Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Od 10 lat oddaje całe serce bezdomnym kotom. Po raz pierwszy prosi o pomoc

Martin Nowak
Jeden z kotów wymagał operacji, na sfinansowanie której po prostu nie stać jego opiekunki

Cudotwórczyni. Tak można nazwać panią Zofię - 81 pilankę, która od 10 lat opiekuje się wolno żyjącymi i bezdomnymi kotami, które bez trudu znajdują jej adres. Przychodzą głodne, wychudzone, chore i z licznymi ranami, które odnoszą w skutek kontaktu z psami lub ludźmi, a za jakiś czas stają się pięknymi i w pełni zdrowymi zwierzętami.

- Opiekuję się na przykład kotami, które były kopane i bite przez swoich właścicieli, a na końcu wyrzucane jak zwykłe śmieci. Nie wiem, jak można tak postępować, przecież zwierzęta też czują, tak samo jak my ludzie - mówi pani Zofia.

Za to, że daje schronienie kotom, miała już nie jeden konflikt np. z sąsiadami. Ona nikogo jednak nie prosi o pomoc i nikomu nie szkodzi. Chce pomagać i tyle. I robi to najlepiej jak potrafi, oddając na ten cel miesięcznie jedną trzecią swojej emerytury.

- Nie mam dużo, bo 1700 złotych, z czego około 500 złotych przeznaczam na jedzenie i leki dla kotów - mówi kobieta.

Obecnie pani Zofia ma pod opieką osiem kotów. Sześć umieściła w specjalnym domku w ogródku klasztornym u Kapucynów, a dwa ma w mieszkaniu. Są do Rudi i Bury. Niestety, w listopadzie stało się coś strasznego. Rudi - kocurek o rudej i puszystej sierści, doznał poważnego w skutkach wypadku. Został potrącony na przejściu dla pieszych.

- Rudi jest jak pies - wierny i oddany, zawsze przy nodze swojego właściciela. Ciągle pilnuje drzwi w mieszkaniu i nie powala mi samej wychodzić na zakupy. Zawsze musi iść ze mną - opowiada zakochana w swoim pupilu kobieta.

Tak było w dniu wypadku. Niestety, kot nie zdążył zejść z przejścia dla pieszych, gdyż - jak mówi pani Zofia - został potrącony przez poruszające się z nadmierną prędkością auto.

- Rozległ się straszny huk, ale kierowca odjechał jakby nic się nie stało... Kot bardzo cierpiał. Jak się okazało miał wieloodłamowe złamanie kości udowej i musiał przejść trwającą półtorej godziny operację. Ta kosztowała 630 zł.
- To zapewne niewysoka cena za tak skomplikowaną operację, tylko moja emerytura jest zbyt niska, żeby za nią zapłacić - ubolewa kobieta.

Do tej kwoty doliczone zostaną pozostałe koszty leczenia, więc pani Zofia zmuszona jest prosić o wsparcie innych ludzi.

- Nie proszę o wiele, ale jakby każdy znalazł w portfelu kilka złotych, to może udałoby się zebrać całą kwotę - mówi.

Jeżeli ktoś chciałby pomóc pani Zofii i Rudiemu może skontaktować się z redakcją pod nr tel. 536046500.

od 7 lat
Wideo

Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pila.naszemiasto.pl Nasze Miasto