Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Marcin Wasilewski oficjalnie w Wiśle Kraków!

Bartosz Karcz
Tomasz Bolt
Wisła Kraków oficjalnie potwierdziła, że jej piłkarzem został Marcin Wasilewski. Były reprezentant Polski podpisał kontrakt z „Białą Gwiazdą” do końca obecnego sezonu, a jeśli „Wasyl” sprawdzi się w ekipie z ul. Reymonta, to umowa zostanie przedłużona o kolejne dwanaście miesięcy. Bez względu jednak na to, jak zakończy się związek Wisły z Wasilewskim, krakowski klub już na pewno wygrał marketingowo, bo transfer piłkarza z taką przeszłością odbije się echem nie tylko w Polsce, ale również w całej Europie.

Dla Wasilewskiego Wisła była w tym momencie naturalnym wyborem. Po tym, jak „Wasyl” rozstał się z Leicester, wrócił do rodzinnego Krakowa. Od kilku miesięcy nie grał w piłkę, ale skoro w swoim mieście ma klub, który z chęcią sięgnie po środkowego obrońcę z doświadczeniem, to grzechem byłoby nie skorzystać. A Wisła na dzisiaj rzeczywiście jest w potrzebie. Kontuzja Ivana Gonzaleza sprawiła, że „Biała Gwiazda” musiała rozglądać się za środkowym obrońcą. Jeśli bowiem potwierdzą się na razie nieoficjalne doniesienia, to proces powrotu Hiszpana do zdrowia może potrwać dobre kilka miesięcy. To oznacza, że Kiko Ramirez potrzebuje jeszcze przynajmniej jednego stopera, bo Arkadiusz Głowacki też czasami będzie musiał odpoczywać. Wybór padł na Wasilewskiego i już można oczami wyobraźni rysować sytuacje, w których dostępu do bramki „Białej Gwiazdy” bronić będzie z jednej strony najstarszy, a z drugiej chyba najtwardszy duet stoperów ekstraklasie. Głowacki ma 38 lat, Wasilewski 37, ale w naszej lidze obaj mogą grać z powodzeniem jeszcze przynajmniej przez jeden, dwa sezony. Ciekawostką jest, że Wasilewski już kiedyś w Wiśle zagrał. Tak, tak, to nie pomyłka. W czerwcu 2000 roku „Wasyl” był testowany przez „Białą Gwiazdę” i rozegrał 45 minut sparingowego spotkania z Ruchem Radzionków. Z obecnych zawodników Wisły w tym meczu udział wziął również Głowacki, choć z Wasilewskim w tej grze kontrolnej się minęli. „Głowa” grał przed przerwą, „Wasyl” po niej. Ostatecznie w tym 2000 roku Wasilewski do Wisły nie trafił, został zawodnikiem Śląska Wrocław.

Dla Wasilewskiego powrót do rodzinnego Krakowa jest symboliczny. Tutaj w Hutniku stawiał pierwsze kroki, żeby jednak zadebiutować w ekstraklasie musiał wyjechać z rodzinnego miasta. W 2000 roku zagrał po raz pierwszy w najwyższej klasie rozgrywkowej we wspomnianym Śląsku. W tym zespole spędził dwa sezony, a później było powolne wspinanie się, pokonywanie kolejnych szczebli w piłkarskiej hierarchii. Płock, Wronki, Poznań – taka była droga „Wasyla”. Już gdy grał w Amice, później przekształconej w Lecha po pamiętnej fuzji, został dostrzeżony przez trenerów kadry. Debiutował u obecnego prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej Zbigniewa Bońka, gdy ten prowadził kadrę. Z czasem stał się prawdziwym filarem „biało-czerwonych”. Uzbierało się 60 występów w biało-czerwonych barwach, co pozwoliło Wasielewskiemu znaleźć się w Klubie Wybitnego Reprezentanta. Zaliczył m.in. Euro 2012, podczas którego był podstawowym piłkarzem drużyny Franciszka Smudy. Może też Wasilewski pochwalić się faktem, że kilka razy był kapitanem reprezentacji.

W piłce klubowej, żeby powalczyć o trofea, „Wasyl” musiał wyjechać z Polski. Przed rundą wiosenną w 2007 roku trafił do Anderlechtu. Wystarczyło, żeby załapać się na tytuł mistrza Belgii. Jak się miało później okazać, pierwszy z czterech wywalczonych w barwach „Fiołków”. Do tego dorzucił jeszcze jeden Puchar Belgii i dwa Superpuchary.

To co jednak równie dobrze jest pamiętane przez kibiców z okresu występów Wasilewskiego w Belgii, to paskudna kontuzja, jakiej nabawił się 30 sierpnia 2009 roku po brutalnym ataku Axela Witsela w meczu Anderlechtu ze Standardem Liege. Obrazki z otwartym złamaniem nogi Wasilewsiego obiegły cały świat, a wielu było takich, którzy wieszczyli koniec kariery chłopaka rodem z Nowej Huty. Nic z tego. „Wasyl” okazał się twardą sztuką. Jeszcze raz dał o sobie znać jego charakter. Nieustępliwy na boisku, taki sam okazał się w walce o powrót na nie. Żeby znowu zagrać, potrzebował osiem miesięcy żmudnej rehabilitacji. Biorąc pod uwagę rodzaj kontuzji – tylko osiem miesięcy. Ta sytuacja, ale również – a może przede wszystkim – ogromne zaangażowanie w grę, zaskarbiło mu ogromną sympatię kibiców Anderlechtu. No bo ilu jest takich piłkarzy, za którymi kibice po przenosinach do innego klubu, potrafią jeździć i dopingować? A ta było z Wasilewskim, gdy ten przeniósł się do Leicester, a belgijscy fani potrafili licznie stawiać się na angielskich stadionach, by wspierać swojego idola.

We wspomnianym Leicester „Wasyl” początkowo miał silną pozycję. Grał regularnie. Po awansie do Premier League został zresztą pierwszym Polakiem po 22-letniej przerwie, który strzelił gola w angielskiej ekstraklasie. Trafił zresztą do nie byle jakiej bramki, bo Manchesteru United. Inna sprawa, że w meczu przegranym 1:3.

Z czasem pozycja Marcina Wasilewskiego w ekipie „Lisów” słabła. Przynajmniej jeśli chodzi o boisko, bo w szatni wciąż cieszył się poważaniem. W sezonie 2015/2016, w którym ekipa Leicester sięgnęła po mistrzostwo Anglii, Wasilewski grał już bardzo mało. Zaliczył raptem cztery mecze, ale do swojego życiorysu mógł dopisać kolejny tytuł. Nawet, jeśli przepisy w angielskiej ekstraklasie odbierały mu prawo do medalu.

To był już jednak schyłek przygody Marcina Wasilewskiego z angielskim futbolem. W sezonie 2016/2017 zaliczył raptem jeden występ w Leicester. W dodatku w przegranym aż 0:5 starciu w Lidze Mistrzów z FC Porto. Jasnym stawało się, że czas „Wasyla” w ekipie „Lisów” dobiega końca. Od czerwca pozostawał bez klubu. Teraz sięgnęła po niego Wisła, a Paweł Brożek, z którym Wasilewski przyjaźni się od lat, mówi: – Akurat ja z tym transferem nie miałem nic wspólnego, choć mogę się tylko cieszyć, że „Wasyl” przychodzi do Wisły. W jego osobie drużyna zyska nie tylko wciąż bardzo dobrego piłkarza, który może nam pomóc w osiąganiu dobrych wyników. To również prawdziwa, charyzmatyczna osobowość. Takich ludzi w każdej szatni w profesjonalnym futbolu nigdy dość!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto