Sztuka współczesna - nie dla idiotów!

2013-06-13 12:18:04

Krakowskie Podgórze przeżywa rozkwit. A na dwa tygodnie staje się galerią sztuki. Sztuki współczesnej. Jednak prezentowane instalacje, stają się raczej symbolem antyestetyzmu, a niejednokrotnie nawet szmiry i tandety. Tegoroczny Grolsch Artboom Festival, zawitał do Podgórza. Bo Podgórze „samo się promuje”, szybko rozwija i ma potencjał. Tak, to prawda. Jeszcze kilka lat temu, nie mieliśmy tu nic. Kilka spelunek, ledwo zipiące kino Wrzos, zaniedbane skwery i odrapane kamienice. Dzisiaj mamy hipsterskie knajpy (uważane za najbardziej warszawskie miejsca w Krakowie), apartamenty, hostele. Podgórze żyje!


Ja tam znawcą sztuki nigdy nie byłam, nie jestem i, słowo daję, nie będę. Owszem, chętnie popatrzę na Moneta, czy Gaugina, ale na tym moja wiedza na temat sztuki się kończy. I podejrzewam, że nie tylko moja. Ale teraz mamy niepowtarzalną (po tym, co zobaczyłam – mam nadzieję) okazję, by obyć się ze sztuką. Sztuką współczesną.
Dawno, dawno temu, u zbiegu ulic Kalwaryjskiej i Węgierskiej, wisiała wielka reklama salonu z częściami samochodowymi. Od kilku dni, to miejsce zajmuje ciekawa, przestrzenna fotografia zbiegu wyżej wymienionych ulic historyczna i współczesna. I na tym koniec sztuki w Podgórzu.


Bulwar Podolski zastawiony krzywymi lustrami, czy innym badziewiem, mającym ponoć promować Crickotekę; na kładce o. Bernatka, domorosły artysta powiesił wielkie koło – podobno księżyc, podobno świeci; w Kinoteatrze Wrzos, Pani Artystka będzie ostukiwać ściany, tym samym komponując utwór na żywo, zaś ktoś jeszcze, obmalował kamienicę dookoła kolorowymi farbami. O ile większość z tych instalacji, czy pomysłów można będzie zdemontować, tudzież zlikwidować w inny sposób, tak z pozbyciem się „dzieła” powstałego na Plantach Floriana Nowickiego, może być już problem.
Planty są od dłuższego czasu dewastowane. Plac zabaw, co kilka tygodni traci kolejne części wyposażenia – a to huśtawkę, a to karuzelę… Rabaty były ogrodzone metalowymi płotkami. Były, bo komuś brakło na winko i popchnął płotki w skupie złomu. Kwiatów też już nie ma. Jakże się ucieszyłam, gdy zobaczyłam, że wykopano dość duży obszar w kształcie koła na trawie. Będzie nowa rabata! – pomyślałam. Dzisiaj, podczas porannego spaceru po Plantach, w jednej chwili straciłam cały swój entuzjazm. W kole, zamiast kwiatów, zakwitło pięć dorodnych… trzepaków, u stóp których, wysypano kilkanaście centymetrów brązowej kory. Na alejce, vis a vis rzeczonej instalacji, zielona naklejka dumnie ogłasza nazwę dzieła „Klopsztanga – trzepak reaktywacja”, prezentując nazwiska TRZECH (!) twórców, tego jakże zacnego dzieła. I tak się zastanawiam…Co będzie póżniej? Festiwal się skończy, klopsztangi zostaną zabrane (chyba, że znów, pod osłoną nocy, jakiś „znawca sztuki współczesnej” je zdemontuje i obróci w kilka butelek wina z wysoką zawartością siarczanów), a dziura zostanie. Czy ktoś pomyśli o urządzeniu tam rabaty?


Przypomniała mi się sytuacja z niszczeniem rzeźby pana Bałki. Wielki, betonowy tunel, stanął kilka lat temu na pl. Niepodległości. W tunelu, były wycięte nazwy Auschwitz i Wieliczka. Niestety, mimo, iż rzeczony Pan Artysta miał ponoć uznanie niemal całego świata sztuki, zwykli ludzie nie docenili jego dzieła. Szybko stało się ono, z przeproszeniem, darmowym ustępem publicznym, w niektórych przypadkach, posłużył również jako altana dla miejscowych amatorów procentów, którym deszcz uniemożliwiał spożywanie napojów wyskokowych na otwartej przestrzeni. Ileż to bulwersu było, że się nie szanuje TAKIEGO dzieła i TAKIEGO artysty! W końcu, po protestach ludzi, którzy sobie najzwyczajniej w świecie, badziewia pod oknami nie życzyli, rzeźba została przeniesiona. Wylądowała ostatecznie na Zabłociu, koło tunelu PKP, gdzie stoi ponoć do dziś. Dobrze znając okolice, w której dzieło ulokowano, śmiem twierdzić, że funkcja, jaką pełnił na pl. Niepodległości, nie zmieniła się. No, chyba, że na gorsze.


I masz babo placek! Musimy obcować ze sztuką, której w ogóle nie rozumiemy i nie potrafimy docenić!
Ale ja już postanowiłam – zgłoszę swój pomysł w przyszłorocznej edycji – obsadzę całe miasto (względnie dzielnicę) kwiatami. Jeśli nikt nie doceni mojego przekazu, to chociaż oko nacieszy kolorami i przyrodą!

Jesteś na profilu Justyna Drozdecka - stronie mieszkańca miasta Kraków. Materiały tutaj publikowane nie są poddawane procesowi moderacji. Naszemiasto.pl nie jest autorem wpisów i nie ponosi odpowiedzialności za treść publikowanej informacji. W przypadku nadużyć prosimy o zgłoszenie strony mieszkańca do weryfikacji tutaj