Ludzie przeciskają się na chodniku, a auta na jezdni [materiał dziennikarza obywatelskiego]

Nie chcesz mandatu? To zobacz, gdzie się nie parkuje

Jak wiadomo motoryzacja wybuchła w Polsce po przemianach ustrojowych. I tak rozwija się do dziś. Bardziej trafnie byłoby napisać, że "wybuchła" nie motoryzacja, a ilość aut. Za tą wielkością nie nadąża ani ilość, ani jakość dróg, parkingów, infrastruktury około motoryzacyjnej.

Jednym z objawów niedostosowania ani rozwiązań komunikacyjnych, ani przepisów jest sytuacja w starych częściach miasta. Jako przykładem posłużę się rejonem tzw. osiedla Oficerskiego. To m.in. ulice Prażmowskiego, Bandurskiego, Brodowicza, Bema, Moniuszki, Olszańska, Kielecka. Układ ulic tego osiedla był projektowany w latach 30-tych XX wieku i to rzutuje na jego obecne niedostosowanie do takiego natężenia ruchu i ilości samochodów należących do mieszkańców.

Ulica Bandurskiego to rząd kamienic (parzysta strona) i budynków jedno-wielo rodzinnych (strona nieparzysta). Przed budynkami są trawniki, co dodatkowo zwęża ulicę. Efektem tego jest parkowanie samochodów dwoma kołami na chodniku, po obu stronach ulicy. To z kolei skutkuje, iż do przejazdu pozostaje jeden pas, parkujące samochody nie zostawiają przepisowe 1,5m na chodniku. Tak więc ludzie przeciskają się na chodniku, a auta na jezdni.

Pół biedy, jak ulica jest jednokierunkowa (np. Bandurskiego na odcinku od Brodowicza do Olszańskiej), ale jak jest dwukierunkowa, jak ulica Bema?

Każdy posiadacz samochodu chce zaparkować przy domu lub w pobliżu. I parkuje, gdzie tylko znajdzie kawałek wolnego miejsca, łamiąc przy tym przepisy. A te wyraźnie stanowią, że nie wolno parkować na wjazdach do posesji, bliżej niż 10 m od skrzyżowania, a przy parkowaniu na chodniku trzeba zostawić 1,5m wolnego miejsca.

I tak powstaje sytuacja patowa, bo z jednej strony ludzie chcą parkować przy miejscu zamieszkania, co nie powinno dziwić, a z drugiej strony łamane są przepisy. I jak ma zachować się wezwana straż miejska lub policja, gdy widzi takie łamanie przepisów?

Łamanie przepisów

Niby powinna ukarać mandatem kierowcę, ale w takim razie powinno się ukarać wszystkich łamiących przepisy na danej ulicy, bo niby dlaczego jednych by się karało a drugich nie?! Byłoby to niezgodne ze sprawiedliwością społeczną.

Zresztą na dobrą sprawę, dwa skrzyżowania: Bandurskiego - Bema i Bandurskiego - Moniuszki są tak blisko siebie, że w tym rejonie nie można parkować (nie ma 10 m od skrzyżowania) i mieszkańcy numerów 18-22 w ogóle nie powinni stawiać tam swoich samochodów.

Kolejną bolączką są firmy, które siedziby mają w mieszkaniach przy opisanych ulicach i parkują tam swoją flotę, np. 5 samochodów naraz. Innymi parkującymi są studenci i pracownicy pobliskiego Uniwersytetu Ekonomicznego, zwłaszcza po otwarciu przejścia na ulicę Prażmowskiego. No i dochodzi polska maniera parkowania : "byle ja, a inni niech się martwią", która polega na tym, że często kierowcy parkują 2 m od samochodu i 2 m za samochodem, zabierając de facto 2 miejsca parkingowe.

Nawet jakby ktoś chciał zaparkować na jakimś dużym parkingu, to takiego nie znajdzie w pobliżu opisywanych miejsc. Co więc robić? Są różne sposoby bardziej lub mniej skuteczne.

Co robić?

Zarząd Infrastruktury powinien wyznaczyć miejsca parkowania liniami. Można też dodatkowo rozdać przepustki mieszkańcom i postawić znaki zakazu parkowania "z wyjątkiem mieszkańców". Trzeba też niewątpliwie zmienić zasady ruchu na tych wąskich uliczkach i "przerobić" je na jednokierunkowe. Sytuację w okresie letnim można nazwać spokojną, ale gdy tylko skończą się wakacje, a zwłaszcza gdy rozpocznie rok akademicki - sytuacja stanie się znowu tragiczna. Paradoksem jest, że pomiędzy ulicami są całe połacie wolnego terenu (wystarczy spojrzeć ma mapę w Googlach), ale wjazdu tam nie ma, bo zabudowa jest zwarta i nie ma ani jednej bramy wjazdowej na wewnętrzne części posesji.