Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Narkotykowa ośmiornica

Wojciech Kopeć
Rysuje Marek Stawowczyk
Rysuje Marek Stawowczyk
Areszty na południu Polski, w tym także ten przy ul. Montelupich w Krakowie, są chyba najbardziej chronionymi teraz miejscami odosobnienia w naszym kraju.

Areszty na południu Polski, w tym także ten przy ul. Montelupich w Krakowie, są chyba najbardziej chronionymi teraz miejscami odosobnienia w naszym kraju. Obecnie przebywają tam najgroźniejsi hersztowie polskich gangów, zwłaszcza narkotykowych.
Kilku z nich zdecydowało się na współpracę z organami ścigania, stąd kolejne zatrzymania to tylko kwestia czasu. Właśnie krakowski sąd aresztował kolejnego gangstera - 37-letniego Grzegorza K., ps. "Kolarz", ściganego listem gończym przez krakowską Prokuraturę Apelacyjną i amerykańskie specjalne służby antynarkotykowe (słynne Drug Enforcement Administration - DEA) za przemyt i handel narkotykami na światową skalę -informuje rzecznik PA, prok. Jerzy Balicki.
Rozjechany
"Kolarz"
Bandytę, uważanego za jednego z bossów obecnie najgroźniejszego w Polsce warszawskiego gangu mokotowskiego, zatrzymali kilka dni temu antyterroryści w mazowieckiej wiosce. Był kompletnie zaskoczony i nie stawiał oporu. Został przewieziony do Krakowa, gdzie w areszcie siedzi już słynny 48-letni Andrzej H., ps. "Korek".
Policja przypuszcza, że ?Kolarz? stanął na czele gangu mokotowskiego po ubiegłorocznym, głośnym aresztowaniu ?Korka?, który z kolei był uważany za najgroźniejszego polskiego przestępcę po śmierci Andrzeja Kolikowskiego "Pershinga" i aresztowaniu jego kompanów z zarządu gangu pruszkowskiego.
DEA w akcji
A wszystko zaczęło się od tego, że polscy narkobiznesmeni, zatrzymani przez amerykańskie służby specjalne, zaczęli sypać. Obciążyli m.in. Mieczysława Wachowskiego z gabinetu prezydenta Lecha Wałęsy. Miał on pomagać szmuglować ogromne ilości narkotyku do Polski, czego się zdecydowanie wyparł i określił to jako totalne bzdury.
Obciążające zeznania przestępców są teraz szczegółowo weryfikowane przez prokuraturę. Tym bardziej że Wachowskiemu prokuratura postawiła ostatnio zarzuty płatnej protekcji i ukrywania tajnych akt.
Pierwsze informacje od skruszonych polskich bandytów, współpracujących z DEA, na temat znanych osobistości związanych z narkobiznesem trafiły do organów ścigania w Krakowie w 2004 roku.
Zeznający członkowie gangu objęci są specjalnym amerykańskim programem ochrony świadków. Stali się oni wiarygodni, gdy pomogli w rozbiciu kilku zorganizowanych grup przestępczych.
"Korek" z Medellin
Zdaniem policji, kierowany przez "Korka" gang mokotowski, którego rozbiciem zajmuje się skutecznie krakowska Prokuratura Apelacyjna, wszedł w kontakt ze słynnym kolumbijskim kartelem narkotykowym z Medellin i w ostatnich latach, po krwawej walce gangów, praktycznie zmonopolizował hurtowy handel narkotykami w Polsce. Teraz boss gangu stoi pod zarzutem zorganizowania jednego z największych transportów narkotyku do Polski.
W 2003 roku na jednym ze statków, który przypłynął z Wenezueli do gdyńskiego portu, przechwycono 325 kg czystej kokainy, ukrytej w ważącym kilkanaście ton stalowym urządzeniu do odsiarczania ropy naftowej.
Strażacy ze specjalnej jednostki kilka godzin musieli rozcinać kadłub tego urządzenia, żeby dostać się do przesyłki. Służby specjalne wiedziały już, że w środku jest duża ilość kokainy o rynkowej wartości od 60 do 80 mln zł. Jak się przypuszcza, w planie był przerzut kilku ton tego narkotyku.
Po bandyckiej wpadce zatrzymano wówczas dwóch podwarszawskich przedsiębiorców, którzy byli odbiorcami towaru.
Później łapano kolejnych członków szajki, m.in. na podstawie billingów rozmów telefonicznych.
Prokuratura i policja twierdzą, że głównym organizatorem przemytu był ?Korek?, który nawiązał kontakt z organizacjami mafijnymi w Kolumbii przez konsula honorowego Kostaryki w Polsce, Jorge M. Ten ostatni prawdopodobnie nie żyje, miał umrzeć rok temu. Wątek ten został wyłączony do odrębnego postępowania. Dotychczas nie zidentyfikowano kolumbijskich wspólników polskiej szajki.
Akt oskarżenia
Właśnie m.in. za ten ogromny przemyt wraz z sześcioma innymi osobami "Korek" stanie wkrótce przed sądem, gdzie krakowska prokuratura przesłała już akt oskarżenia.
- Z ustaleń trwającego ponad dwa lata śledztwa wynika, że członkowie grupy, pod płaszczykiem działalności gospodarczej i importu różnego rodzaju sprzętu, postanowili już w 2001 roku przemycić dużą ilość narkotyku. Były konsul Kostaryki w Polsce, Jorge M., pomógł im w nawiązaniu kontaktu z producentami narkotyku w Kolumbii. Członkom zorganizowanej grupy przestępczej grozi za to do 15 lat więzienia - mówi rzecznik gdańskiej prokuratury okręgowej Konrad Kornatowski.
Dossier bossa
Od kiedy liderzy Pruszkowa i Wołomina zginęli bądź zostali wsadzeni za kratki, schedę po nich przejął Mokotów, który wybił się na czołowe miejsce gangsterskiego rankingu. Szefem gangu został Andrzej H., ps. "Korek", z zawodu spawacz. Wychowany na warszawskiej Pradze, zaczynał od włamań, by po latach stworzyć jedną z najsilniejszych grup przestępczych.
Gdy nieżyjący już Nikodem Skotarczak, ps. "Nikoś" i Andrzej Kolikowski, ps. "Pershing" oraz siedzący od paru lat w więzieniu Janusz T., ps. "Krakowiak", byli obecni w mediach publicznych i szukali taniej popularności, Andrzej H. zawsze był w cieniu. Mówi się, że był nietykalny, gdyż prał dla gangsterskich przyjaciół pieniądze w swoich firmach. Gdy wymiar sprawiedliwości zainteresował się w końcu "Korkiem", był już bossem, w świecie przestępczym otrzymał nową, wielce mówiącą ksywkę - "Don".
Po rozbiciu gangu pruszkowskiego, jego grupa, prawdopodobnie jako pierwsza w Polsce, zajęła się sprowadzaniem narkotyków z Ameryki Południowej, m.in. z Kolumbii. Tego nikt dokładnie nie wie, ale majątek "Korka" oblicza się na kilkanaście milionów dolarów. Podobno chwali się, że ma obywatelstwo któregoś z krajów południowoamerykańskich, gdzie lokuje majątek.
Jak mówi jeden z policjantów z KGP, gang mokotowski to nie tylko narkotyki, ale wielki przestępczy kombinat, zajmujący się też wymuszaniem haraczy, porywaniem biznesmenów dla okupu, przekrętami bankowymi, czerpaniem korzyści z prostytucji, przemycaniem spirytusu, produkcją amfetaminy, zarabianiem na nielegalnych automatach do gier.
Gangster menedżer
Według organów śledczych, Andrzej H. był jednym z pierwszych polskich gangsterów, którzy inwestowali w legalne firmy. Założył odlewnię metali i był właścicielem firmy produkującej automaty do gier.
Jak się przypuszcza, do podstawionych przez niego osób należy wiele restauracji i hoteli w dużych polskich miastach, w tym w Warszawie i Krakowie.
Oczywiście Andrzej H. nie firmuje tych lokali. To w tych firmach prane są pieniądze z przemytu alkoholu, samochodów, z haraczy, prostytucji i z handlu narkotykami. Mówi się, że to ludzie "Korka" stali za operacjami wyprowadzania przez podstawione osoby pieniędzy z banków na tzw. złote konta.
Rozbicie gangu mokotowskiego było możliwe dzięki przerwaniu zmowy milczenia przez skruszonych współpracowników "Korka" w przestępczym świecie. W zamian za odpuszczenie win lub mniejszą karę, a potem ochronę są gotowi wsypać kompanów i ujawnić ich bandyckie interesy. Tak też stało się tym razem.

rys. marek stawowczyk

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto