MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Kraków: usłyszeli wyrok za morderstwo dla zysku

Artur Drożdżak
Oskarżeni w drodze na salę rozpraw krakowskiego sądu
Oskarżeni w drodze na salę rozpraw krakowskiego sądu Artur Drożdżak
Kilku recydywistów zaplanowało napad na mieszkanie handlarza nieruchomościami w Krakowie. Bandycki skok w 2004 r. się nie powiódł: cennych łupów nie było, a gospodarz poniósł śmierć. Teraz, po 6 latach od napadu, zapadły prawomocne wyroki na siedmiu oskarżonych, trzech zabójców i ich czterech pomocników.

Jadwiga i Bohdan R. mieszkali przy ul. Komorowskiego w Krakowie. Czasem udostępniali piwnicę znajomej handlarce z placu Na Stawach. Dali jej swoje klucze do bramy kamienicy. Nikt nie przypuszczał, że dodatkowy komplet dorobi sobie chłopak córki handlarki, Piotr W. Karany w przeszłości 40-latek chętnie nadstawiał ucha, gdy docierały do niego informacje o bogactwie rodziny R. Opowiedział o tym znajomemu z więziennej celi Andrzejowi K. i zaproponował mu włamanie: szybką, bezpieczną bandycką robotę, która miała przynieść olbrzymie pieniądze małym kosztem.

Czytaj także: Znany operator z Hollywood kupił kamienicę w Bochni

- Małżeństwo R. ma spory majątek - obrazy, meble, biżuterię. Grzech nie wziąć - kusił wspólnika. We wrześniu 2004 r. faktycznie była próba włamania do mieszkania małżeństwa R., ale złodziej lub złodzieje zostali spłoszeni. Właściciele nie zgłosili tego faktu na policji, bo uznali, że złodzieje na tyle się zniechęcili, że nie ponowią próby dokonania przestępstwa. Nieoczekiwanie dla Piotra W. Andrzej K. wycofał się ze wspólnej roboty, ale wtedy pojawił się inny wspólnik, który był skory, by podjąć próbę wzbogacenia się kosztem rodziny R. Markowi O. nie przeszkadzało nawet to, że w mieszkaniu, które miał okraść, cały czas przebywa chory Bohdan R. Liczył się z tym, że wobec gospodarza użyje przemocy, obezwładni go, a potem splądruje pokoje.

Dyskretnie poznano codzienne zwyczaje małżeństwa R., szczegółowy rozkład mieszkania, sprawdzono, czy byłaby szansa dostania się przez okno, ale wykluczono taką możliwość. Prawie 50-letni Marek O., z zawodu kucharz, ale z profesji złodziej, który ponad 10 lat spędził za kratkami i zaliczył osiem wyroków, zaczął szukać zaufanych wspólników wśród znajomych z mamra.

Najpierw zapukał do 45-letniego Zbigniewa W., który także 10 lat tułał się po zakładach karnych w całym kraju. Znany był z twardego charakteru i zdolności przywódczych. To on namówił do napadu pozostałych mężczyzn: Krzysztofa H., Sebastiana P., Jacka K. i Jonasza K.

Plan napadu wielokrotnie omawiano w mieszkaniu Marka O., które uchodziło za punkt kontaktowy szajki. Uzgodnili, że Bohdan R. zostanie obezwładniony ciosem w twarz, związany i unieszkodliwiony. Napastnicy wiedzieli, że starszy mężczyzna na pewno otworzy im drzwi i nigdy nie sprawdza kto idzie. Wejście do bramy kamienicy stało dla nich otworem, bo posiadali podrobiony klucz.

9 stycznia 2004 r. Jadwiga R. poszła do szpitala. W mieszkaniu został jej mąż. We trzech: Krzysztof H., Sebastian P. i Jacek K. podkradli się pod drzwi. Marek O. czekał na wspólników w mieszkaniu, Jonasz K. podwiózł ich oplem pod kamienicę. Zbigniew W. i Piotr W. bezpośrednio nie uczestniczyli w napadzie.
Faktycznie bez sprawdzania gospodarz otworzył bandytom drzwi, został pobity, skrępowany taśmą samoprzylepną, zaklejono mu usta i oczy, by nie rozpoznał, kto dokonał napadu. Krzysztof H. i Jacek K. znaleźli tylko złoty łańcuszek ze skorpionem oraz sygnet. Z portfela ofiary wyjęli 660 zł.

- Tu więcej nic nie ma, k... mać! - wściekał się Krzysztof H. Koledzy też nie przebierali w słowach. Tylko Sebastian P. udawał, że jest przejęty mizernym łupem. Gdy koledzy przeszukiwali pokoje, on w szkatułkach znalazł złotą biżuterię i monety o wartości 30 tys. zł. Wszystko ukrył w kieszeniach. Działał zgodnie z planem, jaki uknuli z szefem Zbigniewem W., iż w razie odnalezienia kosztowności tylko oni dwaj podzielą się łupem i nic na ten temat nie powiedzą pozostałym.

Wychodzący bandyci rzucili stertę ubrań na leżącego Bohdana R. Zostawili go bez pomocy. Mężczyzna się udusił. Po skoku napastnicy spotkali się jeszcze w mieszkaniu Marka O. i obarczali odpowiedzialnością za nieudany, ich zdaniem, napad. Zbigniew W. i Sebastian P. nie zdradzili się, że nie było tak źle. Kilka dni później kosztowności sprzedali za 5-6 tys. zł u znajomego pasera.

Bandyci wpadli po roku. Policja penetrowała środowisko przestępcze, aż w końcu ustaliła personalia wszystkich uczestników napadu. Nie było to proste, bo mężczyźni nie znali się dobrze. Wszystkich kojarzył jedynie Zbigniew W., ale on z kolei milczał jak grób i nie przyznawał się do winy. Pozostali przyznali się do winy, ale zapewniali, że nie planowali zabójstwa i nie przewidywali, że napad na mieszkanie może mieć tak tragiczne skutki. Dopiero następnego dnia po jego dokonaniu dowiedzieli się z gazet, że Bohdan R. zmarł.

Zbigniew W. został już prawomocnie skazany na 10 lat więzienia, a Marek O. na 4 lata. Teraz pozostali wspólnicy usłyszeli wyroki. Sąd w Krakowie skazał za zabójstwo: Krzysztofa H. i Sebastiana P. na 12 lat więzienia, a Jacka K. na 13 lat pozbawienia wolności. Za pomocnictwo w rozboju dwóch pozostałych mężczyzn ma do odbycia kary: Jonasz K. czterech i pół roku więzienia, a Piotr W. czterech lat pozbawienia wolności. Wszystkie wydane wyroki są już prawomocne.

Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: Nastolatek oblał się benzyną i podpalił!

od 7 lat
Wideo

Wyniki pierwszej tury wyborów we Francji

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto