Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Marko Jovanović powraca i jest gotów do gry w polskiej lidze

Redakcja
Marko Jovanović w minioną sobotę ożenił się, a w piątek może zadebiutować w naszej ekstraklasie
Marko Jovanović w minioną sobotę ożenił się, a w piątek może zadebiutować w naszej ekstraklasie Andrzej Banaś
Z Marko Jovanoviciem, piłkarzem Wisły Kraków, rozmawia Bartosz Karcz.

Fakty24: Zobacz najświeższe informacje z Krakowa i Małopolski!

Powoli może szykować się Pan do debiutu w polskiej lidze.
Moja dyskwalifikacja dobiegła końca. Jestem gotowy do gry. Straciłem przez ten miesiąc pięć meczów, ale to już na szczęście jest za mną.

Wróćmy jednak do Pańskiej dyskwalifikacji. Co tak naprawdę zdarzyło się po finale Pucharu Serbii?
Poszło o jedną z piosenek, którą zaśpiewałem razem z kibicami Partizana, a co zostało uwiecznione na zapisie wideo. Dyskwalifikacja zresztą nie tylko mnie spotkała, ale również kilka innych osób, trenerów, piłkarzy, działaczy obu drużyn. To już jednak jest za mną, teraz staram się myśleć tylko o Wiśle.

Zgodzi się Pan jednak, że ten finał Pucharu Serbii był bardzo gorący, m.in. przez błędy sędziego, którymi arbiter skrzywdził Vojvodinę?

To było już cztery miesiące temu, więc nie bardzo chcę do tego wracać. Skoro jednak poruszamy ten temat, to OK, może były tam błędy sędziego, ale to chyba nie był powód, żeby opuszczać boisko, tak jak zrobili to piłkarze Vojvodiny. Wszyscy popełniamy błędy - piłkarze, dziennikarze i sędziowie również. Takie jest po prostu życie.

Wie Pan o tym, że w Polsce i nie tylko panuje opinia, że w serbskiej lidze Partizan i Crvena Zvezda cieszą się specjalnymi względami sędziów?
To nieprawda! Z sędziami jest tak, że czasami podejmują decyzje, które faworyzują jeden zespół, czasami inny. Partizan osiąga sukcesy w ostatnich latach z prostego powodu - ma najlepszych piłkarzy w Serbii. Nie ma tutaj żadnych machlojek.

Wróćmy do Pańskiej dyskwalifikacji. Początkowo miał Pan pauzować pół roku. Później karę skrócono do trzech miesięcy, ale zaskoczeniem był fakt, że może Pan grać w europejskich pucharach, a w polskiej lidze nie. Pan wie dlaczego tak to wyglądało?

Też byłem tym zaskoczony, bo zapewniano mnie, że dyskwalifikacja dotyczy tylko Serbii. Dopiero później okazało się, że kara obowiązuje również w polskiej lidze.

Proszę powiedzieć szczerze, czy gdyby nie ta cała sytuacja z dyskwalifikacją, to zdecydowałby się Pan na transfer do Wisły?

Chciałem przejść do Wisły bez względu na tamte okoliczności. Rozmawiałem z Ivicą Ilievem, który trafił tutaj trochę wcześniej. Powiedział mi wiele dobrych rzeczy o Wiśle. Wiedziałem, że to zespół, który stale walczy o mistrzostwo, który ma ambicję grać w Lidze Mistrzów, dlatego nie miałem większych problemów z podjęciem decyzji o przenosinach do Krakowa. W Partizanie grałem przez cztery lata. Chciałem coś zmienić. Po zakończeniu sezonu miałem kilka ofert. Choćby bardzo dobrą pod względem finansowym z Dynama Mińsk. Nawet lepszą jeśli chodzi o pieniądze niż ta z Wisły. Wolałem jednak przenieść się do Krakowa. W klubie powiedzieli mi zresztą, że nie mogę grać w Partizanie, więc lepiej będzie jeśli odejdę. Przygotowywali drużynę na Ligę Mistrzów, więc to było zrozumiałe.

Jest Pan w Polsce już od kilku tygodni. Może Pan już porównać poziom Wisły i Partizana?

Trudno powiedzieć kto jest lepszy, bo jest sporo różnic w obu zespołach. Przykładowo, Partizan jeszcze niedawno grał w Lidze Mistrzów, a teraz nie zagra nawet w Lidze Europy. My z kolei byliśmy teraz bliżej Ligi Mistrzów, będziemy grać w Lidze Europy. Moim zdaniem to jest dobry krok, który pomoże nam zebrać doświadczenie przed następnym rokiem. Będziemy grać z dobrymi zespołami w Europie, a za rok - jeśli oczywiście zdobędziemy mistrzostwo Polski - spróbujemy jeszcze raz powalczyć o Ligę Mistrzów.

Skoro poruszył już Pan temat Ligi Mistrzów, to wróćmy jeszcze do rewanżowego meczu z APOEL-em. Wszedł Pan na boisko przy wyniku 2:1 i...
To nie jest łatwy moment dla piłkarza wejść dziesięć minut przed końcem w takim meczu. Powiedzmy sobie zresztą szczerze, że nie graliśmy dobrze w Nikozji, ale żal i tak był ogromny, skoro zabrakło nam może pięciu minut, żeby jednak awansować. Na spokojnie trzeba patrzeć jednak w ten sposób, że awans do Ligi Europy też jest sukcesem. Wisła jest wielkim klubem, ma wspaniałych kibiców i naszym zadaniem będzie zbieranie doświadczeń. Trzeba rozwijać się krok po kroku, tak żeby następnym razem spełnić oczekiwania i awansować do Ligi Mistrzów. APOEL był lepszy m.in. dlatego, że od czterech lat mają tego samego trenera, że spokojnie budują zespół. Piłkarze grają z sobą od dłuższego czasu i to na boisku było widać. Jeśli tak samo będzie tutaj, niedługo będziemy lepszym zespołem.

Co Pan czuł, gdy zobaczył piłkę w bramce tuż przed końcem?

Oh... To było koszmarne uczucie. Kiedyś, gdy grałem w Partizanie, prowadziliśmy na wyjeździe z Anderlechtem 2:0 w drugiej połowie, by później błyskawicznie stracić dwie bramki. Ostatecznie awansowaliśmy po karnych, ale w momencie gdy tak szybko straciliśmy wtedy te dwie bramki, czułem mniej więcej to samo, co w Nikozji.

Trudno nam sobie wyobrazić atmosferę w szatni po takim meczu.

Była koszmarna. Były łzy, zresztą już na boisku. W szatni nikt się nie odzywał, bo nikt nie miał na to ochoty. Bardzo ważne było dla nas, że w pewnym momencie przyszedł do szatni prezes Basałaj. Jego pomoc, tak jak trenera, była w takiej chwili bardzo potrzebna drużynie. Chcę powiedzieć jedno - to że przegraliśmy w Nikozji nie oznacza, że przestaliśmy być drużyną. Mamy bardzo dobrych piłkarzy, jesteśmy razem. Nie ma znaczenia, że ktoś jest Polakiem, a ktoś pochodzi z innego kraju. Jesteśmy razem cały czas i choć znaleźliśmy się teraz w trudnym momencie, to razem przez to przejdziemy. Postaramy się zdobyć mistrzostwo Polski i spróbować jeszcze raz..

Nie obawia się Pan jednak, że brak Ligi Mistrzów może źle odbić się na waszej grze w najbliższym czasie?

Nie, bo Wisła jest zespołem, który walczy o mistrzostwo i musi sobie radzić z takimi sytuacjami. Mistrzostwo to nasz główny cel w tym momencie. Powtórzę jeszcze raz - mamy dobry zespół, wspaniałych kibiców i pozostaje tylko wywalczyć tytuł. Jest wiele meczów i wszystko jest w naszych rękach. Teraz przed nami jest polska liga, Liga Europy i Puchar Polski. Nie jest łatwo grać na trzech frontach, ale wierzę, że damy radę.

Jaka jest Pańska ulubiona pozycja na boisku? Tylko proszę nie mówić, że każda, byle w ogóle grać.

Ale tak jest. Kiedy grałem w Partizanie, występowałem na środku obrony. Już jednak w młodzieżowej reprezentacji Serbii, grałem na prawej stronie defensywy. Mogę grać na wielu pozycjach z równie dobrym skutkiem.

W Polsce gra wielu Serbów. Prócz Ivicy Ilieva zna Pan innych piłkarzy z Pańskiego kraju?
Znam wielu. Vukovicia z Korony. Z Dokiciem z Ruchu mamy wspólnego trenera od przygotowania fizycznego w Serbii. Znam też Nikolę Mijailovicia, który grał przecież tutaj. Czasami zresztą kłóciliśmy się na boisku o decyzje sędziego czy inne sprawy. To jednak bardzo dobry chłopak. Z Vojo Ubiparipem z Lecha grałem w młodzieżowej reprezentacji Serbii. Znam oczywiście Radovicia i Kneżevicia z Legii. Osobiście nie poznałem Ljuboji, nigdy z nim nie rozmawiałem, ale widziałem go wiele razy w akcji jeszcze zanim trafił do Warszawy. To bardzo dobry napastnik. Z Bojanem Isailoviciem z Zagłębia grałem w naszej reprezentacji olimpijskiej.

Gracie w najbliższej kolejce z Lechem Poznań. Wie Pan, jak ważne są to mecze w Polsce?
Wiem już bardzo dobrze. Wiem, że Lech jest bardzo dobrym zespołem, bo widziałem w poprzednim sezonie jego mecze z Manchesterem City czy Juventusem Turyn. Wiem jak groźnym napastnikiem jest Rudnevs. Jeśli jednak chcemy zdobyć mistrzostwo, musimy wreszcie zacząć wygrywać, więc do Poznania pojedziemy po zwycięstwo. Wiem, że gramy na wyjeździe i będzie bardzo ciężko, ale mam nadzieję, że do Krakowa wrócimy z kompletem punktów.

Co Pana najbardziej zaskoczyło w polskiej lidze i jak porównałby Pan ją do ligi serbskiej?

W Polsce jest bardziej wyrównany poziom. Tutaj każdy zespół potrafi grać w piłkę. Weźmy np. takie Zagłębie, które przyjechało do nas. Grali bardzo dobrze. Mają bardzo dobrego napastnika, Sernasa. W Polsce przychodzi też znacznie więcej ludzi na mecze. Są piękne stadiony. Nie byłem jeszcze oczywiście na wszystkich, ale oglądałem je już w internecie. Polska liga jest na pewno trudniejsza niż serbska. To widać zresztą później w Europie. Lech pokazał się w poprzednim sezonie, a teraz w Lidze Europy są nawet dwie polskie drużyny. To jest dobre dla polskich kibiców, bo widzę jak mocno oni żyją tutaj tym sportem. Wystarczy, że wsiądę do taksówki - od razu zaczyna się rozmowa o piłce nożnej.

Porozmawiajmy na koniec o Pańskim życiu prywatnym. Ciągle jest Pan kawalerem?
Dzisiaj jeszcze tak, ale w sobotę się to zmieni... Lecę do Serbii i właśnie w sobotę będę się żenił (z Marko Jovanoviciem rozmawialiśmy w minionym tygodniu. Piłkarz ożenił się w minioną sobotę, przyp. bk). Poza tym w grudniu moja przyszła żona, Christina, urodzi nasze dziecko. Oczywiście jestem z tego powodu bardzo szczęśliwy. Również dlatego, że Christinie bardzo podoba się w Krakowie. To dla mnie bardzo ważne.

A jakie są różnice w stylu życia w Belgradzie i Krakowie?
Belgrad to większe miasto niż Kraków. Poza tym w obu miastach życie wygląda podobnie. W centrum jest wiele sklepów, restauracji, życie tętni wieczorami.

Spotkał Pan już na swojej drodze kibiców Cracovii?
Nie, choć wiem, że stosunki między nimi a kibicami Wisły są bardzo podobne do tych, jakie panują między fanami Partizana i Crvenej Zvezdy.

Ma Pan dużo tatuaży.
Tak, bo bardzo je lubię. Mam ich wiele, niektóre związane są z religią, inne z moim życiem prywatnym. Na pewno będzie ich jeszcze więcej.

Rozmawiał Bartosz Karcz

Serwis Wybory 2011: Zobacz kandydatów do Sejmu i Senatu z Małopolski

Chcemy taniego Paliwa! **Podpisz petycję do polityków przed wyborami**

Mieszkania Kraków. Zobacz nowy serwis

Codziennie rano najświeższe informacje, zdjęcia i video z Krakowa. Zapisz się do newslettera!

od 12 lat
Wideo

Wspaniałe show Harlem Globetrotters w Tauron Arenie Kraków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Marko Jovanović powraca i jest gotów do gry w polskiej lidze - Kraków Nasze Miasto

Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto