Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Moje miasto. Wielopiętrowy problem z krakowskim Manhattanem. Może potrzebne referendum?

Piotr Tymczak
Piotr Tymczak
Zgodnie z planem, w Nowym Mieście przewiduje się możliwość powstania nawet 35 tys. lokali mieszkalnych dla blisko 100 tys. osób.
Zgodnie z planem, w Nowym Mieście przewiduje się możliwość powstania nawet 35 tys. lokali mieszkalnych dla blisko 100 tys. osób. Materiały prasowe
Urzędnicy zaplanowali dzielnicę z drapaczami chmur w rejonie Płaszowa i od razu zrobił się wielopiętrowy problem. Propozycja zamiast łączyć, podzieliła przedsiębiorców i okolicznych mieszkańców. Ostateczną decyzję podejmą radni ale wiadomo, że nie zadowoli ona wszystkich.

Mamy więc pat. Od czego jest zatem święte w demokracji referendum? W najważniejszych sprawach rozwoju Krakowa, a taką jest planowanie Nowego Miasta na 100 tysięcy osób, powinni rozstrzygać krakowianie. Wybierają co kilka lat prezydenta i reprezentację w samorządzie i z pewnością w głosowaniu udzielą jasnej odpowiedzi, czy chcą inwestowania milionów, jak nie miliardów w infrastrukturę nowej, biznesowej dzielnicy, czy powinna powstać na Rybitwach, a może w Nowej Hucie.

Tak dużego zamieszania można było uniknąć, gdyby władze Krakowa miały jakąkolwiek całościową wizję na rozwój miasta i były konsekwentne w planowaniu kolejnych inwestycji. Przypomnijmy, że najpierw w Płaszowie powstały zakłady, dające tysiące miejsc pracy, bo zezwolono na stworzenie tam dzielnicy przemysłowej. Potem, magistrat zaczął wydawać zgody, by w tym księżycowym krajobrazie pojawiały się bloki. Powstał też plan, by zbudować tam Nowe Miasto z biurowcami, budynkami mieszkalnymi, parkami, zielenią, drogami i połączeniem tramwajowym.

Ludzie osiedlali się w tej okolicy, licząc na to, że w przyszłości będą żyć w nowoczesnym mieście. Dzisiaj muszą znosić wyziewy z pobliskich zakładów przetwarzających odpady i garbarni. Nie ma czego zazdrościć. Pewnie chcieliby żyć w mieście ogrodzie z dyskretną zabudową, wśród zieleni, a nie z widokiem na Manhattan i wiążącym się z nim komunikacyjnym zgiełkiem, choć pewnie i tak mając wybór między cuchnącą garbarnią a szklanymi domami wybiorą to drugie rozwiązanie. Ok – to zwykli mieszkańcy a przedsiębiorcy?

W Płaszowie jest ich wielu. Wybrali to miejsce, bo miało być przemysłowe tak, by nikomu w sąsiedztwie nie uprzykrzać życia. Teraz postawiono ich przed ścianą. Słyszą wprawdzie od urzędników, że nikt ich nie wyrzuca, ale jeżeli radni uchwalą plan dla Nowego Miasta, to nie będą mogli już rozwijać biznesu, wybudować kolejnych hal czy magazynów. Nie wszyscy jednak rozpaczają z tego powodu. Cena ich działek, gdy zapadną decyzję o budowie krakowskiego City mogą znacznie wzrosnąć.

Prezydent Krakowa i urzędnicy proponują, by produkcyjne zagłębie przenieść do Nowej Huty, co z pewnością ucieszy dziesiątki tysięcy mieszkańców. Któż bowiem nie pragnie oddychać powietrzem produkowanym przez spalarnie odpadów czy garbarnie.

Cokolwiek się nie stanie, winnymi będą radni, do których należy ostateczna decyzja. Jeśli jednak nie ma do dzisiaj żadnych koncyliacyjnych propozycji, zadowalających większość obywateli Królewskiego Miasta to może warto się zatrzymać, pomyśleć i w referendum z zapytać wszystkich czego sobie życzą.

W ramach kampanii poprzedzającej głosowanie powinny się pojawić odpowiedzi na kilka pytań. Pierwsze z nich: dlaczego wyznaczono dzielnicę wieżowców i biur z dala od lotniska i nie przy trasie planowanego premetra, które ma jeździć między Nową Hutą a Bronowicami?

Sytuacja pracownika na rynku pracy

od 16 lat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Moje miasto. Wielopiętrowy problem z krakowskim Manhattanem. Może potrzebne referendum? - Gazeta Krakowska

Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto