Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Marzę o krakowskich ikonach architektury. Rozmowa z Elżbietą Koterbą

Redakcja
8 maja 2012 r. Stowarzyszenie Lions Club Kraków Bona Sforza przyznało "honorowe wyróżnienie imienia światłej swej patronki Pani Elżbiecie Koterbie za podążanie niełatwymi ścieżkami królowej w planowaniu ładu przestrzennego królewskiego miasta Krakowa"
8 maja 2012 r. Stowarzyszenie Lions Club Kraków Bona Sforza przyznało "honorowe wyróżnienie imienia światłej swej patronki Pani Elżbiecie Koterbie za podążanie niełatwymi ścieżkami królowej w planowaniu ładu przestrzennego królewskiego miasta Krakowa"
Planowanie przestrzenne i architektura to także moja pasja, mój zawód i praca - mówi Elżbieta Koterba zastępca prezydenta Krakowa ds. rozwoju miasta, w rozmowie z Elżbietą Cegłą.

Co ma Pani wspólnego z królową Boną?
Zainteresowania. Jeżeli nie zawodzi mnie wiedza historyczna, królowa interesowała się architekturą, planowaniem, zagospodarowaniem przestrzeni oraz sztuką. Podczas panowania w Polsce zagospodarowała wiele miast, budowała drogi, mosty, twierdze warowne. Pozostawiła po sobie olbrzymi dorobek. Planowanie przestrzenne i architektura to także moja pasja, mój zawód i praca.

Bona miała silną osobowość, lubiła rządzić, Pani też lubi?
Rządzić - nie, zarządzać - tak. Bez fałszywej skromności powiem, że odniosłam w tej dziedzinie duży sukces. Gdy przejęłam kierownictwo nad Biurem Rozwoju Krakowa SA, nie było ono w najlepszej kondycji. Dziś jest to profesjonalna, sprawnie działająca firma, która kreuje przestrzeń wielu obszarów i projektuje godną naśladowania architekturę. Skoro wyprowadziłam ją na prostą, to znaczy, że potrafię skutecznie zarządzać, w przeciwnym razie
nie powierzono by mi funkcji prezesa zarządu, którą sprawowałam przez 10 lat, do 2010 roku.

No i w wyborach samorządowych w 2010 r. nie zostałaby Pani zastępcą prezydenta Krakowa ds. rozwoju miasta...
Zapewne zadecydowały o tym moja wiedza, wieloletnie zawodowe doświadczenie i zdolność skutecznego zarządzania. Doceniono z pewnością także umiejętność słuchania ludzi, zawierania kompromisów i wypracowywania wspólnych rozwiązań podnoszących jakość przestrzeni. Miałam też duże szczęście spotkać ludzi, którym naprawdę leżało na sercu dobro miasta i jego mieszkańców. I nie jest to pompatyczne stwierdzenie, ale fakt. Tak jest do dzisiaj. Rozmawiam z wieloma architektami, urbanistami, naukowcami, deweloperami, pracodawcami, przedsiębiorcami, których poglądy i podejście do problemów związanych z rozwojem Krakowa utwierdzają mnie w słuszności i zasadności podejmowanych działań. To naprawdę bardzo ważne.

I nie dochodzi do rozbieżności, do kolizji interesów?
Takich sytuacji nie da się uniknąć, najważniejsze jednak jest dążenie do kompromisu, wyważenie stanowisk. Widzę to zwłaszcza podczas spotkań z mieszkańcami i dyskusji nad miejscowymi planami zagospodarowania przestrzennego. Konsultacje społeczne to dobra lekcja dla obu stron, podczas której wspólnie uczymy się rozwiązywania problemów związanych z rozwojem Krakowa. Minął już czas, kiedy broniliśmy własności prywatnej jak niepodległości, krakowianie coraz częściej patrzą na plan nie przez pryzmat własnej działki, ale znacznie szerzej. Chcą wiedzieć, jak będzie zagospodarowane ich najbliższe otoczenie, co powstanie zarówno w najbliższym sąsiedztwie, jak i to, co zamierzamy jutro, pojutrze, za kilka lat zbudować w mieście. Krakowianie gremialnie uczestniczą w spotkaniach, co świadczy o ważności problematyki, jaką jest planowanie przestrzenne. W minionym roku w dziedzinie planowania przestrzennego nastąpiło znaczne przyspieszenie, co jest dowodem na to, że poszerzone konsultacje społeczne dają właściwe rezultaty.

Skutecznie przekonuje Pani także radnych...
Radni, reprezentujący mieszkańców, są ważnym partnerem w procesie planowania przestrzennego. To od nich często miejscy planiści dowiadują się, jakie są potrzeby i oczekiwania krakowian. Radni, również dzielnicowi, zawsze uczestniczą w konsultacjach nad miejscowym planem, posiadają zatem bieżącą informację o planach zagospodarowania przestrzennego. Rozmowa poparta argumentami, omówienie procedury związanej z tworzeniem planów, wyjaśnienie prawnych zawiłości sprzyjają wspólnemu działaniu i ułatwiają zatwierdzanie planów na sesjach Rady Miasta Krakowa. Wszystkim nam zależy przecież na ładzie w przestrzeni, na przestrzeni dobrze zorganizowanej.

Podobno wprowadza Pani silną ręką nie tylko ład w przestrzeni, ale także w urzędzie. Kobiecie na eksponowanym stanowisku łatwiej to robić czy trudniej?
Płeć nie ma żadnego znaczenia, liczą się kompetencje, konsekwencja w działaniu, świadomość odpowiedzialności za to, co się robi. Moje obecne stanowisko w magistracie jest efektem zdobywanego przez lata doświadczenia. Pan prezydent Jacek Majchrowski przekazał mi duże uprawnienia, co wiąże się z olbrzymią odpowiedzialnością. W podległych mi wydziałach Urzędu Miasta Krakowa pracują świetni fachowcy, z którymi można zdziałać wiele dobrego. Obowiązków jest mnóstwo, ale efektywna praca sprawia, że w ciągu ośmiu godzin naprawdę dużo można zrobić. Dyrektorzy to rozumieją, wymagają od pracowników dyscypliny, więc jeśli mówimy o "rządach silnej ręki", to polegają one przede wszystkim na dobrej organizacji, przestrzeganiu procedur i terminów. Dzięki temu mieszkańcy są coraz lepiej obsługiwani przez kompetentnych urzędników. A urzędnicy też dostrzegają, że ich wysiłek przynosi rezultaty.

Mówią, że jest Pani pracoholiczką.
Bez kokieterii powiem, że po wielu latach praca to dla mnie nie tylko obowiązek, ale przede wszystkim hobby. Nie męczy mnie ona dzięki zdobytemu doświadczeniu i dobrej organizacji. Obecnie trwają prace nad 60. miejscowymi planami zagospodarowania przestrzennego. Kieruję też pracami zespołu ekspertów zajmujących się Studium Uwarunkowań i Kierunków Zagospodarowania Przestrzennego Miasta, które będzie gotowe w pierwszym kwartale przyszłego roku. A przecież obok tych spraw są liczne codzienne obowiązki, spotkania, rozmowy, konsultacje... Lubię jednak to, co robię, lubię być wśród ludzi i ich słuchać. Bez kontaktów z mieszkańcami, ekspertami, fachowcami nie da się pracować dla dobra miasta.

Na co krakowianka Elżbieta Koterba poskarżyłaby się Elżbiecie Koterbie - zastępcy prezydenta ds. rozwoju miasta?
Na niedostatek dobrej architektury.

Przecież mamy jej pod dostatkiem, zwłaszcza tej zabytkowej.
Właśnie, zabytkowej, a mnie w Krakowie brakuje godnych naśladowania przykładów architektury współczesnej. Zbyt mało jest realizacji architektonicznych na światowym poziomie. W naszym mieście jest wielu świetnych architektów, którzy wygrywają krajowe i międzynarodowe konkursy. Ich efektem są np. muzea czy budowane obecnie centrum kongresowe, ale w sumie takich realizacji jest ciągle za mało.

Jak można to zmienić?
Bardzo istotna jest rola inwestora. Powinien zrozumieć, że inwestowanie w sztukę - a taką jest dobra architektura - po prostu się opłaca. Unikatowe realizacje przynoszą sławę zarówno architektowi, jak i inwestorowi. Powinniśmy więc zadbać o to, by w Krakowie powstawały obiekty piękne, niezwykłe, takie, które rozsławią miasto w równym stopniu jak Zamek Królewski na Wawelu. Siłą napędową rozwoju naszego regionu i jego stolicy jest turystyka, ale rozwój ten zależy także od architektów i inwestorów, od tego, czy stworzą taką unikatową budowlę, by tylko dla niej turyści do nas przyjeżdżali, jak to się dzieje na świecie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto