Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Krakowianin Borys Tynka apeluje z Odessy: Miasto szykuje się do obrony, potrzebna pomoc

Ireneusz Dańko
Ireneusz Dańko
Szymon Jakubowski
- Russkij wojennyj korabl, idi nachuj - to hasło na zaminowanych plażach wita rosyjskie okręty, które odcięły drogę morską do Odessy. O sytuacji w mieście nad Morzem Czarnym mówi krakowianin Borys Tynka, przewodnik i autor książek o Odessie oraz jej honorowy ambasador w Polsce, który na miejscu organizuje pomoc i apeluje o transporty z potrzebnymi rzeczami.

Jakie nastroje w Odessie?
Bojowe, całe miasto szykuje się do obrony.

W Polsacie widziałem wywiad z przerażoną dziewczyną, która studiowała w Polsce, a teraz jest w Odessie i ze łzami w oczach opowiada, że od paru dni nic nie jadła, siedząc w ukryciu.
Różnie ludzie reagują na wojnę i stres z tym związany. Póki co rosyjska armia nie atakuje Odessy. Ostatni alarm przeciwlotniczy mieliśmy wczoraj po południu, wtedy faktycznie wymiotło ludzi z ulic. Dziś widać więcej przechodniów i samochodów, pracują sklepy, jest jedzenie, woda, prąd.

Zdjęcie słynnej odeskiej opery, otoczonej barykadami z worków z piasku robi koszmarne wrażenie.
To prawda, nigdy nie sądziłem, że coś takiego zobaczę na własne oczy. Przypomina mi to zdjęcia z oblężenia Odessy w 1941 roku. Miasto od kilku dni jest faktycznie poprzecinane barykadami, wszędzie widać worki z piaskiem oraz betonowe i stalowe jeże przeciwczołgowe.

Odessa obawia się desantu morskiego?
Oczywiście, flota rosyjska całkowicie odcięła drogę morską. W poprzednich dniach obserwowano jej okręty na horyzoncie. Mówi się, że podejmowano próby desantu na mniejszą skalę i że działają białoruskie grupy dywersyjne, ale to na razie niepotwierdzone informacje. Dziś jest spokojnie w mieście. Przedstawiciel wojennego gubernatora obwodu odeskiego twierdzi, że sztormowa pogoda po prostu nie pozwala na desant.

Walki toczą się za to na lądzie, w rejonie Mikołajewa, innego ukraińskiego portu nad Morzem Czarnym. Jak to daleko od Odessy?
Niecałe 150 km. To najbliższe miejsce, gdzie toczą się poważne walki. Z różnych doniesień wynika, że ukraińska armia stawia tam mocny opór.

W Odessie oprowadzasz wycieczki m.in. po „katakumbach” - podziemnych korytarzach, które ciągną się setkami kilometrów pod miastem. Tam również mogą chronić się mieszkańcy w razie bombardowania?
Jak najbardziej mogą służyć za schrony. Władze miasta kontaktowały się w tej sprawie z opiekunami katakumb, ale na razie nie było potrzeby ich wykorzystywać. W ubiegłym tygodniu mieliśmy wielokrotnie alarmy bombowe, ale ludzie nie schodzili do katakumb. Są jeszcze inne miejsca, gdzie można się chronić w razie zagrożenia.

Apelujesz o pomoc dla Odessy. Czego najbardziej potrzeba? Macie rannych żołnierzy w szpitalach?
Ranni w odeskich szpitalach otrzymują pomoc medyczną, ale nie ma oficjalnej informacji o ich liczbie. Miasto chce zebrać jak najwięcej zapasów, przynajmniej na najbliższe dwa miesiące. Potrzebne są przede wszystkim rzeczy typowo wojskowe i medyczne, śpiwory, noktowizory, latarki, środki opatrunkowe itd. Jestem w kontakcie z wolontariuszami i władzami Odessy. Jeśli ktoś z Polski może zebrać i przywieźć do Rumunii, to odbierzemy transport z granicy. Jutro (6 marca) jedziemy po pierwszy taki trasport na przejście graniczne Isaccea-Orliwka, gdzie został otwarty zielony korytarz. Rumuńscy i ukraińscy pogranicznicy są uprzedzeni, że przyjadą samochody z Polski i zostaną one przepuszczone na przeprawę promową. Po drugiej stronie przeładujemy wszystko na samochody z Odessy. Jeżeli przyjadą kolejne transporty z Polski, to także po nie wyjedziemy.

Odessa otrzymuje pomoc z najbliższej Rumunii i Mołdawii?
Oczywiście, transporty ślą także Czesi, Słowacy, Węgrzy. Ale potrzeby są olbrzymie, każde wsparcie z Polski jest ważne. W Odessie działają centra wolontariackie, gdzie otrzymywane rzeczy są przyjmowane, segregowane i przekazywane odpowiednim instytucjom i ludziom.

Odessa jest w większości rosyjskojęzyczna. W maju 2014 roku separatyści rosyjscy urządzili nawet „antymajdan” i próbowali przejąć miasto, wzorem Doniecka i Ługańska. Kilkudziesięciu zginęło podczas walk i w pożarze budynku, do którego się schronili. Władze miasta nie obawiają się teraz rosyjskiej „piątej kolumny”?
To prawda, że 80-90 procent mieszkańców Odessy rozmawia po rosyjsku. W mieście przeważają jednak i to zdecydowanie nastroje proukraińskie. Przed 24 lutego nie brakowało takich, którzy witaliby tutaj chlebem i solą Putina. Ale teraz, od wybuchu wojny siedzą cicho, pochowali się, czekają zapewne na rozwój wydarzeń. Widzą, co się dzieje w Kijowie czy Charkowie, jak rosyjska armia ostrzeliwuje miasta, przedszkola, bloki mieszkalne.

Dotarłeś do Odessy 23 lutego, dzień przed wybuchem wojny. Nie myślałeś o powrocie do bezpiecznego Krakowa?
Miałem propozycję m.in. od polskiej konsul w Odessie, by zabrać się jednym z ewakuacyjnych pociągów, ale postanowiłem zostać i pomagać na tyle, ile mogę. W Odessie bywam od lat, praktycznie przez większą część każdego roku. Posiadam kartę czasowego pobytu, w normalnych czasach pracuję tutaj jako przewodnik turystyczny. Moje życie jest związane z tym miastem na dobre i złe, jestem jego honorowym ambasadorem w Polsce. Cały czas wierzę, że wszystko dobrze się skończy. Nie zgrywam bohatera, boję się, nie wiem, jak się zachowam, kiedy zacznie się bombardowanie.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Krakowianin Borys Tynka apeluje z Odessy: Miasto szykuje się do obrony, potrzebna pomoc - Gazeta Krakowska

Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto