Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Krakowska bajka opowiedziana sprayem

Marek Bartosik
"Cybe" stworzy nie tylko wawelskiego smoka
  fot. Jacek Kozioł
"Cybe" stworzy nie tylko wawelskiego smoka fot. Jacek Kozioł
Najpierw na pionowej ścianie wielkiego muru oporowego położono podkład głęboko penetrujący beton, potem dwie warstwy białej farby emulsyjnej. W ten sposób powstało, wysokie na 5,5 metra i szerokie na 90 m "płótno" - ...

Najpierw na pionowej ścianie wielkiego muru oporowego położono podkład głęboko penetrujący beton, potem dwie warstwy białej farby emulsyjnej. W ten sposób powstało, wysokie na 5,5 metra i szerokie na 90 m "płótno" - marzenie każdego grafficiarza. Ale teraz mur jest strzeżony przez całą dobę, żeby nikt nie spaskudził go jakimś bohomazem. Powstaje tam dzieło, które ma przekonać krakowian, że graffiti to sztuka.

Język młodych na murze
Jerzy Rojkowski jest w tych dniach przy murze dobrze widocznym także z kopca Kraka codziennie od ósmej rano do piętnastej. Na uszy zakłada ochronne słuchawki (to przeciwko hałasowi ruchu ulicznego), a na usta i nos maskę, by nie wdychać rozpylonej farby. Wspina się na kilkumetrowe rusztowanie osłonięte zieloną siatką. Bierze do ręki farbę w sprayu i zaczyna malować swoją dzienną normę kilku metrów kwadratowych historii Krakowa.
- Zależało nam, by językiem młodych przekazać im treści edukacyjne i dumę z tego miasta - mówi Tomasz Kubik, właściciel agencji reklamowej Zooteka. To on razem z Arturem L. Zakrzewskim wymyślili ten projekt.
- W każdym jest chęć pozostawienia po sobie śladu. Po jednych zostaje bazgroł, ale po niektórych coś, co jest dowodem mistrzostwa. Trzeba tylko dać im szansę, by mogli je pokazać. W tym mieście powstaje coraz więcej niemal megalitycznych budowli, którym brakuje indywidualnego wyrazu. Dlaczego choćby niektórych nie przeznaczyć pod takie malowidła - przekonuje Zakrzewski, student religioznawstwa na Uniwersytecie Jagiellońskim, ale też etnograf i historyk sztuki.
Projekt muralu powstawał w pracowni na Kazimierzu.
- Spędziliśmy nad tym chyba z tysiąc godzin - opowiada Kubik.
Wymyślili, by historię Krakowa przedstawić w formie kolażu różnych historycznych przedstawień. Szperali po muzeach, bibliotekach, kolekcjach prywatnych.
- Chcieliśmy pokazać nie tylko wielkie wydarzenia historyczne, ale też legendy i życie zwykłych ludzi w różnych czasach, stworzyć taką krakowską bajkę - tłumaczy Zakrzewski.
Zebrali łącznie ok. 6 tysięcy ilustracji dziejów Krakowa. Ale wykorzystali zaledwie 200. Najstarsze pochodzą z XII wieku.
- Miniatury z dawnych kodeksów, rękopisy, pieczęcie, grafiki, witraże z Bogiem Ojcem Wyspiańskiego włącznie, ołtarz Wita Stwosza, liczne drzeworyty, miedzioryty, kamienne ozdoby z maszkaronami z Sukiennic, kamea przedstawiająca króla Zygmunta Augusta wykonana na jego dworze. Dalej posąg Światowida ze zbiorów Muzeum Archeologicznego, tkaniny z XVI-wiecznym ornatem Kmity z katedry na Wawelu, freski, monety, pierwsze w Krakowie gazety z najstarszą "Gazetą Krakowską", fotografie, obrazy Matejki, najdawniejsze studzienki kanalizacyjne, wizerunek pierwszego dyliżansu - wylicza przykłady Zakrzewski.
Teraz potrzebowali kogoś, kto z tych historycznych wycinków zrobi spójną malarsko całość. Tak trafili do Jerzego Rojkowskiego.

Od graffiti do akademii
W środowisku grafficiarzy znany jest jako "Impas". To jego znak rozpoznawczy, który podobnie jak inni grafficiarze kiedyś malował na murach, nadając mu coraz nowszą formę graficzną.
Dzisiaj przygotowuje pracę dyplomową na projektowaniu graficznym w krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych. Jego matka jest malarką, więc nasiąkał sztuką od dziecka. Ale to, że zainteresował się nią bliżej, zawdzięcza graffiti. Za farbę w sprayu złapał po raz pierwszy, kiedy był w pierwszej klasie licealnej. I wkrótce zmienił szkołę na liceum plastyczne. - Ciągnęło mnie do graffiti, ale zawsze do legalnego - opowiada. Nie bawiły go te emocje, jakie towarzyszą robieniu graffiti na świeżo wymalowanej ścianie bloku, moście czy garażu. Malowanym w strachu, że w każdej chwili ktoś może nadejść, gonić, wołać policję. Ostatnie nielegalne malowidło zrobił w hołdzie dla tych, którzy zginęli w zamachu na World Trade Center. - Nie było we mnie buntu - przyznaje.
Zależało mu przede wszystkim na tym, by to, co maluje, było jak najlepsze. Specjalizuje się w charakterach, czyli portretach. Posługując się strumieniem rozpylonej farby, potrafi oddać całe bogactwo szczegółów twarzy, przetworzyć ją artystycznie.
- Gdy mnie jakieś zainteresowanie złapie, to potem trzyma bardzo długo - opowiada.
Jest więc też łyżwiarzem figurowym. Już nie amatorem, ale jeszcze nie zawodowcem. Zaczął późno, gdy miał 18 lat. Trenuje do dziś. Na mistrzostwo nie liczy, ale fakt, że udaje mu się skoczyć podwójnego toeloopa to duża satysfakcja. Gra też na perkusji i zawzięcie zbiera obrazki z opakowań gum do żucia Turbo. - Kultowe dla mojego pokolenia - tłumaczy z lekkim uśmiechem.
Krakowianie znają jego graffiti. Kiedy zmarł Jan Paweł II namalował na "legalnym" murze przy ulicy Głowackiego jego historię. - Każdy chciał go jakoś uczcić. Należało mu się to ode mnie. Był dobrym człowiekiem - tłumaczy. Maluje też za pieniądze. Ozdabia graffiti ściany w pubach, czasem skrzynie wielkich ciężarówek.

Sceptyczna rada
"Impas" ze zbioru wspomnianych historycznych wycinków wyszperanych przez Kubika i Zakrzewskiego zrobił malarską całość. Najpierw przygotowywał projekt w skali 1:20, a potem 1:10. To dzięki nim udało się do pomysłu i jego finansowania przekonać Radę Programową jubileuszu lokacji.
- Ja się od razu ucieszyłem tym projektem, ale byłem w mniejszości - mówi prof. Czesław Dźwigaj, rzeźbiarz. - Wszyscy kojarzymy graffiti z wandalizmem. A to przecież jest sztuka, która przemawia do młodych ludzi.
- Byłem bardzo sceptyczny - przyznaje Stanisław Markowski, fotografik. - Nie lubię jak się maże mury. Obawiałem się ostrości techniki i przemijalności tej subkultury. Niepokoiłem się też o zawartość przekazu, jaki ten projekt ma nieść, zwłaszcza we fragmentach dotyczących czasów najnowszych. Przecież pod tym malowidłem w jakiś sposób miało się podpisać miasto - tłumaczy.
Kiedy Rada zobaczyła projekty Jerzego Rojkowskiego, lody zaczęły topnieć, a niektórzy jej członkowie nawet włączyli się w prace nad projektem. Stanisław Markowski na przykład dostarczał jego autorom dodatkowe fotografie, rysunki. Rada przyjęła projekt, konsultowany także przez historyków, i zdecydowała się go dofinansować sumą 60 tysięcy zł.

Najlepsi z całej Polski
Projekt nosi nazwę "Silva Rerum", czyli "Las rzeczy". Tak nazwano skrzynię, w jakiej w dawnej Polsce przechowywano pamiątki, zapiski, by przekazać pamięć o wcześniejszych epokach. Jerzy Rojkowski od początku uważał, że do współpracy przy jego wykonaniu musi zaprosić ekstraklasę grafficiarzy w kraju. Przyznaje, że najpierw sceny najtrudniejsze do namalowania proponował tym z nich, do których ma największe artystyczne zaufanie.
- Nie odmawiali. Kiedy zobaczyli projekt, chcieli tu przyjechać, pokazać się wśród najlepszych - opowiada. Od kilku dni przy ścianie obok krakowian pracują grafficiarze m.in. z Bielska-Białej, Jasła, Gdańska, Łodzi.
- To są ludzie, którzy za metr kwadratowy swojej pracy biorą nawet 200 zł - tłumaczy Tomasz Kubik. Jemu na powodzeniu projektu zależy jeszcze z jednego powodu. Malowidło ma być pokazane na teledysku, jaki ma promować organizowane przez jego agencję, a zaplanowane na grudzień w Krakowie mistrzostwa świata didżejów. "Silva Rerum" powinno w ten sposób trafić na ekrany telewizorów widzów muzycznych stacji w wielu krajach.
Na zamalowanie całej ściany kupiono 1500 opakowań farb w sprayu przeznaczonych specjalnie do malowania graffiti. "Impas" pilnuje całości, a do osobistego malowania wybrał kilka części. Przede wszystkim charaktery, czyli wizerunki Władysława Łokietka, Kazimierza Wielkiego, Zygmunta Augusta, ale także "Hołd Pruski" i "Zawieszenie dzwonu Zygmunta" Jana Matejki. Na namalowanie parometrowego fragmentu muralu potrzebuje 4-5 dni pracy.
- To byłaby hańba dla każdego graficiarza - mówi pytany czy używa jakichś szablonów. Najpierw przenosi proporcjonalnie zarysy projektu na siatkę narysowaną na murze. Maluje z ręki. Jest przekonany, że "Silva Rerum" na tak dobrze przygotowanej ścianie utrzyma się spokojnie przez pięć, może nawet dziesięć lat. Być może za kilkadziesiąt lat ktoś dojdzie do wniosku, że malowidło niszczone przez spaliny z tysięcy przejeżdżających obok samochodów i silną operację słońca warto ratować. To jednak zależy od tego, jak krakowianie przyjmą dzieje swojego miasta namalowane techniką graffiti. Odsłonięcie "Silva Rerum" już 8 czerwca. W Krakowie, przy ul. Powstańców Śląskich, blisko kopca Kraka.

Projekt graffiti "Silva Rerum" jaki będzie można podziwiać przy
ul. Powstańców Śląskich w Krakowie od 8 czerwca

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto