MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Nowa Cracovia? Tak, tylko błędy po staremu

Przemysław Franczak
4,5 miliona złotych wydanych na transfery, nowy trener, nadzieje i... porażka w pierwszym meczu sezonu. Nie tak miał wyglądać start Cracovii, ale po przegranej 2:3 ze Śląskiem Wrocław nie należy rwać z rozpaczy i frustracji koszulek w pasy. Grę krakowian w tym spotkaniu można bowiem uznać przewrotnie za obietnicę bardzo ciekawego sezonu.

Sezonu, w którym zespół Rafała Ulatowskiego postawi na widowiskową grę, a Saidi Ntibazonkiza, pozyskany za 700 tysięcy euro z NEC Nijmegen reprezentant Burundi, zwiąże nogi na supeł niejednemu obrońcy.

- Przed meczem słyszałem taką opinię, że nawet jeśli przegramy, ale będziemy grać ofensywnie, to kibice nie będą mieć do nas pretensji. Tak było, ale gratulować jednak nie ma czego - narzekał szkoleniowiec "Pasów".
Nowy produkt nie wzbudził wielkiego zainteresowania wśród fanów, których - jak można przypuszczać - zniechęciło stare opakowanie. Krakowianie rozgrywki zainaugurowali bowiem na Suchych Stawach.

Otwarcie nowego obiektu przy ul. Kałuży zaplanowano na 25 września. Piłkarze zrobili jednak wczoraj wiele, żeby zachęcić ludzi do wykupywania karnetów. Nie minął kwadrans, a padły trzy gole. Gospodarze prowadzili 2:1.

Gruntowna przebudowa drużyny dokonała się nie tylko na papierze. Zmieniły się też jej styl, taktyka. Ulatowski lubi ofensywną grę i to nie tylko w telewizji. Zapowiadał, że Cracovia będzie próbowała grać nowocześnie, do przodu i słowa dotrzymał. Tylko jedna rzecz była niemal identyczna jak za czasów jego poprzedników - "Pasom" nadal zdarzają się koszmarne błędy w obronie.

Sytuacji nie poprawili nawet nowi zawodnicy. Marian Jarabica, stoper ze Słowacji, był wolny i niezdecydowany, a Krzysztof Janus często się spóźniał. Ich towarzyszem niedoli był nierówny jak polskie drogi Piotr Polczak. Z jednej strony strzelił gola na 2:1, ale z drugiej o ból głowy przyprawiali go sprytni napastnicy Śląska. Całą trójkę może tłumaczyć fakt, że w środę wszyscy rozgrywali mecze w młodzieżowych reprezentacjach, ale mimo wszystko liczba pomyłek była stanowczo zbyt duża.

- Wyglądało to tak, jakby zapomnieli, jak się gra w piłkę, zupełnie nie wiedzieli, jak zachować się przy takim napastniku jak Christian Diaz - ubolewał Ulatowski.

Argentyńczyk rzeczywiście robił w polu karnym, co chciał (dwa gole), a swobodą dorównywał mu na boisku tylko jeden zawodnik - Ntibazonkiza. Burundyjczyk, po którego grze od razu widać, że trzymał się z dala od polskiej myśli szkoleniowej, miał tylko jeden problem: nie nadążali za nim koledzy. Wrocławscy obrońcy na pewno na długo go zapamiętają, zwłaszcza po sytuacji z ostatnich minut, gdy mijał ich jak slalomowe tyczki i dopiero w ostatniej chwili zdążyli zablokować jego strzał.

Szkoda tylko, że tę akcję przypłacił kontuzją. Kiedy znoszono go z boiska, trybuny skandowały jego imię.Co ciekawe, Ulatowski zdradził, że Ntibaznokiza obchodzi właśnie ramadan i nie je od świtu do zmierzchu.
Kolejny mecz Cracovia rozegra już w poniedziałek. O g. 18.45 zmierzy się w Warszawie z Legią.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Milik już po operacji

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto