Obrona remisu

NIDA Pińczów - SANDECJA Nowy Sącz 0:0. Sędziował: Malcerz z Sosnowca. Żółta kartka: Polański. Widzów: 700.

NIDA: Baran - Kusek (68 Jaworek), Sawczuk, Świstak (46 Madej) - Fracuz, Ciekalski, (56 Pawłowski), Głuc, Rechowicz, Kłos - Chlewicki, Świeca (83 Baliński).

SANDECJA: Bodziony - Zagórski, Świerad, Mikołajczyk - Manelski, Łukasik, Polański, Szczepański, Krupa - Ciastoń (58 Damasiewicz), Policht.

Nie był to mecz, który na długo powinien utkwić w pamięci kibiców. Po słabym pojedynku obie drużyny pogodziły się punktami.

Pierwsi groźniejsze akcje stworzyli miejscowi. Po strzale Chlewickiego w pierwszym kwadransie piłka poszybowała tuż nad poprzeczką. Sandecja odpowiedziała uderzeniem Ciastonia, który przejął piłkę po błędzie miejscowych defensorów. W pierwszej części meczu odnotować należy jeszcze solową akcję Francuza zakończoną na dobrze dysponowanym Bodzionym i strzał Polichta, który z bliska nie potrafił jednak pokonać Barana.

Na początku drugiej odsłony dwójkową akcję przeprowadzili Świeca z Pawłowskim. Ten ostatni skiksował stojąc w pobliżu sądeckiej bramki. Ostatni kwadrans meczu to już napór gości. Nida zawdzięcza obronę remisowego wyniku znakomicie dysponowanemu Baranowi, który m.in. w 75 min ofiarną interwencją wyłuskał futbolówką spod nóg Polichta. W 84 min Damasiewicz przymierzył z dystansu i piłka trafiła w spojenie słupka z poprzeczką, zaś dwie minuty później po rzucie wolnym wykonywanym przez Krupę Łukasik tylko musną piłkę stojąc przed bramką Barana. Gdyby ją silniej uderzył Sandecja wyjchałaby z Pinczowa z pełną zdobyczą. Rozcięcia głowy doznał w tym pojedynku Ciastoń. Został zmieniony przez Damasiewicza. Nie jest to jednak poważny uraz i zawodnik powinien szybko wrócić do treningów i gry.