Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Marcin Koszałka zadebiutuje filmem o krakowskim mordercy Karolu Kocie

Urszula Wolak
Marcin Koszałka filmem o Karolu Kocie zadebiutuje jako reżyser filmu fabularnego
Marcin Koszałka filmem o Karolu Kocie zadebiutuje jako reżyser filmu fabularnego Wojciech Matusik
- Na razie trwają prace nad scenariuszem i nie mam jeszcze budżetu na jego realizację. Powiem tylko, że Kot jest tak naprawdę pierwowzorem wszystkich postaci, które pojawiają się w filmie. To nie będzie biografia mordercy. Ale mam nadzieję, że mroczne widmo, które unosi się nad tą postacią, uświadomi widzom, że każdy może "nosić w sobie" Kota - powiedział Marcin Koszałka, krakowski operator i reżyser, który nakręci film fabularny o Karolu Kocie.

Po raz pierwszy zamierza Pan wyreżyserować film fabularny. Kto Pana do tego namówił?
To zasługa Małgorzaty Szumowskiej, z którą znam się od wielu lat i bardzo dobrze się rozumiemy. Powiedziała mi, że praca nad dokumentami przestanie mi w pewnym momencie wystarczać, więc może spróbowałbym wyreżyserować film fabularny. Początkowo potraktowałem jej słowa w kategoriach żartu. Stwierdziłem, że to zupełnie nie moja działka.

Kiedy więc zmienił Pan zdanie?
Zacząłem zauważać pewne ograniczenia wypływające z pracy nad dokumentem już cztery lata temu, w trakcie kręcenia "Istnienia" czy ostatnio "Deklaracji nieśmiertelności", która stoi na pograniczu dokumentu i filmu fabularnego. Zaczął fascynować mnie fakt, że w fabule jestem w stanie pokazać rzeczy niemożliwe do przedstawienia w filmie dokumentalnym, czyli zrobić coś, co jest niemoralne i nieetyczne.

Co chce Pan przez to powiedzieć?
Załóżmy, że miałbym dostęp do najmroczniejszych więzień w Korei Północnej i mógłbym zrobić na przykład zdjęcia zbiorowych gwałtów. Jako dokumentalista nie mógłbym ich pokazać. Dlaczego? Bo zostałby rozszarpany przez środowisko dokumentalistów i swoje sumienie. Realizując film fabularny, nie miałbym żadnych oporów ani barier moralnych.

Jaki będzie więc pański film o znanym krakowskim mordercy Karolu Kocie?
Na razie trwają prace nad scenariuszem i nie mam jeszcze budżetu na jego realizację. Powiem tylko, że Kot jest tak naprawdę pierwowzorem wszystkich postaci, które pojawiają się w filmie. To nie będzie biografia mordercy. Ale mam nadzieję, że mroczne widmo, które unosi się nad tą postacią, uświadomi widzom, że każdy może "nosić w sobie" Kota.

Czy to znaczy, że w każdej chwili możemy przejść na ciemną stronę mocy?
Dokładnie tak i o tym właśnie opowiadać będzie mój film. Jego pierwiastek blokowany jest jednak przez wiele czynników: osobowościowych, etycznych czy kulturowych. Kiedyś ta blokada może jednak pęknąć i wtedy człowiek, który był wcześniej dobry, odnajduje w sobie tą ciemną stronę. Na początku jest to dla niego nawet podniecające, tak jak dla jednego z moich bohaterów, którego przyrównałbym do norweskiego terrorysty Breviga. Dostał się na wyspę Utoya i zaczął strzelać do niewinnych ludzi. Mój bohater znajdzie się w podobnej sytuacji, ale kiedy będzie chciał otworzyć ogień, natrafi na pewną blokadę - odezwie się w nim pierwiastek dobra. Czy zdoła przezwycięży drzemiące w nim zło? O tym już przekonają się widzowie. Zakończenie będzie niezwykle przewrotne.

Czy wie już Pan, kto mógłby zagrać Kota?
Nie, jeszcze nie. W filmie zagra na pewno Adam Woronowicz znany m.in. z filmu "Chrzest" Marcina Wrony. To najlepszy polski aktor, jakiego znam. Wcieli się on w postać Mentora - zabójcy.

Czy szykuje się casting na Kota?
Tak. Ale ostatnio znajomi z jednej firmy producenckiej mówili mi, że znają jakiegoś fenomenalnego aktora, który mógłby zagrać krakowskiego mordercę. Wiem jedno, to musi być ktoś naprawdę mało znany.

A w jakim czasie będzie się toczyła akcja filmu o seryjnym mordercy?
Pod koniec lat 60.

To spore wyzwanie scenograficzne, trzeba też oddać klimat tamtego czasu...
To prawda, ale kino kostiumowe mnie interesuje w tym kontekście, że wciąż może ono ukazywać uniwersalne prawdy. Mimo że cofnę się do przeszłości PRL, chciałbym, by obraz o Kocie był zrozumiały dla wszystkich i co najważniejsze, nie tylko dla Polaków.

Przed oczami ma Pan już zapewne filmowe obrazy, a czy słyszy Pan muzykę, która na ekranie towarzyszyć będzie pańskim bohaterom?

Mam pewną koncepcję i namówiłem do jej realizacji mojego przyjaciela Andrzeja Smolika. To co robi on dziś z muzyką jest w pewnym sensie przedłużeniem eksperymentów z elektroniką samego Czesława Niemena z końca lat 60.

A ma Pan już tytuł filmu?
Tak. "Auerbach". To bardzo skomplikowana nazwa akrobatycznej figury, którą wykonują sportowcy skaczący do wody. Skok jest niezwykle niebezpieczny i wymaga od sportowca ogromnej precyzji.

Czytaj także: Muzeum Książąt Czartoryskich otworzy swoje bramy za dwa lata

Wybierz z nami Miss Lata Małopolski! [ZOBACZ ZDJĘCIA KANDYDATEK]

Kochasz góry?**Wybierz najlepsze schronisko Małopolski!**

Urządź się w Krakowie!**Zobacz, jak to zrobić!**

Codziennie rano najświeższe informacje, zdjęcia i video z Krakowa! Zapisz się do newslettera!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Instahistorie z VIKI GABOR

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto