Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Krakowska gastronomia nad przepaścią. Sytuacja restauracji pod Wawelem jest ekstremalnie trudna. Oczekują szybkiej i skutecznej pomocy

Zbigniew Bartuś
Zbigniew Bartuś
Rząd wprowadził drugi lockdown, choć nikt nie dowiódł, że restauracje, kawiarnie i kluby są miejscami rozprzestrzeniania się pandemii. W witrynach kolejnych lokali pojawia się informacja o zamknięciu do odwołania lub wręcz całkowitej likwidacji.
Rząd wprowadził drugi lockdown, choć nikt nie dowiódł, że restauracje, kawiarnie i kluby są miejscami rozprzestrzeniania się pandemii. W witrynach kolejnych lokali pojawia się informacja o zamknięciu do odwołania lub wręcz całkowitej likwidacji. Fot. Anna Kaczmarz / Dziennik Polski / Polska Press
Nie trzeba czekać na nowe dane mówiące, ile firm gastronomicznych upadło z powodu pandemii i lockdownu. Wystarczy przejść ulicami Krakowa, zwłaszcza w centrum i na Kazimierzu, by na własne oczy zobaczyć, jak olbrzymia jest skala tego zjawiska. Rząd wprowadził drugi lockdown, choć nikt nie dowiódł, że restauracje, kawiarnie i kluby są miejscami rozprzestrzeniania się pandemii. W witrynach kolejnych lokali pojawia się informacja o likwidacji. Bez szybkiej i naprawdę efektywnej pomocy, takich karteczek będzie przybywać z szalonym tempie – ostrzega Wiesław Jopek, prezes Krakowskiej Kongregacji Kupieckiej.

FLESZ - Nowa szczepionka położy kres pandemii?

Zbigniew Bartuś: - Tydzień temu na krakowski Rynek Główny wyszli przedstawiciele branży gastronomicznej, by wziąć udział w ogólnopolskim "Gastroproteście”…
Wiesław Jopek, prezes Krakowskiej Kongregacji Kupieckiej:- Tak. Nazwaliśmy to „Czarną Polewką dla Rządu RP", akcję zorganizowano we wszystkich miastach wojewódzkich w Polsce. Wszyscy już wiedzą, że cała branża gastronomiczna stoi nad przepaścią, a pomoc ze strony państwa jest niewystarczająca.

- Ile firm jest zagrożonych?
- Polska gastronomia to 76 tys. lokali: restauracji, barów, pubów, kawiarni i klubów. Ich przychody łącznie wynoszą od 34 do 37 mld zł rocznie. W samych tylko lokalach gastronomicznych pracuje ponad milion osób, ale branża to także dostawcy i podwykonawcy. Drugi lockdown to śmierć dla wielu z nich, zwłaszcza małych firm. Dotyczy to nie tylko gastronomii, ale i szeroko pojętej turystyki, hotelarstwa, przewozów. Każdy w Krakowie widzi, jak silnie to jest ze sobą powiązane.

- Lockdown został wprowadzony nagle. W czwartek przedsiębiorcy zaopatrzyli lokale na kolejny tydzień, a w piątek dowiedzieli się, że od soboty muszą zamknąć biznes.
- Protestowaliśmy zwłaszcza przeciwko temu. Że decyzje zapadają nagle, bez uprzedzenia, bez żadnych rozmów z przedstawicielami przedsiębiorców. Nasza Kongregacja liczy przeszło 600 lat! I czegoś takiego nie było, żeby niczego z nami nie uzgadniać, nie konsultować, ani nie informować. Ledwo pozbieraliśmy się po wiosennym zamknięciu całego kraju, a teraz znów funduje się nam kolejny trudny czas. Przy tym nikt nie dowiódł, że restauracje, kawiarnie i kluby są miejscami rozprzestrzeniania się pandemii.

- A nie są?
- Moim zdaniem, środki zastosowane przez restauratorów, ograniczenia miejsc konsumpcyjnych, częsta dezynfekcja lokali, maseczki ochronne stosowane przez personel, środki odkażające przy wejściu i w innych miejscach stanowią skuteczne zabezpieczenie przed roznoszeniem się pandemii. Wielu restauratorów zainwestowało wielkie pieniądze w swoich lokalach wprowadzić odpowiednie procedury sanitarne. Dezynfekcja mebli, zainstalowanie przegród z pleksi - to wszystko kosztowało. Spowodowało to, że restauracje były i są całkiem bezpieczne.

- Kolejnego lockdownu nie przetrwają?
- Nikt nie bierze pod uwagę obciążeń spoczywających na barkach właścicieli lokali gastronomicznych. W większości utrzymują oni jeszcze do tej chwili stan zatrudnienia, nie zwalniają ludzi, nie pozbawiają ich środków do życia, ale w sytuacji, gdy skończą się wszelkie możliwości zaciągania kredytów, będą zmuszeni do zaprzestania działalności, co spowoduje wzrost bezrobotnych i ich samych zmusi do ustawienia się w kolejce po darmową zupę.

- Patrzymy na opustoszały krakowski Rynek Główny. Rok temu o tej porze wszystkie lokale były pełne, do niektórych nie sposób się było dostać bez zapisów…
- W Krakowie branża gastronomiczna, ale też turystyczna, hotelarska mają zdecydowanie trudniej niż w miejscowościach nadmorskich czy górskich. Do nas przyjeżdżali specyficzni goście, uczestnicy konferencji, festiwali, koncertów czy wreszcie wycieczek szkolnych. To oni stanowili o znaczeniu gastronomi. Goście z całego świata zmuszali szefów kuchni, by wspinali się na wyżyny sztuki kulinarnej. Turyści zagraniczni zostawiali w naszym mieście wielkie pieniądze. Dziś to wszystko przepadło i nasza branża - podobnie jak nasze okno na świat, czyli lotnisko w Balicach - stoją nad przepaścią.

- Czego wam trzeba?
- My, ludzie ciężkiej pracy, oczekujemy od rządu realnej pomocy. Oprócz ulg w ZUS i postojowego należałoby ujednolicić i obniżyć VAT do 5 proc. na wszystkie usługi gastronomiczne, wprowadzić długoterminowe pożyczki na kilka lat. Ponadto należy przeprowadzić kampanię informacyjną, promującą lokale gastronomiczne, które przestrzegają obostrzeń i przepisów sanitarnych. Wielka w tym rola także miasta, które powinno, przynajmniej w tym trudnym czasie, iść na rękę przedsiębiorcom. Jeśli tej pomocy nie będzie, w witrynach kolejnych lokali – tak jak dziś – będą się pojawiać informacje o likwidacji. Bez szybkiej i naprawdę efektywnej pomocy, takich karteczek będzie przybywać z szalonym tempie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto