Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Marsz Równości [felieton+foto]

Redakcja
Wczoraj mniejszość homoseksualna przeszła ulicami Krakowa. Było kolorowo, wesoło i spokojnie.

Ruszyli o 14.30 z placu Wolnica. Przeszli ulicami Krakowską, Stradomską i Grodzką, by dojść na Rynek. Po drodze spotkali grupę Młodzieży Wszechpolskiej, a na Rynku... cicho i spokojnie.

Tak w skrócie wyglądał tegoroczny Marsz Równości. Oczywiście, nie obeszło się bez drobnych incydentów, w postaci "ostrzału" z jajek, czy petard, ale policja szczelnym kordonem otoczyła maszerującą młodzież homoseksualną, blokując do niej dostęp. Obelgi i ataki ze strony radykalnych narodowców nie były tak agresywne i silne, jak rok temu, niemniej jednak pojawiały się tradycyjne już okrzyki "Normalna rodzina- chłopak i dziewczyna", jak również tabliczki z napisem "Zakaz pedałowania". Rynek był wyjątkowo spokojny, nie było dużych grup, identyfikowanych z organizacjami nacjonalistycznymi, nie było złowrogich gestów. Poleciało tylko kilka jajek, które przeznaczone były bardziej dla policji, niż dla manifestujących. Owszem, przewijały się kilkuosobowe grupki niezadowolonych z wydarzenia mężczyzn, ale przecież ich siła tkwi w kupie (przepraszam za wyrażenie). Pojedynczo niewiele zdziałali.

Zdecydowanie większa liczebnie była społeczność homoseksualna. Jak można było przeczytać na jednej z tablic, jest ich w Krakowie 45 tysięcy, ale na pewno tylu nie maszerowało. Grunt, że byli głośni, kolorowi i uśmiechnięci. Z tęczowymi flagami, balonami i z uśmiechem, maszerowali przez miasto w rytmie bębnów. Przechodnie i zmuszeni do zatrzymania aut kierowcy też się uśmiechali, bo trudno było inaczej reagować, kiedy mija cię wielka grupa wiwatujących wesołych młodych ludzi. Krzywdy nikomu tym nie zrobili, tylko na kilkanaście minut zablokowali ulicę.

Mała grupka Młodzieży Wszechpolskiej czekała na swoich przeciwników pod Wawelem. Z krzyżem zbitym z desek, z różańcami w rękach i "Zdrowaś Mario" na ustach, czekali, aż "haniebna parada" zbliży się do ulicy Grodzkiej. Ktoś zaczął intonować hasło "Wielka Polska katolicka", ktoś inny wygrażał pięścią, ale na tym się protest skończył. Przed homoseksualistami była kolejna przeszkoda - NOP, czyli Narodowe Odrodzenie Polski. Działacze tej organizacji dali o sobie znać w tamtym roku, kiedy w dość agresywny sposób, zwarci w jedną wielką masę, przekrzykiwali się nawzajem coraz to bardziej radykalnymi hasłami. W tym roku, na Rynku było dziwnie spokojnie. Nie wiem, czy to zasługa policji, czy po prostu sami NOP-owcy postanowili dać sobie spokój. Widziałam charakterystycznie wyglądających młodzieńców, którzy parami czy trójkami spacerowali w tę i z powrotem, próbując zbliżyć się do manifestacji, ale nikt nie wszczął ataku, nawet słownego. Gdy w niebo poleciały balony, wszyscy rozeszli się do domów.

Najbardziej zawiedzeni takim obrotem spawy byli fotoreporterzy, którzy liczyli na jakieś "ostre" zdjęcia, niebezpieczne interwencje czy porządną dawkę adrenaliny. Musze przyznać, że ten marsz bardzo mi się podobał. Żyjemy w kraju demokratycznym, gdzie każdy (!) może wygłaszać swoje poglądy, jak również każdy może się z czyimiś poglądami nie zgadzać i może ten sprzeciw wyrazić, byleby zachowywać się jak człowiek, a nie jak rozwścieczone zwierzę, bo agresja rodzi agresję.

Marsz Równości, dawniej Tolerancji, od lat budzi wiele kontrowersji w Krakowie i bez wątpienia jest on jednym z najlepiej ochranianych. Kto choć raz był jego świadkiem, wie o czym mówię: kilkudziesięciu policjantów, w pełnym umundurowaniu, gotowych do najcięższego starcia, z psami na smyczach, bronią w kaburach. Strach się bać. W tym roku podobno policja była tak bezlitosna, że zdarzyło się nawet stratowanie jednego z przeciwników marszu. Piszę "podobno", bo ja tego nie widziałam, ale słyszałam od kliku osób (i mamy zdarzenie uwiecznione na zdjęciu). Dostać się pod buty takiego funkcjonariusza... to musiało boleć. W oczy rzucał się jeden mały detal w umundurowaniu: niektórzy policjanci mieli hełmy chyba wyciągnięte z archiwum, nie dość, że różniły się kolorem i budową od tych nowiutkich, czarno-białych, to można było na nich zauważyć coś, czego nawet ja nie pamiętam ze szkoły - orła białego bez korony. Złośliwi mówili, że na tych hełmach widać jeszcze ślady po Solidarności. No cóż, policjant z gołą głową na taki marsz nie pójdzie...

Jeszcze rok temu homoseksualiści i zwolennicy równouprawnienia dla mniejszości seksualnej, szli pod szyldem Marszu Tolerancji. W tym roku nazwę zmieniono na Marsz Równości. Czyżby nie zależało już im na tolerancji? A może zdali sobie sprawę, że tolerancji nigdy nie będzie? Bo czym jest tolerancja? Socjologia mówi, że pojęcie to, nie oznacza akceptacji (por. łac. acceptatio - przyjmować, sprzyjać) czyjegoś zachowania czy poglądów, lecz poszanowanie czyichś zachowań lub poglądów, mimo że nam się one nie podobają. Tak pojmowana tolerancja ma swoje granice - kończy się tam, gdzie zaczynam się ja. Jeśli osoba, czy zachowanie przeze mnie tolerowane, naruszy moje dobra, mój teren, wtedy moja tolerancja się kończy. W przeciwnym wypadku, musiałabym przedłożyć czyjeś racje, nad moje dobro. Tolerancja to też tolerowanie tego, że ktoś mnie nie toleruje, więc obowiązuje obie strony sporu. Jak widać, pojęcie tolerancji jest skomplikowane, więc lepiej skupić się po prostu na równości. Maszerujący krzyczeli "Każdy inny, wszyscy równi", zaznaczając, że mają świadomość swojej odmienności, ale chcą być traktowani tak, jak heteroseksualiści.

Potwierdziła to Kamila, jedna z maszerujących: Chcemy, żeby mimo wszystko, ludzie zaczęli nas akceptować takich jakimi jesteśmy, jak normalnych ludzi, bo wiemy, że nie wszyscy traktują nas normalnie i wiemy też, że jesteśmy inni. Chodzi nam też o zmianę ustaw, żeby wprowadzić związki partnerskie, bo dzięki temu będziemy mieć więcej przywilejów.
Dla Pawła Marsz Równości był przede wszystkim fajnym spacerem, ale także okazją do wypowiedzenia swojego zdania: Widzę zachodzące zmiany w mentalności Polaków, ale problemem nadal jest równouprawnienie. Myślę, że dobrze jest, jeśli homoseksualizm w naszym kraju nie będzie już tajemnicą, chciałbym, żeby ludzie się z nim zetknęli, bo tylko wtedy mogą sobie wyrobić własne zdanie, a nie kierować się stereotypami.

W odczytanym "Manifeście Marszu Równości 2010", można było usłyszeć: Organizujemy festiwal Queerowy Maj i Marsz Równości, aby upomnieć się o prawa, które jako obywatelkom i obywatelom nam przysługują. Żądamy zmian prawnych na rzecz pełnego przeciwdziałania wszelkim przejawom dyskryminacji oraz skierowanej przeciw nam mowy nienawiści i agresji. Żądamy wprowadzenia rozwiązań prawnych zapewniających parom jednopłciowym takie same prawa, jakie obecnie przysługują parom heteroseksualnym. Wreszcie żądamy wprowadzenia w szkołach rzetelnej, niezafałszowanej, opartej na faktach edukacji dotyczącej seksualności człowieka.
[queer=dziwaczny, słowo opisujące dziś społeczności gejów, lesbijek oraz osób bi- i transseksualnych]

A co o marszu myślą jego przeciwnicy? Zaczepiony przeze mnie chłopak, nie chciał podać swojego imienia, o mały włos, wcale by się nie wypowiedział, ale nie dałam za wygraną. W końcu udało mi się go nakłonić do wypowiedzi. Jak przyznał, jest "bardziej za stroną narodowo-radykalną i wyraźnie sprzeciwia się takim marszom: Homoseksualizm nie jest zdrowym zachowaniem, jest chorobą, jak pedofilia i to pedalstwo powinno się leczyć, a nie wychodzić z nim na ulicę i manifestować, że jest się chorym. Inny przeciwnik, Józef, nie jest zaangażowany w żadne stowarzyszenie czy organizację i chodzi na takie marsze już od 5 lat: Od wielu lat jest tak naprawdę to samo i najbardziej mi przeszkadza mylne pojęcie demokracji. Czy ktoś mnie będzie ochraniał, kiedy postanowię zademonstrować swoją heteroseksualność? Czy jakakolwiek jednostka policji będzie dbała o to, żeby mi się nie stała krzywda? Gwarantuję, że bardzo duża liczba osób tu maszerujących jest agresywnie nastawiona do normalności, a mam na myśli prawa naturalne. Żeby urodziło się dziecko, potrzebny jest mężczyzna i kobieta. W ogóle nie kwestionuję ich prawa do istnienia, kwestionuję tylko prawo do ślubów, adopcji i przede wszystkim do takich zgromadzeń.

Czy jest gdzieś złoty środek? Tak długo, jak homoseksualiści będą maszerować po równość, tak długo będą przeciw temu protestować "obrońcy natury". Świadomie piszę tu cudzysłów, bo kwestia samej "natury" w tym przypadku również podlega poglądom.


Wydarzy się: Kino | Koncerty | Teatr | Sport | Wystawy | Imprezy | Kabaret | Festiwal
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto