Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Krzysztof Materna o kondycji Bagateli: Staramy się minimalizować straty

Anna Piątkowska
Anna Piątkowska
Pomyślałem, że muszę spojrzeć wstecz na ten ogromny potencjał i zebrać go, i tak powstał spektakl, który składa się z piosenek Piwnicy pod Baranami, Zbigniewa Wodeckiego, Andrzeja Zauchy, Marka Grechuty - mówi Krzysztof Materna o pierwszym spektaklu wyreżyserowanym przez siebie w Bagateli
Pomyślałem, że muszę spojrzeć wstecz na ten ogromny potencjał i zebrać go, i tak powstał spektakl, który składa się z piosenek Piwnicy pod Baranami, Zbigniewa Wodeckiego, Andrzeja Zauchy, Marka Grechuty - mówi Krzysztof Materna o pierwszym spektaklu wyreżyserowanym przez siebie w Bagateli Fot.Szymczak Krzysztof / Polska Press
"Skupiamy się na tym, by działać z godnością na pewnym poziomie" - mówi Krzysztof Materna, dyrektor artystyczny teatru Bagatela o realiach, w jakich znalazł się teatr. Tymczasem na afiszu Bagateli pierwszy spektakl wyreżyserowany tu przez Maternę - muzyczny i sentymentalny spacer po Krakowie zatytułowany "Bagatela śpiewa".

FLESZ - Voucher turystyczny ważny przez dwa lata

od 16 lat

Na deskach Bagateli właśnie debiutuje pierwszy spektakl wyreżyserowany tu przez pana. Śpiewająco i nieco sentymentalnie powita się pan w tej roli z krakowską publicznością.
Będzie to spektakl „Bagatela śpiewa”. Mam w zespole przytłaczającą większość osób, które fantastycznie i zawodowo śpiewają, a w repertuarze Bagateli do tej pory nie było żadnego muzycznego przedstawienia. Sentyment jest związany z moim powrotem do Krakowa i z moim krakowskim życiorysem, ze znajomością z gronem fantastycznych autorów, kompozytorów, poetów, satyryków, wśród których wyrastałem, a z niektórymi pracowałem. Pomyślałem, że muszę spojrzeć wstecz na ten ogromny potencjał i zebrać go, i tak powstał spektakl, który składa się z piosenek Piwnicy pod Baranami, Zbigniewa Wodeckiego, Andrzeja Zauchy, Marka Grechuty. W spektaklu są tylko trzy teksty, ale za to znakomite: „Litania” prof. Leszka Kołakowskiego, tekst genialnego satyryka Andrzeja Warchała „Stół” oraz „Pamiętnik świniopasa” Wiesława Dymnego. Ci trzej autorzy powinni nam dziś uświadomić, czym jest prawdziwa satyra, gdy teksty pisane czterdzieści lat temu są dziś wciąż aktualne. Poza tym, uważam, że startujemy w najlepszym momencie, bo wszyscy jesteśmy już bardzo spragnieni takiej energii, a pogoda, jaka powinna popłynąć ze sceny ma dać to, czego wszyscy potrzebujemy, czyli szczyptę optymizmu, radości, chęci podjęcia nowych wyzwań. Kończymy spektakl piosenką Zbyszka Wodeckiego „Rzuć to wszystko co złe”. To jest też nasze przesłanie.

Podobno „lubimy te piosenki, które już znamy”, jednak mistrzowskie wykonania skłaniają do porównań. Nie bał się pan mierzyć z takim repertuarem?
Byłoby ogromnym błędem przyjęcie, że ścigamy się z oryginałami, bo są one mistrzowskie i niezapomniane. Musieliśmy znaleźć inna formę na ich pokazanie. W tym wydaniu, które prezentujemy, są to nowe wersje nie tylko muzycznie, ale też co innego dziś znaczą. Wielką radością napawa mnie także współpraca ze znakomitym duetem choreografów: Katarzyną Zielonką i Jarosławem Stańkiem.

W rewii bierze udział piętnaście osób, to sporo jak na pandemiczne rygory. Jak się dziś gra z tymi restrykcjami w tyle głowy?
To z pewnością trudna sytuacja, nie możemy przecież zapomnieć o przypadku, który się u nas zdarzył, kiedy konsekwencją zarażenia się covidem była śmierć reżysera Giovanny Castellanosa, pracującego w Bagateli nad nową sztuką. Oczywiście, minimalizujemy ryzyko, ale kiedy następują próby choreograficzne, to nie ma mowy o dystansie. Piłkarze biorą udział w meczach, ale są w ścisłym reżimie. Ja nie mogę wymagać od aktorów, którzy mają minimalną pensję, żeby się testowali, to sprawa dobrej woli. W pewnym sensie igramy z ogniem. Nie mamy wielkiego wyboru, artyści są grupą porzuconą i pozbawioną opieki państwa.

A sami aktorzy chcą grać?
Wszyscy mieliśmy ogromną chęć, żeby w ogóle coś robić. Nie spotkałem się w moim życiu teatralnym z taką ochotą przystępowania do prób. Aktor nieustannie potrzebuje potwierdzenia własnej wartości, a jedynym sposobem na to jest stanąć na scenie przed publicznością. Dodatkowym obciążeniem, wynikającym z niegrania, jest to, że aktor czuje się nieobsadzony przez cały rok, to bardzo trudny rodzaj zawieszenia.

Za chwilę minie rok od kiedy wraz z Andrzejem Wyrobcem zarządza pana teatrem Bagatela. Pandemia dała panom więc także czas na poznanie miejsca, zespołu.
Rok temu, w momencie naszego przyjścia do Bagateli, więcej mówiło się o teatrze w kontekście afery obyczajowej niż jego repertuaru i poziomu - to nie ułatwiało rozpoczęcia działań. Pandemia z jednej strony była koszmarem, a z drugiej dała nam szansę na poznanie teatru od środka, rzeczywisty kontakt z zespołem i z pracownikami.

Pomówmy więc o repertuarze. Co zobaczymy w Bagateli?
Mamy za sobą pierwszą premierę - „Rewizora” w reżyserii Mikołaja Grabowskiego, teraz zapraszamy widzów na rewię „Bagatela śpiewa”, a w połowie czerwca pokażemy trzeci spektakl, „Pensjonat pana Bielańskiego”, XIX-wieczną komedię opowiadającą o bogaczu spod Bronowic, który popisywał się swoimi pieniędzmi w Krakowie. Spektakl pod batutą bardzo wymagającego reżysera Marka Gierszała, z przepięknymi kostiumami autorstwa Hanny Sibilski i w scenografii Katarzyny Wójtowicz.

Jak ocenia pan odbiór „Rewizora”?
Był taki jak oczekiwaliśmy, bardzo doceniono kreacje aktorskie, natomiast pewną kontrowersję spowodował - przy bardzo dobrych recenzjach - przekład Tadeusza Nyczka. Jednym bardzo się podobał, inni wolą tradycyjne tłumaczenie. Podkreślam, że dla aktora, który gra tysiąc razy „Mayday” udział w „Rewizorze” Grabowskiego jest powrotem do kwintesencji aktorstwa. Zresztą to jest jedno z naszych założeń, by przywrócić ten teatr do normy teatralnej, odchodząc od ścigania się na rekordy, które zamieniają teatr w fabrykę - nie ma możliwości, by przy czterech spektaklach dziennie pozostała ta sama jakość.

Czy to oznacza, że nie zobaczymy już „Mayday” w Bagateli?
Wprost przeciwnie - zobaczymy „Mayday 3 z bigamistką”. Autor daje nam możliwość obserwacji tych samych przygód bohaterów, ale z punktu widzenia kobiety, co dzisiaj jest dodatkowo ciekawe, ale nie mniej zabawne. Dodatkowo podkreślam obecność jako reżysera wybitnego aktora komediowego i farsowego, Artura Barcisia. Mistrzowska szkoła w tym gatunku.

Mniej spektakli to również mniej wpływów z biletów, a ostatni rok był pod tym względem raczej trudnym doświadczeniem.
Nie było w ostatnim roku wpływów z biletów. Radni i organizatorzy konkursu na dyrektora teatru Bagatela, wysłuchując tego, co mamy do powiedzenia, wiedzieli, że teatr, który chcemy stworzyć nie będzie teatrem aż tak zyskownym jak był w przeszłości. Jesteśmy pod opieką wybitnego menagera, ale też człowieka z dużą wrażliwością na sprawy teatru i kultury w ogóle, dyrektora naczelnego, Andrzeja Wyrobca. Jego praca w czasie pandemii to audyt, który pozwolił nam na ocenę, w jakim Bagatela jest miejscu. Racjonalizacja wydatków, uświadomienie braków, zaniedbań w parku technicznym, niełatwy remont toalet dla widowni w zabytkowej kamienicy - wszystko to powoduje koszty, przy braku wpływów. Miasto wie o naszej sytuacji, opiekuje się nami, liczymy na dalszą życzliwość i współpracę. Podkreślam też, że mamy 120 etatów, nikogo nie zwolniliśmy, poza dwiema osobami, których odejście związane było ze zmianą profilu działalności. Nie mówię, że teatr nie będzie przynosił zysków, ale żeby mówić o zarabianiu, musimy mieć możliwość grania.

I widzowie muszą wrócić do teatrów.
Tak, a to nie jest tylko kwestia interesującego repertuaru, ale też tego, czy ludzie będą chcieli wrócić do teatru, czy czeka nas czwarta fala. Nie mówię już o tym, że grając dla połowy widowni dalej nie mamy wpływów, a jedynie pokrywamy koszty spektaklu. Objęliśmy teatr dokładnie w momencie zamknięcia go dla widowni, przez cały ten okres staramy się minimalizować straty.

Wracając do publiczności, zapowiadali panowie zwrócenie się do młodych odbiorców. „Rewizor” Mikołaja Grabowskiego to rzeczywiście ukłon w stronę młodych, ale rok temu padły też znane nazwiska.
Ten spektakl muzyczny, na który właśnie zapraszamy i „Rewizor” są sygnałem, że chcemy rozszerzać widownię. Planuję angażowanie takich ludzi, którzy mogliby zainteresować młodą widownię, ale przestałem być tak śmiały w wykorzystywaniu kontaktów, w momencie, kiedy nie mogę nic zaproponować, nie wiem czy będę mógł zapłacić. Na razie więc skupiamy się na tym, by działać z godnością na pewnym poziomie. Pomysłów mam tysiąc. Moim wkładem w konkursie była lista nazwisk, z którymi mogę współpracować, ale muszę być odpowiedzialny. Poza tym ci młodzi ludzie muszą wrócić do Krakowa, bo na razie są online.

W wakacje Bagatela będzie grała?
Tak. Będziemy grali nowe spektakle: „Rewizora”, „Pana Bielańskiego” i „Bagatela śpiewa”. Na otwarcie sezonu, w połowie września zagramy „Mayday 3”. Zamierzamy też przenieść znakomite spektakle ze Sceny na Sarego na Dużą Scenę, żeby ratować się ekonomicznie: „Lot nad kukułczym gniazdem”, „Śmierć pięknych saren” i kilka innych przedstawień, ale nie oznacza to, że rezygnujemy ze sceny na Sarego.

Są jeszcze budynki przy al. Waszyngtona należące do teatru. Czy tam się coś dzieje?
To fantastyczne miejsce, w którym, póki co, mamy powierzchnię magazynową. Przepisy zabraniają nam organizowania tam wydarzeń komercyjnych przez dziesięć lat - taki był warunek zakupu budynków od Agencji Mienia Wojskowego. Kiedy minie ten okres i będziemy mieli pieniądze na przystosowanie budynków do potrzeb teatralnych i wydarzeń plenerowych, zorganizujemy tam scenę. Czyli znów inwestycja. W tłumaczeniu, słowo inwestycja to pieniądze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Krzysztof Materna o kondycji Bagateli: Staramy się minimalizować straty - Gazeta Krakowska

Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto