. To było wielkie kamienne pomieszczenie, przypominające pieczarę, w którym wodniacy przez lata gromadzili różne sprzęty. Za żelaznymi drzwiami panowała absolutna ciemność, nie było okien, po kamiennych ścianach spływała woda.

Gospodarz tego miejsca zapalił lampę naftową i papierosa. Obok niego na prowizorycznej pryczy leżały dwie kudłate suczki. Jacek Łucyszyn opowiedział mi, jak został bezdomnym i dlaczego postanowił wegetować w tym okropnym lochu. Zanim stracił dach nad głową, mieszkał u siostry. Potem siostra została eksmitowana z mężem do kawalerki. W maleńkim mieszkaniu nie było już miejsca dla trzeciej osoby, a on na dodatek miał dwa psy. Mógł znaleźć schronienie w jakiejś noclegowni, ale musiałby zostawić psy w azylu. Takiego rozwiązania nie brał pod uwagę. Rodziny nie zostawia się w azylu. Miał najniższą rentę, za którą nie mógł wynająć nawet pokoju. Postanowił, że będą razem choćby w lochu nad Wisłą.

Kolejny dramat

Dzięki interwencjom Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami, nagłośnieniu sprawy przez media po roku spędzonym nad Wisłą miasto przyznało Jackowi Łucyszynowi mieszkanie socjalne, w którym zamieszkał ze swoimi psami. Kiedy suczki dożyły swoich dni, pan Jacek przygarnął z krakowskiego azylu następne bidy - Kikę i Elzę. To one zaprzyjaźniły się z Kumplem i jego właścicielem. Przez lata niełatwo było związać koniec z końcem, ale psy nigdy nie chodziły głodne, a pan Jacek nie narzekał. Rok temu Jacek Łucyszyn wystąpił do ZUS-u o przyznanie emerytury. Skończył 73 lata, dawno osiągnął wiek emerytalny. To był początek dramatu. ZUS odmówił przyznania emerytury i pozbawił renty. Mimo że wcześniej uznał, że Jacek Łucyszyn przepracował ponad 20 lat. Teraz ZUS po latach twierdzi, że nie ma udokumentowanej wystarczającej ilości okresów składkowych. Sprawa w sądzie toczy się już rok, a pan Jacek żyje w nędzy. MOPS opłaca mu media i posiłek w barze za cztery złote. Gdyby nie pomoc materialna zaprzyjaźnionego w czasie spacerów z psami rzeźbiarza, nie przeżyłby tego roku.

Jest coraz gorzej

Jacek Łucyszyn ma cukrzycę, musi przyjmować insulinę, wysiadają mu stawy i mięśnie nóg. Nie chodzi do lekarza, bo i tak nie ma pieniędzy na lekarstwa. Żeby zarobić parę złotych na jedzenie dla siebie i psów, zgodził się na testowanie na sobie leków. Jest załamany. Mówił Wieńczysławowi, że nieraz chciał ze sobą skończyć, ale nie może zostawić Elzy i Kiki na pastwę losu. Boi się o nie. Teraz one trzymają go przy życiu, no i przyjaciel rzeźbiarz. To on odnalazł mnie i on swoim samochodem zawozi pana Jacka do sądu na kolejne rozprawy. Tak było i w ten czwartek, kiedy spotkaliśmy się na korytarzu sądowym. Wyniszczony, blady człowiek, który jest bezsilny wobec paragrafów, mówi, że przez lata dostarczał ZUS-owi dowody wpłacanych składek i kilkakrotnie lata pracy były zaliczane przez urząd. Dziś nie ma na to dowodów, bo dziesięć lat temu nie było go w domu w czasie eksmisji, a komornik wyrzucił jego rzeczy na korytarz. Pamiątki rodzinne, cenniejsze przedmioty, dokumenty zostały rozkradzione. Stary człowiek jest bezradny. Kiedy sędzia wyznacza kolejny termin rozprawy na styczeń 2011 roku, Jacek Łucyszyn cicho pyta: - Ale jak przeżyć kolejne miesiące, jak przeżyć święta?

500 zł godności

Obok Jacka jest człowiek, jedyny, dla którego jest ważny, który postanowił o niego walczyć. Kiedy wychodzimy z sali sądowej, mówi do mnie:
- Przecież te 500 zł renty to odrobina godności dla tego człowieka na starość! Te święta dla pana Jacka znowu będą smutne. Pewnie jakoś je przeżyje dzięki wsparciu rzeźbiarza. A może to będą całkiem dobre święta? Może są jeszcze dobrzy ludzie? Choćby kilku wrażliwców gotowych pomóc człowiekowi, który kocha zwierzęta?

Wybierz małopolską miss internetu. Zobacz zdjęcia pięknych dziewczyn!
Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: Okolice Krakowa: usiłował uprowadzić 9-letnią dziewczynkę
Maciej Szumowski stał się legendą. Idź jego drogą. Wejdź na szumowski.eu

od 7 lat
Wideo

Zakaz krzyży w warszawskim urzędzie. Trzaskowski wydał rozporządzenie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto