Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Niebiańska wystawa w Zejściu [rozmowa]

Redakcja
Do końca miesiąca można jeszcze zobaczyć najnowszą wystawę Bogdana Korczowskiego "Orbium Coelestium" w Galerii Zejście. Z autorem rozmawialiśmy o pomyśle, nowej technice malarskiej i planach na przyszłość.

Zobacz również wcześniejszą rozmowę autorki z artystą


Można powiedzieć, że Pana najnowsza wystawa sięga gwiazd - i to dosłownie - nosi tytuł "Orbium Coelestium". Skąd pomysł na Kopernika i jego dzieło?

Zacznę od starego powiedzenia: "Kiedy mędrzec wskazuje gwieździste niebo, głupiec patrzy na palec". Kopernik 500 lat temu określił, że jesteśmy niczym więcej, jak tylko ciałem niebieskim na orbicie. Upłynęły setki lat, a nadal wielu w to nie wierzy. Dlatego użyłem łacińskiego fragmentu tytułu dzieła Kopernika - "De revolutionibus orbium coelestium" - do nazwania dość obszernej nowej serii moich prac malarskich. Zrobiłem, aby zaznaczyć, że chociaż wiem, to jednak znów muszę sobie przypomnieć lub uwierzyć, że jestem przede wszystkim malarzem abstrakcyjnym. Moja kosmogonia potrzebuje tych prawd, aby przeżyć należy tworzyć, aby tworzyć, trzeba wiedzieć w jakim momencie się znajdujemy. Trzymam się swojej orbity, stąd "Orbium Coelestium".

Pierwsze, co rzuca się w oczy przy tej wystawie, to zmiana techniki. Zniknęły ciężkie olejne warstwy. To rewolucja w twórczości czy chwilowy kaprys?

To jest dość duża zmiana dla mnie samego. Od ponad 30 lat używałem techniki olejnej. Niedawno z bardzo banalnego powodu zoperowano mi dwukrotnie zatoki. Po operacji stałem się niezwykle wrażliwy na zapach. Terpentyna, olej, werniksy, rozpuszczalniki stały się nieznośnym elementem, doprowadzającym mnie do bólu głowy. Musiałem coś wymyślić. Był też drugi powód do zmian – znalazłem się w momencie kiedy zakończyłem definitywnie pracę nad trzema seriami obrazów: "Sensualite au Vegetal", "Love Letters" i "Frutee" . Potrzebna mi była absolutnie zmiana. Zdecydowałem się na przerwę w pracy i zrobiłem bilans. Przejrzałem wszystko, co dotychczas stworzyłem, zrobiłem coś w rodzaju wewnętrznej retrospektywy. Byłem daleko od kaprysu. Miałem wielkiego stracha. Wiedziałem, że czeka mnie wiele nieznanych obszarów. Wymyślanie nowej techniki, która nie "śmierdzi", wymyślanie nowej formy...Ale sama Sztuka to nie laboratorium. Sztuka to przeżywanie, rzucanie się w przepaść. Jedno było pewne - nie mogłem się pomylić, aby siebie samego nie oszukać.

Obrazy powstawały w 3 miastach - w Krakowie, Paryżu i Awinionie, czy klimat tych miejsc wpływał na charakter poszczególnych części?

Takie duże zmiany potrzebowały wielu środków. Rozpocząłem pracę w trzech miejscach równocześnie: w moim głównym atelier w Paryżu, w Krakowie, gdzie również mam pracownię i gdzie bywam dość często oraz w trzeciej, najbardziej słonecznej w Awinionie w Prowansji, gdzie od wielu lat wypożyczam na okres letni miejsce do pracy. Eksperymenty z jednego miejsca mieszały się z doświadczeniem z drugiego.

Obrazy są rożne, bo zawsze się tak dzieje, że miejsce pobytu ma wpływ na twórczość. Ale zestawiając je razem, widać jedność i jasność procesu tworzenia.

W krakowskich pracach dominują ciepłe, jasne, pastelowe barwy - czyżby Kraków niósł ze sobą większy spokój i pogodę ducha?

Paradoksalnie najbardziej świetlna i kolorowa jest seria krakowska, a najciemniejsza z południa Francji. To chyba wynika z wiecznego zmagania się ze światłem. Malarstwo to jest walka ze światłem i kolorem. A atmosfera? Cieszę się, kiedy wracam do Krakowa, jestem podekscytowany - to moje gniazdo. Natomiast w Paryżu jest codzienna walka, codzienne życie, a równocześnie moja własna stabilizacja i bardzo dużo czasu dla siebie... Awinion to słońce, cykady, bliskość turkusowego morza i festiwal teatrów w lipcu, z najlepszymi spektaklami europejskimi, z których wracam czasami zbulwersowany...

Obrazy mają kompozycje otwarte, czy łączą się ze sobą w jakiś sposób w większą całość jak Kartonteka? Czy będzie ciąg dalszy tej serii?

Zawsze pracowałem seriami: "Listy", "Znaki", "Kartonteka" i wiele innych, których nie sposób tu wymieniać. Teraz jestem w "Orbium Coelestium", ale te obrazy nie są z góry przeznaczone do połączenia, jak moja "Kartonteka". Nie zapominajmy jednak, że pojedyncze elementy Kartonteki są również dziełem samym w sobie. Wynik mojej pracy jest spójny, stąd wrażenie możliwości łączenia obrazów. Tak, te serie "Orbium Coelestium" mam ochotę ciągnąć przez pewien okres w swojej twórczości!

Plany na przyszłość…?

Moja grudniowa wystawa w Galerii Zejście w Krakowie to pierwsza z cyklu "Orbium Coelestium". W marcu 2011 mam zaplanowaną indywidualną wystawę w Muzeum Paul’a Delouvrier w Evry pod Paryżem, gdzie pokazana będzie druga seria. Natomiast w październiku 2011 wystawiam trzecią cześć, gdzie będzie można zobaczyć duże formaty z "Orbium Coelestium" w Abbaye de Cercanceaux (stary klasztor przerobiony na salę wystaw) w ramach Międzynarodowych Spotkań Sztuki Współczesnej.

>>>**

Kalendarz wystaw w Krakowie: zobacz zapowiedzi wydarzeń

**



Wydarzy się: Kino | Koncerty | Teatr | Sport | Wystawy | Imprezy | Kabaret | Festiwal
od 7 lat
Wideo

Zmarł Jan Ptaszyn Wróblewski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto