Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Okiem Pasażera": Linia 20

piechurek9
piechurek9
Czy nowa nitka tramwajowa na Płaszów przyniosła znaczącą ulgę mieszkańcom?

Zobacz inne materiały z cyklu "Okiem Pasażera"


Na zakończenie tej inwestycji z niecierpliwością czekało wiele tysięcy mieszkańców, którzy jeszcze całkiem niedawno przeżywali prawdziwą udrękę komunikacyjną. Bywały takie dni, kiedy sam wyjazd z Płaszowa zajmował niemalże godzinę. O takim scenariuszu na szczęście można już zapomnieć.

18 listopada 2010 r. otwarta została nowa nitka tramwajowa prowadząca od ronda Grzegórzeckiego do Małego Płaszowa. Warto podkreślić, że otwarcie odbyło się mniej więcej pół roku wcześniej niż zakładano. Można powiedzieć, że jest to pewien ewenement, biorąc pod uwagę krakowskie warunki. Budowniczy wytrwale pracowali przez cały tydzień (nawet w niedziele), aby jak najszybciej ulżyć mieszkańcom Płaszowa. Warto również dodać, że otwarcie odbyło się na 2 dni przed pierwszą turą samorządowych wyborów, co ówczesny, a teraz już obecny prezydent skrzętnie wykorzystał.

Mimo tego niewątpliwego sukcesu inwestycyjnego, nie obyło się bez protestów. Co zatem nie podobało się grupie pikietujących? Otóż zarzucali oni J. Majchrowskiemu wybudowanie tramwaju pod Krakowską Akademię, w której jest on bardzo ważną postacią, zamiast na Ruczaj, który tego typu inwestycji potrzebuje o wiele bardziej. Dodać warto, że ta budowa została obiecana już ponad 4 lata temu. I rzeczywiście, nie da się ukryć, iż potrzeby Ruczaju wyrażane w liczbie mieszkańców oraz dojeżdżających do pracy czy uczelni są niewątpliwie większe niż Płaszowa. Na szczęście tego samego dnia prezydent podpisał umowę na budowę linii na Ruczaj. Za niecałe 2 lata mieszkańcy tej dzielnicy powinni więc odetchnąć z ulgą. Mimo wszystko rozważania polityczne można odsunąć na bok, gdyż niewątpliwie trzeba cieszyć się z nowo oddanej inwestycji.

Do Małego Płaszowa kursują aktualnie dwie linie. Pierwsza z nich to dwudziestka, która niejako zastąpiła byłą "41", zaś druga to jedenastka przeniesiona z Cmentarza Rakowickiego. Ta zmiana nie spodobała się mieszkańcom tamtejszych okolic. No cóż, wszystkiemu winny jest brak funduszy...

Pora już sprawdzić funkcjonowanie nowej linii tramwajowej. Na początku test podczas porannego szczytu komunikacyjnego, przeprowadzony 5 stycznia. Oto jego przebieg:

Mały Płaszów - 7:34 (7:34)

Bombardier podjechał na peron już kilka minut przed odjazdem. Odjazd odbył się oczywiście zgodnie z planem. W tym miejscu warto podkreślić, że nie wszyscy mieszkańcy Płaszowa są zadowoleni z efektów inwestycji. Mam tu na myśli przede wszystkim mieszkańców okolic ul. Węglarskiej. Niegdyś u wylotu ich ulicy znajdowały się przystanki autobusowe, a teraz wyczekiwany tramwaj się tam nie zatrzymuje, co w konsekwencji oznacza wydłużone dojście do przystanku. Rzeczywiście, obserwując tamten rejon można było zauważyć grupki ludzi idące kilkaset metrów chodnikiem wzdłuż głównej ulicy. Zapewne byli to mieszkańcy okolic Węglarskiej zawieszeni w połowie między przystankiem Rzebika a Małym Płaszowem.

Lipska - 7:37 (7:36)

Wydzielone torowisko jest znakomitym rozwiązaniem. Wszystko działo się płynnie, łącznie z przejazdem przez skrzyżowanie z Saską. Na każdym przystanku wsiadało sporo osób. Kilka z nich nie znalazło już miejsc siedzących.

Kuklińskiego - 7:40 (7:39)

Przejeżdżając tędy można dokładnie obserwować, jak estakada rośnie w oczach. Wypełnienie pojazdu również się zwiększało. Stało już kilkanaście osób. Ewidentnie widać było szczyt komunikacyjny. Przejazd pod estakadą ponownie odbył się bez żadnego postoju.

Zabłocie - 7:43 (7:41)

Co ciekawe, mimo płynności jazdy, na tak krótkim odcinku tramwaj zarobił już dwie minuty spóźnienia w stosunku do rozkładu. Czyżby znowu ZIKiT przesadził z optymizmem przy ustalaniu rozkładów? W oczy rzuca się bardzo mała odległość między przystankami Klimeckiego i Zabłocie. Wspominam o tym nieprzypadkowo, gdyż pierwotnie przystanku Zabłocie miało nie być. Plan został jednak ostatecznie zmieniony, gdyż ujmą byłoby dla Krakowskiej Akademii, gdyby tramwaj nie zatrzymał się obok jej budynku. Szkoda, że zabrakło tej samej konsekwencji w stosunku do mieszkańców ul. Węglarskiej.

Rondo Grzegórzeckie - 7:46 (7:43)

To miejsce zawsze wiąże się z postojem, gdyż każdy tramwaj musi tu pokonać dwie serie świateł. Zazwyczaj jest tak, że stoi się albo na tej pierwszej, albo na tej drugiej. Tu było podobnie. Pierwszy przejazd przez światła odbył się płynnie. Kreska pozioma zmieniła się w tę pionową wraz ze zbliżaniem się tramwaju, ale dalej nie było już tak dobrze. Linia 20 zaliczyła w ten sposób pierwszy dłuższy postój, który trwał około 30 sekund. Obserwując rosnące spóźnienie, odczuwałem wrażenie, że ktoś zapomniał wliczyć do czasu przejazdu tych wielu sekund potrzebnych na wymianę pasażerów. Nowa nitka tramwajowa zatem została pokonana w nieco ponad 10 minut, szybko, bez korków, tylko z jednym dłuższym postojem już na samym rondzie.

Rondo Mogilskie - 7:50 (7:45)

Pięciominutowe spóźnienie mimo wydzielonego torowiska zaliczyć można do ciekawych widoków. Najpierw jednak o rzeczach normalnych. Na rondzie Mogilskim wysiadła "na oko" 1/3 pasażerów, pokazując dobitnie, że jest to wielki węzeł przesiadkowy. Potwierdzone też zostało wysokie natężenie na linii 20 o poranku - mieszkańcy Płaszowa chętnie korzystają z nowych udogodnień komunikacyjnych. Teraz kilka o słów o rzeczach mniej normalnych. Bombardier oczekiwał ponad dwie minuty na skręt w ul. Lubicz. Najpierw puszczony został tramwaj w relacji Mogilska - Lubicz, zaś po upływie kolejnych sekund obok dwudziestki wjechała linia 51, która priorytetowo przejechała jako pierwsza, mimo iż zjawiła się dobrych 90 sekund za linią 20. Oczywiście w międzyczasie należało też puścić pieszych przez torowisko.

Dworzec Główny - 7:54 (7:50)

Tutaj zrobiło się w miarę luźno, dojazd do tego punktu odbył się w miarę płynnie, z krótkim postojem na przejazd przy przystanku Lubicz. Oczywiście jazdę umilała nam telewizja M, serwując np. ciekawostki. Tym razem dowiedzieć się można było, że 75% zwierząt to owady, zaś przeciętna życia w Japonii wynosi 83 lata dla kobiet i 77 dla mężczyzn.

Teatr Bagatela - 7:58 (7:55)

Można powiedzieć, że nastąpił zwrot akcji, bo tramwaj zaczął odrabiać straty. Zapewne przyczyniła się do tego coraz mniejsza ilość pasażerów. Nie przeszkodziła w tym nawet linia 24, która wjechała przed dwudziestkę, blokując przez chwilę jej wjazd na przystanek Basztowa Lot.

Plac Inwalidów - 8:03 (7:58)

Znów pięć minut opóźnienia. Udział w tym miał korek tramwajowy przed placem Inwalidów, co jest tutaj częstym widokiem. W sumie oczekiwanie wyniosło dwa cykle świateł. W tramwaju zaś pozostało już tylko kilkanaście osób.

Uniwersytet Pedagogiczny - 8:10 (8:02)

Przy Urzędniczej linia 24 blokowała przez minutę wjazd na przystanek. Opóźnienie sięgnęło już ośmiu minut, co nie jest dobrym wynikiem. Jazda w kierunku Bronowic była znowu bardzo szarpana. Częste postoje nie wpływają dobrze na ruch. Co ciekawe, przy Biprostalu nastąpił krótki brak napięcia w trakcji. Tramwaj ruszył z przystanku, po czym zgasły światła i pojazd po prostu cichutko popłynął, gdyż zgasły także silniki. "Paliwo" tramwajowe na całe szczęście szybko powróciło i jazda mogła być kontynuowana.

Głowackiego - 8:12 (8:04)

Jak się później okazało, krótka awaria trakcji była tylko przedsmakiem dalszych zdarzeń. Tego samego dnia bowiem, od godziny 9:00 do 10:30, tramwaje nie kursowały do Bronowic Małych, gdyż zabrakło napięcia w trakcji. Składy zawracały więc na pętli w Bronowicach. Swoją drogą, ciekawe co mogło być przyczyną tej awarii?

Bronowice - 8:13 (8:06)

Przejazd z Małego Płaszowa do Bronowic zajął 39 minut, mimo iż rozkład zakłada minut 32. Opóźnienie wyniosło więc 7 minut. Gdyby była to linia 522, można by było mówić o świetnym wyniku, jednak biorąc pod uwagę, że jest to linia tramwajowa, trzeba przyznać, że jest to wynik zły. Dziwi zwłaszcza 3-minutowe opóźnienie na odcinku do ronda Grzegórzeckiego, mimo tylko jednego postoju i to już na samym rondzie. Być może szkopuł tkwi w prędkości jazdy, choć nie zauważyłem, by była ona jakoś specjalnie niska. W każdym razie ważne jest to, że nowa linia przyniosła wielką ulgę mieszkańcom Płaszowa w codziennym dojeździe do szkół czy pracy.

A jak się miała sytuacja po południu podczas pewnej grudniowej środy?

Bronowice - 15:41 (15:39)

Mimo podjechania na peron już na kilka minut przed odjazdem, motorniczy widocznie zaspał. Dostrzegłem tylko z daleka, że wiercił się w swoim fotelu prawdopodobnie czegoś szukając. Faktem jednak jest, że już na starcie do nadrobienia były dwie minuty. Sam odjazd również odbył się po bólach. Od Bronowic Małych nadjeżdżała czwórka i delikatnie mówiąc obaj prowadzący nie mogli dojść do porozumienia, który z nich ma pojechać jako pierwszy. Motorniczy dwudziestki ruszył, po ułamku sekundy stanął, znów ruszył i stanął, i tak kilka razy. Serce w tym czasie skakało mi od klatki piersiowej do pleców, gdyż tak mocno nami szarpało. Nie było to przyjemne, a ostatecznie czwórka pojechała przed dwudziestką, burząc tym samym rytm odjazdów.

Głowackiego - 15:43 (15:40)

Na tym odcinku kursuje sześć linii tramwajowych, z czego aż cztery co 10 minut. Rozkład ułożony jest w tym miejscu tak, aby tramwaje jeździły średnio co dwie minuty. Dwudziestka puszczona została celowo przed czwórkę, aby ją odciążyć, gdyż obie linie od Bronowic do ronda Mogilskiego kursują tą samą trasą, a sporo osób wie, jak się ma sprawa tłoku w czwórce. Teraz było niestety na odwrót. Co było tego efektem? Ciągłe blokowanie dwudziestki. Wiadome jest, iż aż trzy "chorzowskie trumny" będą poruszać się wolniej niż Bombardier. Dodając do tego szarpaną jazdę i światła, można było tylko oczekiwać wzrastającego opóźnienia.

Uniwersytet Pedagogiczny - 15:46 (15:41)

Z dwóch minut zrobiło się już pięć. Przy UP linia 20 czekała aż 2 cykle świateł. Czwórka zgarniała również pasażerów, co sprawiło że na razie w Bombardierze nie było tłoczno. Nie dostrzegłem jednak, czy w czwórce sytuacja była naprawdę kryzysowa.

Plac Inwalidów - 15:50 (15:47)

Tutaj oczekiwanie na przejazd wyniosło już tylko 15 sekund. Zwiększył się też natłok pasażerów, wśród których kilkanaście osób musiało stać. Z kolei w przeciwnym kierunku można było zaobserwować mocno wypełnioną dwudziestkę. Wjazdy na kolejne przystanki niestety wciąż były mocno utrudnione. Najgorzej było przy Basztowej Lot, kiedy to przed dwudziestkę oprócz czwórki wjechała także - skądinąd pusta - dwunastka. Oczekiwanie w tym punkcie było wręcz nużące.

Dworzec Główny - 16:02 (15:57)

Tutaj jak zwykle do pojazdu wkroczyło sporo pasażerów. Pobieżnym okiem dało się zauważyć już około 30 stojących. Nastąpił ewidentny czas powrotów do domu. Dojazd do ronda Mogilskiego odbył się w miarę płynnie, zaś przy rondzie Grzegórzeckim - standardowo - przy jednej partii świateł tramwaj musiał odczekać około 30 sekund.

Rondo Grzegórzeckie - 16:09 (16:05)

Od tej chwili tramwaj ruszył z kopyta. Szybki przejazd przez most Kotlarski i po chwili już byliśmy na Zabłociu. Później w miarę wypełniony tramwaj stawał się co przystanek to luźniejszy. Tym razem na przejazd pod estakadą musieliśmy poczekać około 15 sekund, za to przy Saskiej i Lipskiej przejechaliśmy bez problemów.

Mały Płaszów - 16:18 (16:13)

Tym razem przejazd nową nitką odbył się już o wiele szybciej. Biorąc pod uwagę cały kurs, trzeba stwierdzić, że przez ten czas tramwaj był opóźniony, co dla pasażerów "wierzących" w rozkłady musiało być rozczarowaniem. Przejazd całej trasy zajął 37 minut wobec rozkładowych 34. Niewątpliwym plusem jest to, że mieszkańcy Płaszowa mogli w końcu w ludzkich warunkach powrócić do swoich domostw.

Na koniec warto wspomnieć jeszcze o samej pętli w Małym Płaszowie. Zaprojektowana została bardzo pomysłowo, w ten sposób, że po wyjściu z tramwaju od razu wchodziło się na perony autobusowe, zaś w drugą stronę było dokładnie tak samo. Warunkiem takiego funkcjonowania było jednak skrócenie tras okolicznych autobusów z pl. Bohaterów Getta do Małego Płaszowa ,co nie spodobało się mieszkańcom. ZIKiT ugiął się pod protestami i zostawił komunikację autobusową w spokoju. Obecnie w Małym Płaszowie kończą bieg tylko dwie linie autobusowe. W związku z tym przesiadka z tramwaju do autobusu wygląda tutaj tak, że wysiadający w Małym Płaszowie, aby dojść do przystanku, muszą przejść pół pętli, a do tego jeszcze dwa przejścia dla pieszych. W przeciwnym kierunku jest podobnie. Tutaj trzeba się cofnąć przechodząc około 100-200 metrów. Nie są to więc przesiadki idealne.

Podsumowując przeprowadzony test, można krótko stwierdzić, że nowa nitka tramwajowa rzeczywiście przyniosła zdecydowaną ulgę (nie licząc drobnych wyjątków) mieszkańcom Płaszowa. Teraz pozostaje obserwować prace prowadzone na Ruczaju oraz oczekiwać na rozpoczęcie budowy nitek tramwajowych w kierunku Mistrzejowic i Górki Narodowej. Przypomnijmy, że obecny prezydent obiecał rozpoczęcie tych dwóch inwestycji przed końcem obecnej kadencji, tj. przed jesienią 2014 r. Czekamy zatem na efekty!

Zobacz też:



Informator MM:Teatry | Policja | Noclegi | Kościoły | Rozkład MPK | Wyniki Lotto |
Baseny i kąpieliska | Hot spoty | Plan miasta
| Kina w Krakowie | Pogoda w Krakowie
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Otwarcie sezonu motocyklowego na Jasnej Górze

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto