Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Olena Leonenko: natchnienie jest Bożą karą

Redakcja
Olena Leonenko opowie o Jesieninie m.in. jego wierszami
Olena Leonenko opowie o Jesieninie m.in. jego wierszami archiwum teatru
Z Oleną Leonenko, śpiewaczką i aktorką, która wystąpi jutro w Teatrze im. Słowackiego w spektaklu "Jesienin", rozmawia Urszula Wolak

Podobno zaczęła Pani śpiewać, zanim jeszcze wypowiedziała pierwsze słowo?
Tak twierdzi moja mama.

A jednak przygodę ze sceną rozpoczęła Pani od występów w cyrku.
Jestem bardzo wdzięczna losowi, że mogłam tam pracować. Dzięki temu w wieku 17 lat zrozumiałam, czym jest życie, śmierć, miłość, partnerstwo, nagroda i kara. Nie jestem jednak urodzoną cyrkówką. Od zawsze identyfikowałam się z muzyką.

I by zrealizować marzenia, porzuciła Pani cyrk?
Pożegnanie z cyrkiem wcale nie było łatwe. By to zrobić, musiałam nadwyrężyć kręgosłup i zerwać ścięgna. Znamienity poeta rosyjski powiedział, że poezja to cyrk bez siatki ochronnej.

Miał rację?
Tak. Jedno i drugie to taniec na ostrzu noża.

Co fascynowało Panią w cyrku?
Jego bajkowy charakter. W cyrku poznałam także ludzi, którzy otoczyli mnie opieką i nigdy nie zawiedli.

Mam wrażenie, że później nie zawiódł też Pani Janusz Głowacki. Została Pani jego muzą, której zadedykował swoją ostatnią książkę pt. "Good Night, Dżerzi".
Od dwunastu lat pracujemy razem nad wszystkim. Tak było też w przypadku tej książki. Nadzorowałam jej pisanie od strony merytorycznej, ponieważ zostały w niej poruszone wątki i tematy rosyjskie.

Rosyjskie wątki stanowią o sile tej powieści, m.in. za sprawą Rosjanki Maszy. Przypomina mi ona Panią.
Wolałabym, by fikcja pozostała fikcją. Gdyby nie Masza, nigdy nie zrozumielibyśmy podłoża perwersyjnych skłonności Jerzego Kosińskiego, tytułowego Dżerziego. Dzięki kobiecie, dla której duchowość była czymś oczywistym, czytelnik powinien zrozumieć, że perwersyjne skłonności pisarza stanowią niejako jego duchowe poszukiwania.

Pani razem z Januszem Głowackim udowadnia, że pracujący razem artyści mogą być z sobą szczęśliwi także poza sceną.
Wspólnie zrozumieliśmy fenomen miłości i niezależności. Wiemy i akceptujemy to, że każdy z nas potrzebuje czasem odrobinę wolnej przestrzeni. Żyjemy też ze świadomością, że nic nie trwa wiecznie i należy się nieustannie troszczyć o drugą osobę. Unikamy nieporozumień. Liczy się przede wszystkim szacunek.

Osiągnęliście zatem to, co nie udało się Isadorze Duncan i Siergiejowi Jesieninowi, o których opowiada spektakl, w jakim zagra dziś Pani w Teatrze Słowackiego?
Duncan i Jesienin byli artystami o apodyktycznych naturach i niestety naginali rzeczywistość do potrzeb swojej sztuki. Ja i Janusz Głowacki unikamy tego. Poza tym mniej pijemy, a i czasy są łagodniejsze

Wątek ich miłości został przez Janusza Głowackiego, autora scenariusza, uwypuklony w spektaklu?
To jeden z najważniejszych wątków. Isadora powtarzała zawsze, że nigdy nie pozwoli skrzywdzić
Jesienina, bo przypomina jej syna, który zmarł tragicznie.

Ponoć poetę można albo kochać, albo nienawidzić?
Isadorze udało się to połączyć.

Znała Pani wszystkie dzieła Jesienina?
Jego największe arcydzieła poznałam niedawno. Tak było na przykład z "Czarnym człowiekiem", którego w tłumaczeniu Władysława Broniewskiego podarował mi Janusz Głowacki.

Wtedy obdarzyła Pani poetę wyjątkowym uczuciem?
Stało się to w momencie, kiedy zaczęłam pracować nad spektaklem wraz z Januszem Głowackiem i reżyserem Józefem Opalskim. Cała nasza trójka zaczęła się zastanawiać nad tym, co tak naprawdę interesuje nas w tej postaci.

I co was tak zafascynowało?
Poszukiwaliśmy odpowiedzi na pytanie, czym jest natchnienie, czym jest w sumie ta straszna kara, którą Bóg zsyła na artystę.

Kara?
Jesienin powtarzał, że jest dudką w rękach Boga, czyli fletem, na którym gra Pan, co oznacza, że artysta jest pozbawiony własnej woli i stanowi tylko narzędzie w rękach Boga.

Zobaczymy Panią już po raz kolejny śpiewającą męskie pieśni.
W tradycji rosyjskiego romansu było oczywiste, że mężczyźni śpiewali kobiece teksty, a kobiety te męskie. Nigdy zresztą nie miałam z tym kłopotu.

To dla Pani naturalne?
Artysta mężczyzna, ale tylko prawdziwy artysta, ma w sobie bardzo dużo kobiecych pierwiastów. To jest coś, co drzemie też we mnie.

Jesienin był kobiecy?
Tak, był niepoprawnym histerykiem i to przydawało mu kobiecych cech. Był także mężczyzną o wnętrzu dziecka.

Natura artystów musi być tak skomplikowana?
Nie wszystkich. Tylko tych, którzy tworzą prawdziwą sztukę.

Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: W Małopolsce kradnie się najchętniej niemieckie auta
Sportowetempo.pl. Najlepszy serwis sportowy
Korki w Krakowie - sprawdź mapę na żywo

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto