Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Krakowianin Rafał Szlachta ponownie wiceprezydentem Międzynarodowej Federacji Muaythai [ZDJĘCIA]

Jerzy Filipiuk
Podczas XXIX Forum Ekonomicznym w Krynicy-Zdroju w 2019 roku
Podczas XXIX Forum Ekonomicznym w Krynicy-Zdroju w 2019 roku Archiwum Polskiego Związku Muaythai
Uprawiał kilka sportów walki, ale jego miłością okazał się boks tajski. Po zakończeniu zawodniczej kariery Rafał Szlachta był trenerem, potem stał się działaczem. 2 października 2019 roku 42-letni dziś krakowianin, prezes Raczadamu Kraków i - od 2012 roku - Polskiego Związku Muaythai (wcześniej Polskiego Zrzeszenia Muaytahi), został ponownie wybrany wiceprezydentem Międzynarodowej Federacji Muaythai (IFMA).

Wyboru dokonano podczas kongresu IFMA przy okazji młodzieżowych mistrzostw świata, które odbyły się w tureckiej miejscowości Antalya. Wiceprezydentami IFMA - ze względu na pełnioną funkcję - zostali także prezesi kontynentalnych federacji: Genadij Truchanow (Ukraina), Kamir Massimow (Kazachstan), Driss El Hilali (Maroko), Somsak Leeswatrakul (Tajlandia), Sue Glassey (Nowa Zelandia) i Elisa Salinas (Meksyk).

Jedynie jedno miejsce, na które został wybrany krakowianin, było wyłaniane w drodze głosowania wszystkich przedstawicieli federacji światowych IFMA. Szlachta uzyskał ponad 80 procent głosów, zdecydowanie pokonując konkurentów. Jego wybór jest dowodem wielkiego zaufania, jakim obdarzyła go przytłaczająca większość reprezentantów krajowych związków muaythai.

To jego druga kadencja w roli wiceprezydenta IFMA. Poprzednio pełnił ją od 23 maja 2016 roku, kiedy został wybrany w Jokoping (Szwecja), gdzie odbywały się mistrzostwa świata. Wiedza, fachowość i zdolności organizacyjne Szlachty są doceniane od wielu lat. W 2007 roku został on wybrany do Zarządu IFMA. Rok później objął funkcję sekretarza generalnego Europejskiej Federacji Muaythai (EMF), którą sprawował do grudnia 2015 roku. Znalazł się także w sześcioosobowej komisji (jako jeden z dwóch Europejczyków, zajmującej się formalnym wprowadzeniem muaythai do MKOl.

Urodził się 8 września 1977 roku w Krakowie. W 2001 roku ukończył AWF, kierunek turystyka i rekreacja, specjalność odnowa psychosomatyczna (psychiczna i fizyczna). Jest instruktorem rekreacji ruchowej ze specjalnościami gier rekreacyjnych oraz kung -fu.

Jak wielu rówieśników - najpierw ganiał za piłką. Sztukami walki zainteresował się dopiero jako uczeń VII klasy. Początkowo ćwiczył chińskie sztuki walki w Krakowskiej Akademii Kung-Fu - kung-fu chow gar pod okiem Adama Rajtara i choy lee fut u Piotra Ochniowskiego.

Z akademii odszedł razem z tym ostatnim, który założył własny klub. Wtedy zaczął trenować sandę (jedną z konkurencji wushu, czyli sportowego kung-fu) i muaythai. Zdobywał też umiejętności w jujitsu i judo. Przez pewien czas ćwiczył koreańską sztukę walki won hwa do - pod kierunkiem Japończyka Yosaku Oury. - Japoński trener był wtedy rzadkością. Patrzyło się w niego jak w ołtarz - wspomina Szlachta.

Ponieważ w tamtych latach nie było jeszcze zawodów w muaythai, startował w mistrzostwach kraju i Pucharze Polski w sanda, zdobywając kilka tytułów. Karierę zawodniczą zakończył w 2001 roku, kiedy w mistrzostwach Europy w full kontakcie w Anglii zdobył srebrny medal, a później triumfował w MP w sanda.

Języka angielskiego nauczył się praktycznie samodzielnie. Najwięcej podczas wakacji, które spędzał, pracując w Anglii. - Wiedziałem, że najwięcej dają rozmowy, tak więc gadałem. Po powrocie do kraju uczyłem się sam - opowiada Szlachta. I dodaje: - W Anglii wykonywałem prace dekoratorskie - malowanie, tapetowanie. I trenowałem. Odmawiałem sobie wszystkich przyjemności, nawet tak drobnych jak picie coca-coli, bo chciałem zarobić na życie i naukę. Nie żałowałem tylko pieniędzy na treningi.

Miał smykałkę do zarządzania i zdolności organizacyjne, co też szybko dostrzegł Ochniowski i zaproponował mu wspólne prowadzenie klubu. Gdy sam na rok wyjechał do USA, to właśnie Szlachta zajmował się prowadzeniem klubu. Do wszystkiego dochodził sam. Pod koniec lat 90. kupił podręcznik o tworzeniu stron internetowych, bo chciał nawiązać kontakt z osobami trenującymi boks tajski.

Jest twórcą pierwszego programu szkoleniowego na instruktora sportu muaythai w Polsce, trenerem klasy mistrzowskiej (ma uprawnienia IFMA), jako jedna z kilku osób na świecie posiada 14 stopień khan w boksie tajskim (maksymalny to 15 khan).

- Uparty i twardy - mówi Krystian Baran, który trenował pod okiem Szlachty. - Zakochany bez granic w Tajlandii, kulturze tego kraju i w tajskim boksie. Jego ambicją było doprowadzenie do tego, by ten sport był samodzielną niezależną dziedziną. I udało mu się.

Przez wiele lat Szlachta prowadził zajęcia w Raczadamie, klubie zarejestrowanym w 1999 roku. Setki osób zapamiętało go jako świetnego trenera. Twardego, ale sprawiedliwego.

- Ćwiczyłem pod jego okiem przez 16 lat - mówi Oskar Staszczak, który do Raczadamu trafił jako 7-latek. - Był wymagający, dawał mi wycisk, nie oszczędzał. Treningi z nim były bardzo ciężkie, ale kształtowały mnie jako zawodnika. Wiedziałem, kiedy jest czas, by się pośmiać i kiedy trzeba ostro brać się do roboty. Trener rzadko mnie chwalił, bo nie chciał, żeby „sodówka” uderzyła mi do głowy. Ale kiedy to już robił, miało to dla mnie ogromną wartość. To był jeden z najlepszych, o ile nie najlepszy trener w Polsce - ocenia dziś wicemistrz świata z 2014 roku.

W 2001 roku Szlachta poleciał po raz pierwszy do ojczyzny muaythai - Tajlandii, gdzie ukończył kurs instruktorski i sędziowski. - Tam poznałem pułkownika - dziś generała - tajskiej armii Amnata Poksrisruka, twórcę programu szkoleniowego muaythai dla szkół i uniwersytetów, który szkolił siły specjalne różnych krajów. Kontakt mamy do dziś - opowiada Szlachta. Do ojczyzny muaythai podróżował dziesiątki razy.

W latach 2003-2007 był trenerem reprezentacji, która podczas mistrzostw świata w Ałmatach (Kazachstan) i trzykrotnie w Bangkoku zdobyła 10 medali (dwa brązy wywalczył zawodnik Raczadamu Rafał Simonides). Potem był wiceprezesem Polskiego Centrum Muaythai - Sanda. W 2003 r. został szefem Polskiego Zrzeszenia Muaythai. W hali Tomeksu zorganizował Puchar Polski.

- Przestudiowałem przepisy ustawy o kulturze fizycznej i rozporządzenie w sprawie uprawiania dalekowschodnich sportów i sztuk walki. Nie było przepisu zabraniającego organizowania zawodów w muaythai. Panował wielki entuzjazm w naszym środowisku, bo były to pierwsze zawody w Polsce. Ci odważni w nich wystartowali, a mniej odważni oglądali je na trybunach - wspomina Szlachta.

Potem wiele razy organizował zawody, w tym mistrzostwa Europy w 2014 roku w Krakowie, za które otrzymał wiele pochwał.

- To człowiek z pasją, wizją i energią do działania. Dziesiątki podróży to Tajlandii, setki wizyt w urzędach - to dało efekt w postaci rozwoju i promocji naszej dyscypliny oraz powstania Polskiego Związku Muaythai. Wykonuje tytaniczną pracę, a przy tym jest człowiekiem życzliwym, komunikatywnym. Można na niego zawsze liczyć - mówi Simonides.

- Niektórzy mówią, że muaythai pozwoliło im wyrwać się z uzależnienia. Wyjść na prostą. Trafiały do nas też łobuzy, ludzie z trudnym charakterem. Gdy zaczynali ćwiczyć, odrywali się od złego środowiska, odstawiali używki, bo nie da się tego pogodzić z treningami. Jeden z miejskich urzędników, który u nas ćwiczył, wyleczył się z alkoholizmu. Bał się, co się stanie, gdy przestanie trenować - mówi Szlachta.

Bo muaythai to nie tylko sztuka walki - przekonuje krakowianin. To dyscyplina kształtująca charakter, ucząca szacunku dla innych, świetny sposób na życie i forma aktywnego spędzania wolnego czasu. Sam jest tego najlepszym przykładem. W 2004 roku został członkiem komitetu honorowego Światowej Kampanii Muaythai Przeciw Narkotykom (jest jej członkiem zarządu). Od 2015 roku jest prezesem Fundacji Polska - Tajlandia. Od września 2017 roku do października 2018 roku był kierownikiem projektu Erasmus + „System Szkolenia sportowego młodzieży wykluczonej”. Organizował Dni Tajlandii w Krakowie i w Warszawie oraz I zjazd mniejszości tajskiej w Polsce (w 2015 roku w Krakowie).

Był wielokrotnie nagradzany przez ambasadorów Królestwa Tajlandii w Polsce za szerzenie kultury tego kraju w Polsce i przez premiera Tajlandii za szczególne osiągnięcia w dziedzinie promocji sportu muaythai na świecie.

Rozwija też pasję do jedzenia. Od 10 lat prowadzi w Krakowie tajską restaurację „Samui”, w której zatrudnia kucharzy z Tajlandii. Długo szefową kuchni była Pin Vipada Ymrochen, która gotowała dla rodziny królewskiej w swojej ojczyźnie i dla króla Arabii Saudyjskiej. W 2013 roku „Samui” odwiedziła Magdalena Gessler ze swoimi „Kuchennymi rewolucjami”. - I jedyny raz w historii programu przyznała, że to Pin jest królową tajskiej kuchni - uśmiecha się Szlachta.

Muaythai, czyli boks tajski, jest sportem i sztuką walki, w której dozwolone są uderzenia nogami, kolanami, rękami i łokciami. Zdobywa sobie popularność na całym świecie. jest jedną z najbardziej dynamicznie rozwijających się sztuk walki w ostatnich latach. Członkami IFMA jest około 130 krajów. W Polsce muaythai trenuje kilkanaście tysięcy osób.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Konferencja prasowa po meczu Korona Kielce - Radomiak Radom 4:0

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Krakowianin Rafał Szlachta ponownie wiceprezydentem Międzynarodowej Federacji Muaythai [ZDJĘCIA] - Dziennik Polski

Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto