Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Mirosław Hajdo: Chcemy stworzyć w Cracovii wspólny system gry

Jacek Żukowski
Jacek Żukowski
Mirosław Hajdo ma 51 lat. W Cracovii już pracował, ostatnio prowadził piłkarzy Motoru Lublin
Mirosław Hajdo ma 51 lat. W Cracovii już pracował, ostatnio prowadził piłkarzy Motoru Lublin Andrzej Banaś
Mirosław Hajdo został ostatnio szefem wyszkolenia w Akademii Piłkarskiej Cracovii. To trener związany z „Pasami” od lat, prowadził grupy młodzieżowe (brązowy medal MP juniorów młodszych w 2005 r.) i seniorów.

Z czego wynika pana decyzja o powrocie do „Pasów”?

Skończył mi się kontrakt z Motorem Lublin, spotkałem się z prof. Filipiakiem, porozmawialiśmy. Powiedział, że potrzebuje ludzi do pracy, osób, które znał i z którymi pracował. Zapytał, czy byłbym zainteresowany podjęciem współpracy z Cracovią? Jak najbardziej, wracam do siebie, tak można powiedzieć.

W Cracovii był pan długo, prowadząc grupy młodzieżowe, nie miał pan więc obiekcji, by wrócić.

Nie miałem, tym bardziej, że wiem, jaką bazą treningową dysponuje Cracovia. Trzeba sobie powiedzieć, że to jest jeden z czołowych, jeśli chodzi o infrastrukturę, ośrodków w Polsce. To wielka sprawa i przyjemność pracy w takich warunkach.

Był to więc znaczący magnes, który pana ściągnął znów do Cracovii?

W pierwszej kolejności deklaracja prof. Filipiaka co do rozwoju akademii, że jest na to bardzo otwarty i chciał, żeby to szło w jak najlepszym kierunku.

Został pan więc szefem wyszkolenia.

Tak, odpowiadam za najstarsze roczniki U-16, U-17, U-18. Mamy stworzyć takie warunki tym chłopcom, by jak najwięcej z nich trafiało do pierwszego zespołu, by była pokazywana przez trenera Probierza w Polsce.

Co będzie należeć do pańskich obowiązków?

Koordynacja pracy, stworzenie modelu gry, skauting, by równać do najlepszych. Co do modelu gry, to będzie on wypracowywany z trenerami poszczególnych roczników, po konsultacjach z trenerem pierwszej drużyny. Musimy wypracować wspólny model, by później nie było żadnego problemu w przechodzeniu danego piłkarza z drużyny do drużyny, by nie było kłopotu z grą w danym ustawieniu.

To takie ostatnio modne, że kluby tak funkcjonują od pierwszej drużyny do trampkarzy.

Topowe kluby tak funkcjonują, że wszyscy szkolą w takim zakresie, by było płynne przechodzenie z grup juniorskich do pierwszego zespołu.

Odszedł pan od pracy z młodzieżą w ostatnich latach, ale ciągnie wilka do lasu?

Przeszedłem wszystkie szczeble jeśli chodzi o szkolenie. Zaczynając w Cracovii prowadziłem chłopaków od ich naboru, do medalu mistrzostw Polski. Kolejnym etapem pracy były zespoły seniorskie. Wracam do miejsca, w którym zaczynałem. To wszystko się zmienia, szkolenie również ewoluuje. Na nową rzeczywistość jestem przygotowany. W dzisiejszej piłce cały czas się trzeba dokształcać.

Na przykład na stażach zagranicznych.

Tak, jeżdżę na nie praktycznie cały czas. Jeśli mam tylko możliwość zobaczenia czegoś, szukania potwierdzenia tego, co już się wypracowało, to trzeba to robić. Każdy wyjazd coś daje, można wiele zobaczyć. Często jeździłem do Hanoweru, widziałem akademie w Polsce, znam się z ich szefami, czy dyrektorami ds. szkolenia. Mamy dobry kontakt. Najbliżej mi do Lecha.

Praca z młodzieżą jest trudniejsza niż z seniorami?

Nie można tego porównywać, jest inna specyfika pracy. W zespołach seniorskich chodzi tylko o wynik, a w grupach młodzieżowych, jeśli wynik osiągnie się przy okazji, podkreślam, przy okazji, bo on dla mnie nie jest najważniejszy, to jest dobrze. Cel jest jasny – mamy „wyprodukować” zawodnika, dostarczyć gotowy materiał. Zawodnika o takich umiejętnościach, by mógł funkcjonować na poziomie pierwszej drużyny. Taka jest nasza rola.

Będzie pan rozliczany z tego, ilu chłopaków trafi do pierwszej drużyny?

Niekoniecznie tylko z tego. Po to chcemy stworzyć dobrą akademię, dobre warunki szkolenia. Najważniejsi są ludzie, musimy obserwować trenerów, którzy są tutaj. Być może trzeba dać im tylko narzędzia do tego, by pokazali pełnię swoich możliwości. Wykształcenie i wiedza będą istotne. Trzeba otaczać się bardzo dobrymi, młodymi trenerami, nawet być może pozyskiwać trenerów z innych akademii po to, by nasza akademia się rozwijała.

Każda z tych drużyn ma już swojego trenera więc będziecie wzmacniać sztaby szkoleniowe?

Być może będziemy je uzupełniać, ale to wszystko jest na etapie planowania, nie chciałbym wybiegać do przodu.

Na ile lat do przodu jest nakreślona strategia?

Wiadomo, że tego nie da się zrobić od razu, ale to co się da poprawić, zmienić, będziemy robili od ręki. Szkolenie nie dzieje się z roku na rok.

Po jakim czasie chciałby pan, by patrzono na skutki pańskiej pracy?

Nie chodzi nawet o czas, tylko o to, by wszyscy pamiętali, że nasza akademia dobrze funkcjonowała i dobraliśmy taką grupę osób, że staliśmy się czołową akademią w Polsce. A skutki będą widoczne: ilu zawodników jest w pierwszym zespole, może ktoś, jak Mateusz Klich, czy Bartosz Kapustka, zostanie sprzedany za granicę. To będzie wynikiem pracy i na tej podstawie ktoś będzie oceniał. Ilu dobrych chłopców wyszło, gdzie oni dotarli?

Jak będzie wyglądała pańska współpraca z Mirosławem Mosórem, odpowiedzialnym za skauting?

Mamy podzielone role. Doskonale nam to przedstawiono, nikt nikomu w drogę nie będzie wchodził. Mnie skauting zawodników do pierwszej drużyny nie dotyczy, będę odpowiadał za młodych i muszę tu stworzyć taką strukturę, by było to jasne i przejrzyste.

W 2005 r., zdobyliście brązowy medal mistrzostw Polski juniorów młodszych. Czy pańscy podopieczni zrobili taką karierę, na jaką się zapowiadało?

Myślę, że mogli zrobić dużo większą. Istotnym elementem jest pierwszy zespół i jego trener, bo to on może doprowadzić do sytuacji w której będzie wiadomo, czy ci zawodnicy robią, czy nie robią karierę.

Mateusz Jeleń, Tomasz Baliga, Łukasz Uszalewski, Kacper Tatara śladowo zaznaczyli swą obecność w ekstraklasie.

Był jeszcze Michał Gliwa, on zagrał w ekstraklasie, ale nie w barwach Cracovii.

Widać na tym przykładzie, jak ciężko wejść na wyższy szczebel.

To, że ktoś jest dobry w juniorach, wcale nie oznacza, że musi zaistnieć w seniorach. Ktoś musi dać szansę. Dopiero jak ją dostaną, można mówić, czy ją wykorzystali, czy nie. Jeśli nie, to wtedy trudno cokolwiek powiedzieć.

Cracovia ma wicemistrzów Polski juniorów sprzed trzech lat. Kilku z nich w ekstraklasie pograło. Czy potencjał tej drużyny został wykorzystany?

Nie chcę się na ten temat wypowiadać, bo nie było mnie w klubie, nie znam szczegółów.

Jak pan ocenia przepis o obowiązkowej grze młodzieżowca w ekstraklasie?

Każdy przepis, który promuje młodego zawodnika jest dobry. To jakaś szansa dla nich. Trenerzy są na tyle świadomi, że jeżeli widzą, że jakiś piłkarz jest dobry, to myślę, że dostaje szansę. Chyba nie patrzą na to, czy jest to młody, czy starszy.

Jeśli pojawi się koncepcja zwiększenia obowiązku gry młodzieżowców, to będzie pan za?

Generalnie zawsze jestem za młodymi zawodnikami. Dają świeżość, polot, zawsze się pod tym podpisuję. Wiadomo, że musi to być wszystko zróżnicowane, zbilansowane. Nie może to być na wariackich papierach, że mamy tylko młodych zawodników. Jeżeli jest to mądrze zrobione, to jest to korzyść dla polskiej piłki. Im więcej gra młodych, to później przekłada się to na sam szczyt, na reprezentację.

Powiedział pan prezesowi – nie rozliczajcie mnie za rok czy dwa, tylko np. po pięciu latach?

Nigdy zaczynając pracę nie myślę o rozliczaniu. Wróciłem po to do Cracovii by było jeszcze lepiej, niż jest w strukturach młodzieżowych. Myślę, że pierwsze zmiany już dużo pokażą, wierzę, że to pójdzie we właściwym kierunku i wiele osób mi pomoże, bo to nie będą małe zmiany.

Co jest priorytetem, od czego pan zacznie?

Nie chcę na razie za wiele mówić. Priorytetem jest dobór ludzi. Będę się przyglądał tym trenerom, którzy są i dopiero będę podejmował pierwsze decyzje. Na pewno nie w tej rundzie, myślę, że z nowym rokiem. Najpierw moje plany i działania muszę przedstawić szczegółowo prof. Filipiakowi, a dopiero później będziemy dokonywali zmian.

Będzie pan usatysfakcjonowany ze swojej pracy i uzna, że to przynosi efekt gdy za kilka lat kilku dzisiejszych 16-latków zagra w pierwszym zespole?

Będę się cieszył, gdy jakiś zawodnik od nas trafi do pierwszego zespołu. Nieważne, czy jest to wynikiem tego, że ja przyszedłem, czy teraz ktoś nagle wyskoczy i go ktoś zauważy. Cały czas ktoś wyskakuje, oby tylko udało się mu dostać do I zespołu i być w tej kadrze przez dłuższy czas. Wtedy byłaby rewelacja. Jeśli będziemy porównywalni do wiodących akademii to znaczy, że idziemy w dobrym kierunku.

Lech jest wzorem?

To dobrze funkcjonująca, o dobrych strukturach akademia.

Jak się uda kogoś sprzedać za kilka milionów euro, to będzie można mówić o sukcesie?

Sprzedaż jest tylko finałem. Jeżeli nasi chłopcy będą grali w reprezentacjach, będą dostrzegani, pokazywani na poziomie ekstraklasy to będzie już duży sukces.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Maksym Chłań: Awans przyjdzie jeśli będziemy skoncentrowani

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Mirosław Hajdo: Chcemy stworzyć w Cracovii wspólny system gry - Gazeta Krakowska

Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto