Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Odpady w Nowej Hucie. "Pomylili kilogramy z tonami"

Joanna Urbaniec, Przemysław Błaszczyk (RMF MAXXX)
Joanna Urbaniec / Polska Press
Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska wszczęła postępowanie w sprawie bezpośredniego zagrożenia szkodą w środowisku dotyczącego składowisk huty przy ul. Dymarek w Krakowie. Będziemy musieli ustalać, czy jest to zagrożenie, czy zagrożona jest powierzchnia gleby, czy wody powierzchniowe i podziemne – przyznaje Ada Słodkowska-Łabuzek Naczelnik Wydziału Ocen Oddziaływania na Środowisko RDOŚ.

WIDEO: ZAKAZ WSTĘPU

Po serii naszych artykułów publikowanych od 2018 roku na portalu RMF24, w Gazecie Krakowskiej i Dzienniku Polskim we wrześniu 2019 roku sprawą toksycznych odpadów na składowisku w Nowej Hucie zainteresowała się Fundacja Frank Bold, zajmująca się prawem ochrony środowiska. Jej przedstawiciele złożyli do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska zgłoszenie bezpośredniego zagrożenia w środowisku w związku z działalnością składowiska odpadów w Nowej Hucie. 

- Podjęliśmy taką decyzję po tym, jak wyszły na jaw informacje dotyczące nieprawidłowości związanych z prowadzeniem składowiska - tłumaczy Miłosz Jakubowski z Fundacji Frank Bold. Chodzi m.in. o monitoring, tego w jaki sposób składowisko oddziałuje na  środowisko. Istnieje - jak wyjaśniają przedstawiciele fundacji - ryzyko zanieczyszczenia wód powierzchniowych, a także zanieczyszczenie powierzchni ziemi, tj. gleb i gruntów oraz wód podziemnych. Celem takiego postępowania administracyjnego jest zmuszenie danego koncernu lub firmy do przeprowadzenia działań naprawczych - tłumaczą.

- Nie wydaje mi się, aby postępowanie zakończyło się uznaniem szkody w środowisku dlatego, że mam w tej kwestii bardzo bogate doświadczenie praktyczne z całej Polski. „Modus operandi” Regionalnych Dyrekcji Ochrony Środowiska jest taki, że „dla świętego spokoju” wszczynają postępowanie po czym je umarzają – przyznaje dr. Mariusz Czop z AGH, który na potrzeby naszego śledztwa przeprowadził wstępne badania odpadu na składowiskach.

Naukowiec dodaje, że w Polsce mamy duże problemy z zanieczyszczeniami środowiska. Według doktora wszystko przez kardynalne błędy w ustawie o zapobieganiu szkodom w środowisku i ich naprawie, tzw. ustawie „szkodowej”.

- Zawiera ona przepisy zagmatwane, nieprecyzyjne, czy też czysto uznaniowe i nakreśla zbyt wygórowane kryteria dla uznania zanieczyszczenia środowiska za „szkodę w środowisku”. Przykładowo w odniesieniu do wód podziemnych, które w obliczu dotykających nas zagrożeń powinniśmy szczególnie chronić, zakres rzeczowy szkody w środowisku, czyli to co musiałoby się zdarzyć, żeby zdarzenie uznać za szkodę jest tak sformułowany, że nie ma możliwości, żeby człowiek swoim działaniem wygenerował takie zanieczyszczenie. Wszystko po to, aby nie tylko nie dało się znaleźć winnych zanieczyszczenia środowiska ale przede wszystkim, żeby w ogóle nie było przypadków „szkody w środowisku” – ucina Czop.

W Polsce skażenia środowiska mogą być kwalifikowane do tzw. „zanieczyszczeń historycznych” lub „szkód w środowisku”.

„Zanieczyszczenie historyczne” to zanieczyszczenie powierzchni ziemi, które zaistniało przed dniem 30 kwietnia 2007 r. lub wynika z działalności, która została zakończona przed tą datą. Zanieczyszczenie historyczne to także szkoda w środowisku, ale która została spowodowana więcej niż 30 lat temu, czyli wszystko co powstało przed 1990 rokiem. Za zanieczyszczenie historyczne odpowiada właściciel nieruchomości nawet jeśli nie miał i nie ma wiedzy o fakcie zanieczyszczenia. „Szkoda w środowisku” natomiast, to zanieczyszczenie spowodowane przez działalność podmiotu korzystającego ze środowiska, głównie firm, koncernów, czy przedsiębiorstw. Zanieczyszczenie to musi być związane ze ściśle zdefiniowaną w przepisach prawnych „działalnością stwarzającą ryzyko szkody w środowisku”. Za szkodę w środowisku odpowiada podmiot który ją spowodował.

Zapytaliśmy Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska jakie nieprawidłowości udało się wykryć, że zdecydowano się wszcząć postępowanie? Trudno jest powiedzieć o tym, że wykryliśmy nieprawidłowości, natomiast temat jest nadal jest badany. Może tutaj występować zagrożenie szkodą w środowisku i będzie konieczność zapobieżenia tej szkodzie lub już ta szkoda wystąpiła i teren jest zanieczyszczony. Kiedy możemy spodziewać się jakiegoś wyniku, np. umorzenia postępowania? – dopytuje reporter RMF MAXXX. Tego nie jestem wstanie powiedzieć i przewidzieć dlatego, że jeżeli nie ma przesłanek, żeby usunąć daną szkodę, to wtedy następuje umorzenie postępowania. Tutaj ten temat wymaga jeszcze badania. Będziemy musieli ustalać, czy jest to zagrożenie, czy zagrożona jest powierzchnia gleby, czy wody powierzchniowe i podziemne - przyznaje Ada Słodkowska-Łabuzek Naczelnik Wydziału Ocen Oddziaływania na Środowisko.

Do dzisiaj RDOŚ uznał szkody w środowisku w dwóch przypadkach w gatunkach chronionych i chronionych siedliskach. Ustalono też działania naprawcze w pięciu przypadkach szkody w powierzchni ziemi w Małopolsce. Urzędnicy przyznają, że z uznaniem szkód w środowisku są problemy. Bardzo często np. nie mamy danych jak środowisko wyglądało przed wystąpieniem danej szkody, a oprócz szkody mamy też historyczne zanieczyszczenia i tutaj wtedy też bardzo trudno jest rozdzielić, czego dana szkoda, czy sytuacja dotyczy. Ale jeżeli mamy działający zakład, czy instalacje tak jak w przypadku składowisk w Nowej Hucie to tutaj nie można mówić o historycznym zanieczyszczeniu, tak? Dopytuje Przemysław Błaszczyk reporter RMF MAXXX. Wszystko zależy od kiedy dany proces się rozpoczął ale rzeczywiście, jeżeli mamy istniejącą instalacje i ten właściciel jest odpowiedzialny za szkody, które są stwierdzone jak najbardziej powinien przystąpić do oczyszczania terenu i w takich sytuacjach bezwzględnie zapadają takie decyzje, gdzie musi on podjąć działania naprawcze – tłumaczy Naczelnik Słodkowska-Łabuzek.

Błąd w badaniach?

O tym, że na składowisku przy ul. Dymarek w Nowej Hucie naukowcy AGH i UJ wykryli "bardzo wysokie zawartości metali ciężkich, m.in. ołowiu, cynku, kadmu i rtęci", informowaliśmy wielokrotnie.

Po naszej interwencji w 2018 roku WIOŚ przeprowadza badania składowisk. Nie wykrywa zagrożenia. Ponieważ pojawiają się wątpliwości, co do jakości badań WIOŚ, sprawę przejmuje GIOŚ, także nie wykrywa zagrożenia.
W 2019 roku sprawą interesuje się prokuratura i rozpoczyna dochodzenie. W październiku tego samego roku Główny Inspektorat Ochrony Środowiska przedstawia wyniki badań składowisk krakowskiej huty. Według WIOŚ, który podjął się ich interpretacji, odpady na składowisku nie wpływają na wody podziemne, wody powierzchniowe oraz gleby.

Dodatkowe badania gruntu i wód podziemnych obok składowisk huty za 30 tysięcy zł zleca firmie Geoeko Wydział Kształtowania. Wyniki znane są urzędnikom już w grudniu 2019.

Na początku 2020 roku prokuratura umarza postępowanie ponieważ wyniki badań GIOŚ i WIOŚ nie potwierdzają zagrożenia. Okazuje się jednak, że prokuratura nie ma pojęcia o wynikach Wydziału Kształtowania Środowiska i postanawia sprawdzić poprawność śledztwa.

Z badań próbek pobranych przez firmę Geoeko wynikało, że na terenach obok składowisk przy ul. Dymarek w Krakowie stwierdzono m.in. 137-krotne przekroczenia dopuszczalnych wartości pestycydami i prawie 40-krotne WWA ( wielopierścieniowych węglowodorów aromatycznych). W wodach podziemnych natomiast odnotowano przekroczenia m.in. manganu, arsenu i fenoli. Te ostatnie, czyli fenole według dr Mariusza Czopa z AGH są przekroczone i to znacznie. „W największym stężeniu i absolutnie katastrofalnym występują fenole, które przekraczają dopuszczalne normy 400 razy, czy nawet 500 razy” – wyjaśnia.

Firma Geoeko, która pobierała próbki w grudniu ubiegłego roku dla Wydziału Kształtowania Środowiska w swoim sprawozdaniu poinformowała, że: "Nie znaleziono żadnych podstaw, aby wnioskować, że stwierdzone zawartości substancji w glebie, ziemi i wodzie podziemnej na terenie ww. działek, są pochodzenia naturalnego".

Analizą próbek zajęła się akredytowane laboratorium WESSLING. W między czasie cały czas czekamy na wyniki analizy śledztwa prokuratury. Ustalono, że prokuratura faktycznie nie ma wyników badań wykonanych na zlecenie Wydziału Kształtowania Środowiska. Prokurator badając to postępowanie zapoznał się także z informacjami medialnymi w związku z tym ustalił, że prowadzone były także badania na zlecenie Urzędu Miasta Krakowa, a nie ma takich wyników w tym postępowaniu zalecił, aby prokurator prowadzący postępowanie zapoznał się z wynikami tego badania, pod kątem ewentualnie podjęcia, czynności wynikających z tego badania – wyjaśnia prokurator Janusz Hnatko.   Urząd nie zgłosił Państwu tego typu wyników? – dopytujemy. Nie otrzymaliśmy takiej informacji. W zależności od tego, co zawierają wyniki tych badań prokurator będzie decydował, czy są podstawy, żeby podjąć postępowanie, czy też nie – ucina Hnatko.

Teraz okazuje się też, że firma WESSLING popełniła błąd. Laboratorium wysłało korektę, nie tyle z własnej inicjatywy, lecz w wyniku naszej prośby o wyjaśnienia związane z metodyką badań, nie dotyczyło to wartości zanieczyszczeń, podanymi w ekspertyzie. Firma WESSLING analizując jeszcze raz swoje wykonane badania zauważyła błąd, który popełnili. Błąd dotyczy wartości fenoli w wodach podziemnych – wyjaśnia Ewa Olszowska-Dej zastępca dyrektora Wydziału Kształtowania Środowiska. Czyli pomylono mikrogramy z miligramami? – dopytuje reporter RMF MAXXX. Tak, pomylili mikrogramy z miligramami i w efekcie czego ta wprowadzona przez nich korekta spowodowała, że jakość wód, która była w pierwotnej ekspertyzie oceniona na V klasę, znalazła się teraz w II i III klasie jakości wód.

Urzędnicy przyznają, że pytania do Firmy WESSLING zostały wypracowane wspólnie z WIOŚ i przekazane WESSLING za pośrednictwem Firmy GEOEKO, która na zlecenie UMK realizowała podpisaną umowę na przeprowadzenie badań.
Ekspert z AGH przyznaje, że taka pomyłka jest możliwa. Tak, ale jest ona z zakresu błędów grubych, czy nawet zawstydzających, a biorąc pod uwagę cały kontekst sprawy jest dosyć „dziwna” – przyznaje dr Mariusz Czop z AGH. To jest przecież pomyłka o trzy rzędy wielkości, czyli tysiąc razy. To tak jakby pomylić kilogram z toną.

Stąd zapytaliśmy u „źródła błędu”, czyli laboratorium: 

  • Czy to prawda, że Państwa laboratorium przysłało do Wydziału Kształtowania Środowiska Urzędu Miasta Krakowa,  korektę w której okazało się że pomylono jednostkę miligramy na litr (mg/l) z mikrogramami na litr"?
  • Jak wykryli Państwo ten błąd?
  • W jaki sposób powstał ten błąd?
  • Jaką metodą wykonywali Państwo badanie?
  • Kto poprosił Państwa o korektę  badań? Kto miał do Państwa uwagi? W piśmie od  Państwa lab.  z dn. 26.02.2020 r. czytamy że w pkt. 3 napisano "w odpowiedzi na uwagę".

Niestety nie otrzymaliśmy odpowiedzi na żadne z naszych pytań. Otrzymaliśmy jedynie mail w którym informowani jesteśmy, że nie zostaniemy poinformowani:

„Firma WESSLING Polska Sp. z o.o. z siedzibą w Krakowie, przy ulicy Prof. Michała Bobrzyńskiego 14, 30-348 Kraków jako laboratorium badawcze pracuje zgodnie z wdrożonym systemem zarządzania jakością, w oparciu o aktualnie obowiązującą normą PN-EN ISO/IEC 17025:2018-02 „Ogólne wymagania dotyczące kompetencji laboratoriów badawczych i wzorcujących”. Kompetencje laboratorium w tym obszarze potwierdza Polskie Centrum Akredytacji, czego dowodem jest certyfikat PCA AB 918.

Laboratorium zgodnie z normą PN-EN ISO/IEC 17025:2018-02 jest odpowiedzialne prawnie za wszelkie informacje uzyskane lub utworzone podczas wykonywania badań. Personel laboratorium jest zobligowany do zachowania w tajemnicy i ochrony zarówno informacji pozyskanych od Klienta jak i samych wyników. Mając na uwadze dobro Klienta oraz wymogi w/w normy laboratorium nie może udzielać żadnych informacji dotyczących szczegółów realizacji zlecenia oraz wyników Stronie, która nie jest Zleceniodawcą a tym samym właścicielem tych wyników”.

Jak zapewniają miejscy urzędnicy zaraz po otrzymaniu korekty od laboratorium  Jerzy Muzyk Zastępca Prezydenta Miasta Krakowa ds. Rozwoju Miasta Krakowa zwrócił się pisemnie do firmy WESSLING o powtórzenie badań dotyczących fenolu - bo tylko w tym przypadku wprowadziła swoją korektę. Zwróciliśmy się do nich o przeprowadzenie powtórnych badań zawartości fenolu w wodach podziemnych – przyznaje Ewa Olszowska-Dej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Odpady w Nowej Hucie. "Pomylili kilogramy z tonami" - Gazeta Krakowska

Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto