MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Nie tak wyobrażaliśmy sobie wyprawę do Erewania

JANUSZ BASAŁAJ
Urzędowy optymizm prezesa PZPN Michała Listkiewicza, i selekcjonera Leo Beenhakkera namawiający nas do patrzenia w przyszłość i nie rozdzierania szat po przegranej w Erewaniu może i musi być zrozumiały, bo przecież ...

Urzędowy optymizm prezesa PZPN Michała Listkiewicza, i selekcjonera Leo Beenhakkera namawiający nas do patrzenia w przyszłość i nie rozdzierania szat po przegranej w Erewaniu może i musi być zrozumiały, bo przecież jeszcze wszystko się może w naszej grupie zdarzyć i pojedziemy na wymarzone finały ME w przyszłym roku.

Żal jednak tych punktów odebranych nam przez Ormian. I to odebranych w sytuacji, w której mieliśmy więcej okazji na strzelenie bramki, a jednak to do naszej siatki wpadła piłka. Fakt, Mkhitarjanowi pewnie szybko drugi taki strzał, jak w środę z rzutu wolnego nie wyjdzie. Jakie to ma jednak teraz znaczenie, skoro właśnie gol z 66 min odebrał nam marzenia o zwycięstwie w Erewaniu.
Niemal każdy z zawodników reprezentacji Polski pytany nas czy nie uważa, że tych trzech punktów może jednak reprezentacji Polski zabraknąć w ostatecznym rozrachunku eliminacji, miał niepewną minę... Zapewnienia, że "gramy dalej, a rywale może odbiorą punkty Serbom czy Portugalczykom" świadczą tylko o tym, że nasi zawodnicy szybko uczą się gładkich rozmów z dziennikarzami. Jeden z najbardziej doświadczonych i najlepszych piłkarzy naszej kadry Michał Żewłakow potrafił jednak wyrazić się brutalnie szczerze: - Portugalczycy, jeśli będą mieli takie sytuacje jak my w pierwszej połowie spotkania z Ormianami, to po prostu je wykorzystają. Nie możemy mieć złudzeń.
Przytomne słowa obrońcy Olympiakosu Pireus musza być przestrogą dla tych, którzy wierzą w Ormian, Kazachów czy Azerów odbierających punkty Portugalczykom bądź Serbom. Przegraliśmy w Erewaniu z przeciętnym zespołem grającym niezwykle dzielnie, podbudowanym zwycięstwem z Kazachstanem. W środę lepiej zaczęliśmy mecz niż w sobotę w Baku, ale tym razem zabrakło skuteczności i umiejętności zaskoczenia rywala. Beenhakker podbudowany dobrą postawą Saganowskiego i Łobodzińskiego dał im zagrać od pierwszej minuty. Zdegustowany postawą w Baku swego kapitana, Żurawskiego posadził go na ławce. Pomny braku sił walczącego z kontuzją Błaszczykowskiego także wskazał wiślakowi miejsce na ławce rezerwowych. W swych pomysłach poszedł dalej każąc Krzynówkowi grać przed dwójką defensywnych rozgrywających Lewandowski - Dudka... Czy tym razem mistrz Leo przefilozofował? A może trzeba było wystawić jednak nieefektownego, choć silnego i dobrze radzącego sobie w powietrzu Rasiaka, który mógłby z powodzeniem zgrywać piłki do Saganowskiego? Osamotniony Sagan w ataku nie dość, że nie wykorzystał dwóch świetnych sytuacji strzeleckich, to jeszcze nie mając wsparcia głównie w Krzynówku i Smolarku, odbijał się od bardzo ostro wkraczających obrońców rywali.
Dotychczas Beenhakker imponował nam odwagą w podejmowaniu decyzji personalnych. Błyskawicznie potrafił postawić na Golańskiego, Bronowickiego, Matusiaka, Gargułę i wszyscy wyszli na tym dobrze. Tym razem rewelacyjnych debiutantów nie było anakazanie gry Krzynówkowi w środku pola okazało się rozpaczliwą próbą wypełnienia luki po nieobecnym Gargule. Tylko żal "Krzynka", któremu nagle nie wolno biegać szybko po lewym skrzydle i dośrodkowywać, a nakazano mu grać jak... Zidane.
Początek czerwca, zmęczeni ligowymi sezonami zawodnicy... Wszystko to dobrze znamy. Jednak od sztabu poważnej reprezentacji wymagać należy i rozwiązania tego problemu. Może warto pomyśleć o fizjologu kadry. Świetnie pracujący z reprezentacją doktor Jerzy Grzywocz jest cenionym chirurgiem, ale kto wie czy "preparatore fisico" nie przydałby mu się jako asystent?
Skoro od lat na początku czerwca gramy zawsze kiepsko to zawsze można zapytać dlaczego wynegocjowaliśmy właśnie takie terminy meczów wyjazdowych? Czyżby założono dwa pewne zwycięstwa z Armenią i Azerbejdżanem na wyjeździe? W piłce lepiej nie zakładać, skoro się wie, że nasi reprezentanci nie są w stanie w ciągu czterech dni zagrać dwóch dobrych spotkań. Mamy taki zawodników a nie innych. Warto o tym zawsze pamiętać, a w sumie dobra praca holenderskiego selekcjonera nie może zamazać obrazu naszej piłki..
- Gramy dalej, nic się wielkiego nie stało... Dobrze to wszystko znamy. Mam jednak wrażenie (choć jestem urodzonym optymistą), że pod koniec tej naszej ligi eliminacyjnej będzie nam cholernie brakowało tych trzech (a nawet jednego) punktów. Kąsanie i szczypanie Leo Beenhakkera nic nie da. Porażka w stolicy Armenii może go jednak trochę sprowadzi na ziemię, przynajmniej w relacjach z dziennikarzami, w których zbyt często rad widzieć natrętów i złośliwców a nie partnerów do dyskusji. Ciągle, jednak wygląda mi na faceta, który jest w stanie poradzić sobie z awansem do finałów Euro 2008.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Sensacyjny ruch Łukasza Piszczka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto