Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Maciej Sadlok: Sentyment do Wisły Kraków jest z mojej strony ogromny

Bartosz Karcz
Bartosz Karcz
Arkadiusz Gola
- Bardzo się cieszę na ten powrót na Reymonta. Jestem podekscytowany faktem, że znów będę mógł zagrać na tym stadionie - mówi Maciej Sadlok, piłkarz Ruchu Chorzów, który przez osiem lat grał w Wiśle Kraków. W piątek oba zespoły zagrają ze sobą w ramach 11. kolejki I ligi.

WISŁA KRAKÓW. Najbogatszy serwis w Polsce o piłkarskiej drużynie "Białej Gwiazdy"

- Chciałbym rozpocząć od pytania o pana zdrowie. Z głową po zderzeniu z Sebastianem Boneckim w czasie meczu Ruchu Chorzów z Zagłębiem Sosnowiec wszystko w porządku?
- Tak, wszystko jest w porządku. W przerwie założono mi jedynie dwa szwy i mogłem wrócić na boisko. W moim przypadku zakończyło się tylko na tym. Gorzej sytuacja wyglądała z Sebastianem, które musiała zabrać ze stadionu karetka.

- Mieliście kontakt z zawodnikiem Zagłębia już po meczu?
- Tak, oczywiście. Załatwiłem sobie numer do Sebastiana, żeby zapytać jak się czuje. Z głową u niego na szczęście wszystko w porządku. Gorzej sytuacja wygląda z barkiem, na który upadł. Wszystko wskazuje na to, że potrzebny będzie zabieg. Życzę mu, żeby szybko doszedł do zdrowia.

- Do najbliższego meczu z Wisłą Kraków przystąpicie z pozycji lidera I ligi. W Chorzowie rośnie presja, żeby rok po roku zrobić dwa awanse i znaleźć się w ekstraklasie czy raczej spokojnie podchodzicie do tematu?
- Na razie spokojnie. Nikt tutaj nie pompuje balonika, nie mówi o wysokich celach, choć oczywiście wszyscy cieszymy się, że po dziesięciu kolejkach jesteśmy liderem. Myślę, że mało kto spodziewał się, że aż tak dobrze wystartujemy. Zespół sumiennie jednak na to zapracował, żebyśmy byli w tym miejscu, w którym jesteśmy, a co przyniesie nieco dalsza przyszłość, to zobaczymy.

- Pan dużo w futbolu widział, to proszę powiedzieć tak szczerze - Ruch ma dzisiaj zespół na awans do ekstraklasy, czy wasze wyniki to jednak w jakimś stopniu wciąż rezultat euforii, spowodowanej awansem do I ligi?
- Moim zdaniem jest potencjał w tej drużynie. Nasze wyniki nie są przypadkowe, one wynikają po prostu z dobrej gry. Mamy bardzo świadomych zawodników w zespole. Uważam, że poziom I ligi, ale też naszej drużyny wcale nie jest niski. Ja osobiście jestem pod wrażeniem tego, co zastałem w Chorzowie.

- Musiał się pan przestawić na nieco inne granie, bo Ruch gra w innym stylu niż Wisła. Łatwo to przyszło?
- To prawda, gramy w innym systemie niż Wisła. Musiałem się szybko dostosować, ale nie było z tym wielkich problemów. Gram już tyle lat w piłkę, że potrafię odnaleźć się w różnych ustawieniach.

- Kiedyś, zaraz po podpisaniu kontraktu z Ruchem powiedział pan, że czuje się po powrocie do Chorzowa tak, jakby nigdy z Ruchu nie odchodził, bo atmosfera w klubie i wokół niego jest dokładnie taka sama jak wcześniej, gdy grał pan dla „Niebieskich”. Po tych kilku miesiącach podtrzymuje pan tę opinię?
- Tak, zdecydowanie. Ten specyficzny chorzowski styl się nie zmienił. Tutaj atmosfera zawsze była bardzo dobra i tak samo jest teraz. Wszyscy są ze sobą zżyci, a jeśli tak wyglądają relacje między zawodnikami, ludźmi w klubie, to później przenosi się na boisko. Łatwiej wtedy o dobre wyniki.

- Po ostatnim gwizdku meczu z Zagłębiem Sosnowiec przeleciała panu przez głowę myśl, że teraz czas na Wisłę Kraków?
- Jeśli mam być szczery, to o meczu z Wisłą nie zacząłem myśleć dopiero po zakończeniu spotkania z Zagłębiem. Już wcześniej zastanawiałem się jak to będzie wyglądać. Najpierw patrzyłem w terminarz, kiedy będzie mecz z Wisłą. Później miałem trochę obaw czy wyleczę kontuzję, którą złapałem jeszcze w Krakowie. Teraz już jednak jest dużo lepiej, mogę grać. Będę w piątek do dyspozycji trenera. Dla mnie to będzie bardzo wyjątkowy mecz. W tym momencie nawet trudno mi sobie to poukładać w głowie jak to wszystko będzie wyglądało. Bardzo natomiast się cieszę na ten powrót na Reymonta. Jestem podekscytowany faktem, że znów będę mógł zagrać na tym stadionie.

- Kibice Wisły już trochę gorzko żartują, że w ostatnim czasie „załatwili” ich Rafał Boguski, który teraz gra w Puszczy Niepołomice i Patryk Małecki, występujący w Stali Rzeszów. I że kolejny ma być pan…
- Nie wiemy dzisiaj jak się potoczy ten piątkowy mecz. Niektórzy w takich sytuacjach mówią, że sentymentów nie będzie. Ja powiem inaczej - sentyment do Wisły Kraków jest z mojej strony ogromny. Zawsze będę dobrze wspominał ten klub i będę podchodził do niego z szacunkiem. Na boisku będę natomiast starał się w piątek po prostu jak najlepiej i uczciwie wykonywać swoje obowiązki i zrobić wszystko, co w mojej mocy, żeby to Ruch wygrał.

- Pana ostatnie wyniki Wisły zaskakują? Jeszcze niedawno była liderem, ale ostatnio przegrała trzy mecze z rzędu i można już mówić o małej serii przegranych.
- Rzeczywiście, trzy przegrane z rzędu dla takiej drużyny jak Wisła to jest dużo i trzeba przyznać, że „Biała Gwiazda” znalazła się w lekkim dołku. Dla mnie te ostatnie wyniki Wisły są zaskoczeniem. Tym bardziej, że wystartowali dobrze, konsekwentnie zbierali punkty. A teraz mają lekką zadyszkę. Sam jestem ciekaw jak to będzie wyglądało w piątek.

- Trener Jerzy Brzęczek podkreśla, że liczy na powrót doświadczonych zawodników, a ja myślę, że chodzi mu przede wszystkim o Luisa Fernandeza, bez którego ofensywna gra Wisły wygląda dużo gorzej niż z nim. Pan zna Hiszpana, graliście razem. Myśli pan, że jego powrót może mieć rzeczywiście duży wpływ na grę całej drużyny?
- Zdecydowanie tak. Powrót Luisa to na pewno bardzo dobra informacja dla Wisły, bo on ma mnóstwo jakości. My natomiast musimy zastanowić się jak zneutralizować jego atuty. Mnie na pewno pomoże fakt, że dobrze znam Luisa i wiem, co on na boisku lubi, a czego nie.

- Trener Jarosław Skrobacz będzie pana podpytywał o Wisłę czy macie na tyle dobrych analityków, że nie będzie tego potrzebował?
- Analizy przed meczami mamy na bardzo wysokim poziomie i teraz też na pewno tak będzie. Trener lubi jednak rozmawiać z zawodnikami i myślę, że teraz również zapyta mnie o pewnych piłkarzy, z którymi grałem w Wiśle. Takie wskazówki są potrzebne. Zespół może na tym skorzystać.

- Jedno wam nie grozi. Nie przestraszycie się atmosfery na stadionie, bo sami gracie na co dzień przy licznej publiczności.
- Kibice Ruchu, tak samo jak Wisły, pokazują dużą klasę. Licznie przychodzą na nasz stadion, licznie wspierają nas również na wyjazdach. Wiem, że bardzo duża grupa naszych kibiców wybiera się też do Krakowa. Na szczęście fani obu klubów mają dobre relacje, więc żadnych burd nie należy się spodziewać. Będzie natomiast znakomita atmosfera, którą stworzą obie strony. To będzie prawdziwe piłkarskie święto. My do takiego czegoś jesteśmy przyzwyczajeni. Doping będzie nakręcał obie strony, więc szykuje się dobry mecz.

- Wie pan zapewne, że Wisła coś szykuje dla pana?
- Coś słyszałem, ale szczegółów nie znam. Jeśli w Wiśle o mnie nie zapomnieli, to będzie mi bardzo miło. Dla mnie to będzie bardzo wyjątkowy dzień. Z jednej strony nie mogę się już doczekać piątku, a z drugiej jest taki dreszczyk emocji, niepewności jak to wszystko będzie wyglądało. Będę po drugiej stronie barykady i zawsze człowiek się zastanawia jak zostanie przyjęty. Większych obaw jednak mimo wszystko nie mam.

- Wizualizuje pan sobie moment, gdy stanie w tunelu, a z głośników popłyną nuty „Conquest of paradise” Vangelisa? Pewnie trochę dziwnie pan się poczuje stoją właśnie po tej drugiej strony barykady?
- To na pewno, bo dziesiątki razy stałem w tym miejscu, wychodziłem z tego tunelu na boisko, śpiewałem hymn Wisły i grałem dla niej. Myślę, że to będzie dla mnie taki mecz, w którym czeka mnie walka nie tylko typowo fizyczna, piłkarska. Będę musiał sobie też poukładać wszystko w głowie. Już teraz przygotowuję się do tego, co mnie spotka mentalnie. Wierzę, że będę gotowy, żeby temu wszystkiemu sprostać.

- Może trzeba porozmawiać z przyjacielem Rafałem Boguskim? „Boguś” powiedział po ostatnim meczu w barwach Puszczy na Reymonta, że praktycznie przez cały występ było szalenie trudno mu poradzić sobie wewnętrznie z sytuacją, że gra przeciwko Wiśle. Inna sprawa, że zagrał akurat bardzo dobrze.
- Chyba tak to już musi być, że takim meczom towarzyszą ogromne emocje. Człowiek tyle lat spędził w Wiśle, zagrał tyle meczów, przeżył z tymi wszystkimi ludźmi, którzy w Krakowie są tyle chwil, że nie da się z taką sytuacją poradzić ot tak, na chłodno. Wierzę jednak, że będzie dobrze.

- Rodzina będzie na trybunach?
- Tak, oczywiście.

- I komu będzie kibicować? Pytam, bo nie tak dawno mówił mi pan, że córka stwierdziła, że jak dojdzie do meczu Wisły z Ruchem, to będzie za remisem…
- I chyba niewiele w tym względzie się zmieniło... Oczywiście moje dzieci, żona przede wszystkim będą wspierać tatę i męża, co jest dla mnie bardzo ważne, wsparcie bliskich chyba dla każdego jest najistotniejsze. Proszę mi jednak wierzyć, że oni wszyscy wciąż bardzo mocno ściskają kciuki również za Wisłę. Niedawno była taka sytuacja, że oglądaliśmy w domu mecz „Białej Gwiazdy”. Zaczyna się transmisja, a dzieciaki stają na baczność i przed telewizorem śpiewają „Jak długo na Wawelu”… W ich małych serduszkach Wisła ma zatem wciąż swoje miejsce. Hymn Ruchu też już jednak znają, więc w piątek zaśpiewają oba.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Maciej Sadlok: Sentyment do Wisły Kraków jest z mojej strony ogromny - Gazeta Krakowska

Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto