Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Moje miasto. Rozmontowywanie krakowskiej komunikacji

Piotr Tymczak
Piotr Tymczak
Joanna Urbaniec
Podobno mamy w Krakowie najlepszą komunikację w kraju. Przynajmniej tak twierdzą władze miasta i urzędnicy. Nowe tramwaje i autobusy to dla mieszkańców dobra wiadomość. Zła jest taka, że pieniędzy na transport brakuje i to na potęgę. Prezydent przygotował, a radni przegłosowali budżet na ten rok z ogromnym deficytem na transport. Brakuje 420 mln zł! To nie dziura, to krater. W magistracie straszą, że jeśli ceny biletów nie pójdą w górę najpóźniej od marca to nowymi i zapewne bardziej komfortowymi pojazdami będziemy może jeździć, ale znacznie rzadziej.

W gospodarstwie domowym planowanie wydatków zaczyna się od najważniejszych punktów. Rachunki za mieszkanie, prąd, gaz czy telefon trzeba płacić regularnie, bo wjedzie ekipa i odetnie zasilanie. Komunikacja jest jak krwiobieg dla miasta. Bez niej trudno normalnie funkcjonować.

Budżet Krakowa na ten rok to w sumie ponad 8 mld zł. Skoro na komunikację zabrakło ponad 400 mln zł, to jest to około 5 procent budżetu. Nie uwzględniono w nim dużej części pieniędzy na kursy tramwajów i autobusów. Znalazły się jednak niemałe środki np. na life-stylową miejską telewizję Hello Kraków, która kosztuje miliony, a zasłynęła z tego, że mało kto ją ogląda. To tak, jakbyśmy w miesięcznych planach pominęli część opłat za prąd, ale zarezerwowali pieniądze na szampańską zabawę.

Radni zaakceptowali ten wydatek. Złożyli też mnóstwo poprawek, ale jakby zapomnieli o komunikacji. Przepychali zadania w swoich okręgach – tam, gdzie ich wybrano. Nic dziwnego, bo już niedługo staną do walki o głosy swego elektoratu. Miasto zapłaci za nie ok. 160 mln zł. To nie znaczy, że to ekstrawagancja, bo większość jest pewnie uzasadniona i bardzo ważna dla mieszkańców.

Godząc się na poprawki prezydent policzył głosy, i by mieć pewność, że jego budżet zostanie przyjęty część ze zgłoszonych poprawek uwzględnił. Wiadomo. To polityka.

Na miejski i apolityczny transport pieniędzy zabrakło. Prezydent znalazł jednak proste rozwiązanie: niech się dołożą mieszkańcy i zapłacą o połowę więcej za bilet miesięczny niż płacili dotychczas.

Tylko jak w ten sposób miasto ma realizować cele wypisane na swoich sztandarach? Jednym z nich jest ograniczenie ruchu samochodowego w mieście na rzecz transportu publicznego. Mamy więc przesiąść się na autobusy, tramwaje i płacić za nie znacznie więcej lub wciąż tyle samo, ale korzystając z nich dramatycznie rzadziej.

Ostatecznie wciąż nie wiadomo co nas czeka, choć czasu na decyzje brak. Wybory za pasem więc radni na podwyżki się nie zgodzili. Poszłoby przecież w świat, że to z ich winy musimy w czasach kryzysu w domowym budżecie wyłuskać kolejne prawie 40 zł na bilet miesięczny.

Czy czeka nas zatem tłok i konieczność precyzyjnego, wręcz drobiazgowego planowania czasu? Przecież jeśli spóźnimy się na autobus to pół godziny w plecy albo więcej, bo żeby miastu udało się załatać dziurę w budżecie bez podwyżek to trzeba będzie radykalnie zmniejszyć liczbę kursów komunikacji publicznej.

Przydałby się w Krakowie szeryf, który w imieniu mieszkańców wkroczyłby do akcji i grożąc wyborczym coltem powiedział: „Nie wiem, jak to zrobicie, ale do marca kasa na tramwaje i autobusy ma się znaleźć. A jak nie, to przypomnimy sobie o was już za rok, może trochę więcej – podczas najbliższych wyborów”.

Sytuacja na rynku pracy w 2023 roku

od 16 lat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Moje miasto. Rozmontowywanie krakowskiej komunikacji - Gazeta Krakowska

Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto