Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nie tylko Łempicka. W Krakowie wiedzą, jak zrobić rekordową frekwencję

Anna Piątkowska
Anna Piątkowska
125 tys. osób zobaczyło wystawę prac Tamary Łempickiej w Muzeum Narodowym w Krakowie
125 tys. osób zobaczyło wystawę prac Tamary Łempickiej w Muzeum Narodowym w Krakowie Wojciech Matusik
Łempicka, „Dziady”, Skarbiec Koronny, wystawa o dzieciństwie w PRL-u - te, zdawałoby się od Sasa do Lasa, hasła sygnujące krakowskie wydarzenia kulturalne, łączy jeszcze jedno hasło: rekordowa frekwencja. Choć klucze do serc publiczności były różne, efekt w postaci gigantycznych kolejek czy braku biletów na wydarzenia zdaje się potwierdzać, że ich pomysłodawcy oraz twórcy, odnaleźli je.

Długa kolejka do Muzeum Narodowego w Krakowie, jaką można było zobaczyć w ostatnich dniach trwania wystawy „Łempicka” to marzenie niejednej instytucji kultury. Ale, powiedzmy sobie szczerze, niełatwo taki spektakularny efekt osiągnąć. Choć w Krakowie nie tylko MNK wie, jak skraść serca publiczności i obrócić to na wpływy do kasy.

Jak Łempicka podbiła Kraków

125 tys. osób zobaczyło, trwającą od września ubiegłego roku wystawę Tamary Łempickiej w Muzeum Narodowym w Krakowie. Ekspozycja zakończyła się w niedzielę, ok. godziny 22.00, muzeum wydłużyło bowiem godziny, w których można było zobaczyć prezentację prac Łempickiej. W ostatnich dniach mogli się na nią dostać wszyscy, którzy ustawili się w wielogodzinnej kolejce – w sobotę ostatni zwiedzający wchodzili do Gmachu Głównego ok. godz. 23.00.

Tamara Łempicka była pewniakiem, jednak takiej frekwencji nawet muzeum się nie spodziewało.

- Aż takiego zainteresowania się nie spodziewaliśmy, tym bardziej, że krakowska wystawa jest na końcu drogi, jaką Łempicka odbyła po Polsce w ubiegłym roku, bo odbyła się i wystawa w Muzeum Narodowym w Lublinie i w prywatnej galerii Villa le Fleur w Konstancinie. Okazało się, że krakowska wystawa jest najpopularniejsza. Jesteśmy zachwyceni – mówi prof. Andrzej Szczerski, dyrektor Muzeum Narodowego w Krakowie.

Zdaniem dyrektora MNK, tajemnica tego sukcesy tkwi w doborze prac, pokazującym spektrum możliwości artystycznych Tamary Łempickiej. Na krakowskiej wystawie znalazły się portrety i martwe natury, obrazy rodzajowe i abstrakcje.

- To sztuka, która możemy odbierać zarówno jako fachowcy, a także jako i szeroka publiczność wrażliwa na piękno, każdy może się odnaleźć w tej sztuce. To wielka wartość - wyjaśnia fenomen wystawy dyrektor Muzeum Narodowego.

„Łempicka” to najchętniej oglądana wystawa w MNK od czasu ekspozycji „Polaków portret własny”, prezentowanej w MNK w 1979 roku. Ogromną popularnością cieszyły się także pokazywane w Gmachu Głównym obrazy impresjonistów - przez zaledwie dwa miesiące prezentacji w 2001 roku wystawę „Od Moneta do Gauguina. Impresjoniści i postimpresjoniści z Musee d'Orsay w Paryżu" zobaczyło ponad 140 tys. osób. Hitem okazała się wystawa „Wyspiański”, na którą w 2017 roku przyszło ponad 200 tys. osób, choć wówczas do obejrzenia było blisko 500 prac, a sama ekspozycja trwała ponad rok. Na przestrzeni ostatnich lat hitami wystawienniczymi były w Muzeum Narodowym także „Turner. Malarz żywiołów” z roku 2011 (67 tys. widzów w niemal trzy miesiące), „#dziedzictwo” (66 tys. zwiedzających w pół roku) czy wystawa prac Olgi Boznańskiej z 2014 roku (64,5 tys. osób w nieco ponad 3 miesiące).

- „Łempicka” to jedna z najpopularniejszych wystaw w Muzeum Narodowym w Krakowie, patrząc na długość jej trwania, a zatem jest to absolutny rekord – mówi Andrzej Szczerski, dyrektor Muzeum Narodowego w Krakowie.

Warto zaznaczyć, że wspomniane wyżej, oblegane przez publiczność wystawy, prezentowane były w nieco innej formule – dziś takiego ścisku, jak można sobie przypomnieć z wystawy impresjonistów, w MNK już się nie uświadczy. W przypadku Łempickiej w sali, gdzie prezentowano jej prace mogło przebywać jednocześnie 60 osób, także ze względów konserwatorskich. Takie ograniczenia maja wpływ na frekwencję.

Nie tylko Łempicka

Równie trudno, jak na warszawski koncert Beyonce, dostać się w Krakowie na przedstawienie „Dziadów” w Teatrze Słowackiego czy spektakl „Kora. Boska” w Teatrze Nowym Proxima.

Na bilet na „Dziady” Mai Kleczewskiej wciąż trzeba polować, ale od premiery w listopadzie 2021 roku przedstawienie zobaczyło już blisko 17,5 tys. osób. W grudniu ubiegłego roku w repertuarze Teatru Słowackiego pojawił się kolejny frekwencyjny hit – musical „1989” w reżyserii Katarzyny Szyngiery. W ciągu niespełna czterech miesięcy ten rapowany musical, opowiadający o upadku komunizmu, zobaczyło ponad 11 tys. osób. Na to przedstawienie też trudno się dostać.

Niewielka widownia w Teatrze Nowym Proxima pęka w szwach na każdym spektaklu, jednym z przedstawień, które ściąga tu nadkomplet jest „Kora. Boska” Katarzyny Chlebny. Choć bilety do najtańszych nie należą, od premiery w październiku 2021 roku na spektakl sprzedano ich już ponad 11 tys. tylko w samym Krakowie, a „Kora. Boska” gościła także na innych scenach, m.in. w Warszawie czy Gdańsku.

- Gdybyśmy mieli 300 miejsca na widowni, też byśmy je zapełnili – mówi Piotr Sieklucki, dyrektor Teatru Nowego Proxima, który dziś może na spektakl zaprosić niewiele ponad sto osób.

W maju w teatrze Piotra Siekluckiego premiera przedstawienia „Królowa” na kanwie biografii Freddiego Mercury`ego. Bilety na pierwsze pokazy rozeszły się w 20 minut, choć nie była jeszcze znana obsada.

W miniony weekend do Krakowa przyjechali fani Robbiego Williamsa, organizatorzy mówią o pełnych trybunach w Tauron Arenie, śmiało pod względem zainteresowania koncertem z gwiazdą sceny międzynarodowej może konkurować Dawid Podsiadło – w krakowskim Centrum Kongresowym ICE trzeba było zrobić aż dwa koncerty, żeby pomieścić chętnych, którzy chcieli wysłuchać piosenek z najnowszej płyty artysty, a biletów na występ Podsiadły i tak od dawna już nie można było dostać

Znane nazwisko było magnesem, który ściągnął tłumy zwiedzających do Nowego Sącza na trwającą zaledwie dwa miesiące wystawę prac Andy`ego Warhola. W Galerii Sztuki Współczesnej BWA Sokół znalazł się i słynny portret Marilyn Monroe, i portret Lenina, ale też artefakty związane z rodziną artysty. Rekordowym zainteresowaniem cieszyła się zarówno sama ekspozycja, jak i wydarzenia towarzyszące. Łącznie frekwencja wyniosła ponad 2,3 tys. osób.

Ale do serc widzów nie trafia się jedynie znanym nazwiskiem. Zaledwie miesiąc temu została otwarta w Muzeum Nowej Huty wystawa opowiadająca o zabawie i zabawach w PRL-u „Trzepak, Reksio i Atari”, a już zobaczyło ją już 6,3 tys. osób. Sentyment za czasami dzieciństwa z pewnością ściągnie tu jeszcze większe tłumy.

Choć początek ubiegłego roku dla kultury oznaczał jeszcze pandemiczne restrykcje, nie przeszkodziło to Zamkowi Królewskiemu na Wawelu odnotować frekwencyjnego rekordu wszech czasów. Hitem okazała się znana wystawa w zupełnie nowej odsłonie - Skarbiec Koronny. Otwartą z końcem czerwca 2022 roku wystawę w Skarbcu tylko w zeszłym roku odwiedziło prawie 140 tys. osób. Rok wcześniej wystawienniczym hitem okazała się ekspozycja arrasów królewskich.

Ale myli się ten, kto myśli, że wystarczy wyjąć z magazynu skarby, by zgromadzić tłum. Na Wawelu trwa właśnie wystawa „Jacob Mertens i malarstwo krakowskie około roku 1600”, ciesząca się wielkim zainteresowaniem. Czy niszowe malarstwo krakowskie przełomu XVI i XVII wieku trafiło w gusta odwiedzających Wawel czy wystarczyło wyjąć jakiekolwiek dzieła z magazynu i powiesić je na Wawelu? Andrzej Betlej, dyrektor Zamku Królewskiego na Wawelu wyjaśnia, że wyjęcie z magazynu i powieszenie dzieł nie gwarantuje sukcesu wystawienniczego, co innego stworzenie wokół nich opowieści, tak jak stało się to w przypadku Jacoba Mertensa.

Różne drogi wiodą do frekwencyjnych sukcesów, na pewno w Krakowie są miejsca, w których wiedza, jak „zrobić hit” nie jest tajemna.

Sezon rowerowy już niedługo! Jaki rower wybrać?

od 16 lat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Nie tylko Łempicka. W Krakowie wiedzą, jak zrobić rekordową frekwencję - Gazeta Krakowska

Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto